Odpowiedź unijnego sądu może pomóc rozstrzygnąć, jakie prawa do informacji przysługują obywatelom w starciu z instytucjami zajmującymi się walką z praniem pieniędzy i finansowaniem terroryzmu.
Skąd się wzięła sprawa?
Postępowanie przed TSUE – oznaczone sygnaturą C-222/25 – zaczęło się w Estonii. Obywatel tego kraju chciał się dowiedzieć od tamtejszej jednostki analityki finansowej Rahapesu Andmebüroo, czy ta kiedykolwiek przekazywała jego dane bankom lub zagranicznym instytucjom, a także czy prowadziła dokumentację na jego temat i kontaktowała się w tej sprawie z USA. RAB odmówiła odpowiedzi.
Mężczyzna poskarżył się do estońskiego organu nadzorczego ds. ochrony danych, czyli Andmekaitse Inspektsioon. Ten uznał jego rację i nakazał RAB ponowne rozpatrzenie wniosku. Efekt? RAB jeszcze raz odmówiła, tłumacząc, że w działaniach związanych z praniem pieniędzy pełna tajność jest kluczowa.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Sprawa przewędrowała przez sądy administracyjne, Sąd Najwyższy Estonii i ponownie przez AKI, aż w końcu trafiła do TSUE w formie tzw. pytań prejudycjalnych. Estoński sąd chce, by unijny trybunał wyjaśnił, czy w takich sytuacjach stosować przepisy RODO, czy też dyrektywy policyjnej 2016/680, która pozwala w pewnych przypadkach ograniczać prawa obywateli w imię bezpieczeństwa.
RODO kontra dyrektywa policyjna
RODO w art. 15 jasno mówi, że każdy ma prawo uzyskać potwierdzenie, czy jego dane są przetwarzane, i wgląd w nie. Karta Praw Podstawowych UE dodaje, że ochrona danych osobowych jest podstawowym prawem. Jednak art. 23 RODO dopuszcza wyjątki – można to prawo ograniczyć w imię ważnego interesu publicznego, w tym bezpieczeństwa finansowego państwa.
Tu wchodzi w grę dyrektywa policyjna 2016/680, stosowana m.in. wobec organów ścigania i instytucji działających w sferze bezpieczeństwa. Jej przepisy mogą być wygodniejsze dla państwa, bo pozwalają zachować więcej tajemnicy kosztem prawa obywatela do wiedzy.
Problem w tym, że polska ustawa o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy z 2018 roku nie rozstrzyga wprost, które przepisy mają pierwszeństwo. Nie wiadomo więc, czy obywatel może powoływać się na RODO, czy musi przyjąć bardziej ograniczone zasady z dyrektywy policyjnej.
Dlaczego to ważne dla Polski?
Prezes UODO uważa, że to, co rozstrzygnie TSUE w estońskiej sprawie, będzie miało duże znaczenie dla naszego prawa. Jeśli trybunał uzna, że instytucje analityki finansowej podlegają w całości RODO, oznaczałoby to, że Polacy mogliby domagać się pełnej informacji o tym, jak i gdzie ich dane były przetwarzane – nawet jeśli dotyczy to podejrzeń o pranie pieniędzy.
Z drugiej strony, jeśli TSUE stwierdzi, że w takich sprawach stosuje się dyrektywę policyjną, organy będą mogły w większym stopniu odmawiać ujawnienia informacji, powołując się na bezpieczeństwo finansowe państwa.
Prawo do informacji kontra bezpieczeństwo
To nie pierwszy raz, kiedy Unia Europejska musi rozstrzygnąć konflikt między prawem jednostki do informacji a interesem publicznym. W ostatnich latach podobne dylematy pojawiały się przy okazji gromadzenia danych telekomunikacyjnych przez służby, monitoringu miejskiego czy baz danych DNA.
Zwłaszcza w obszarze przeciwdziałania praniu pieniędzy państwa często argumentują, że ujawnienie obywatelowi, iż jest „na radarze”, mogłoby zaszkodzić toczącym się śledztwom lub pomóc przestępcom w uniknięciu wykrycia. Z kolei obywatele podnoszą, że bez dostępu do informacji trudno jest bronić swoich praw i weryfikować, czy państwo nie nadużywa swoich uprawnień.
Co może się wydarzyć?
Jeśli Polska przystąpi do sprawy przed TSUE, będzie mogła przedstawić swoją interpretację przepisów i wpłynąć na ich ostateczne rozstrzygnięcie. Wynik postępowania może zmusić ustawodawcę w Warszawie do doprecyzowania ustawy o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy – tak, by jasno określić, kiedy obywatel ma prawo do pełnej informacji, a kiedy państwo może to prawo ograniczyć.