Odmowa szczepienia dziecka to niestety coraz częstszy przypadek. Polacy w trakcie epidemii koronawirusa zostali zmanipulowani przez środowiska antyszczepionkowe. W efekcie ich szkodliwej działalności ryzykujemy pojawieniem się ognisk chorób zakaźnych objętych szczepieniami obowiązkowymi. Tymczasem politycy w naszym kraju albo przyklaskiwali antyszczepionkowcom, albo nie zrobili nic, by zdusić zagrożenie w zarodku.
Łaszenie się polityków do ruchów antyszczepionkowych przyniosło nam covidowych chaos i ogniska odry
Profesor Magdalena Marczyńska, specjalistka chorób zakaźnych wieku dziecięcego z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, ostrzega, że coraz więcej rodziców odmawia zaszczepienia dzieci. Chodzi o realizację programu szczepień obowiązkowych. Powód takiego stanu rzeczy jest jasny: antyszczepionkowa propaganda metodycznie ogłupiająca Polaków poprzez straszenie ich rzekomą szkodliwością szczepień.
Zjawisko to jest zauważalnie starsze niż epidemia koronawirusa. Jednak to właśnie w tym okresie mogliśmy je podziwiać w pełnej krasie. Antyszczepionkowcy zachowywali się w sposób ocierający się wręcz o terroryzm. Mowa tutaj o podpaleniu punktu szczepień w Zamościu w sierpniu zeszłego roku. Wysyłanie gróźb osobom krytycznie wypowiadającym się o tym środowisku niestety stało się smutnym standardem.
Pomimo tego antyszcepionkowcom pozwalano działać w najlepsze. Głoszone przez nich antynaukowe brednie politycy traktowali niczym „uzasadnione obawy zatroskanych obywateli”. Rządzący starali się na wszelkie sposoby uniknąć „segregacji sanitarnej”. Dlatego uniemożliwili pracodawcom efektywne sprawdzanie stanu zaszczepienia pracowników. Otwarcie antyszczepionkowi politycy Zjednoczonej Prawicy nie ponieśli żadnej konsekwencji działania nie tylko wbrew polskiej racji stanu, ale, co gorsza, także przeciwko linii partii.
Niewiele pomogło odkrycie dokonane po 24 lutego. Po rozpoczęciu przez Rosję kolejnej inwazji na Ukrainę nagle okazało się, że wiele profili przeciwników szczepień to tak naprawdę trolle kremla teraz szczujące na Ukrainę. To zresztą całkiem logiczne. Komu bowiem najbardziej zależy na tym, by społeczeństwa zachodnie borykały się z ogniskami chorób zakaźnych i równocześnie skłóciły się same ze sobą?
Wprowadzenie jakiejkolwiek formy obowiązku zaszczepienia przeciw covid-19 kończyło się zawsze wściekłą histerią antyszczepionkowców. Następnie następowało wycofanie się przez decydentów z podkulonym ogonem z tego typu pomysłów.
Mało kto wśród polityków zwracał uwagę na to, że obowiązek szczepień funkcjonuje w Polsce od wielu dekad. Z powodzeniem, bo wiele chorób zakaźnych udało się zredukować do absolutnego minimum. Inne zaś zupełnie wyeliminować z codziennego życia Polaków. Dlatego coraz częstsza odmowa szczepienia dziecka jest czynnikiem niepokojącym. Być może ostatnim gwizdkiem na przebudzenie się z apatii.
Każda odmowa szczepienia dziecka oznacza narażenie go na ciężką chorobę i śmierć
Odmowa szczepienia dziecka jest groźna dla samego dziecka. Przykłady tragedii, do jakiej można doprowadzić taką nieodpowiedzialną decyzją, wylicza prof. Marczyńska. Pierwszy z brzegu: tężec, ostra i ciężka choroba mogąca prowadzić nawet do śmierci.
Dzieci znacznie częściej, niż dorośli, przewracają się i mają wiele mikrourazów. Nie szczepiąc ich przeciwko tężcowi, ryzykujemy takie zakażenie. To nie jest choroba, która zniknęła z mapy. Wielu ludzi podróżuje z dziećmi po całym świecie, a populacje w różnych rejonach świata są zaszczepione na bardzo różnym poziomie. Szczepienia przeciwko najgroźniejszym chorobom ujęte są w obowiązkowym kalendarzu szczepień
Jeżeli komuś mało tężca, to mamy gruźlicę. Prof. Marczyńska zwraca tutaj uwagę na jeden ze skutków masowego napływu uchodźców z Ukrainy. Nie należy straszyć społeczeństwa, jak to robili swego czasu politycy, że uchodźcy przynoszą choroby zakaźne. Chodziło im wówczas o innych uchodźców, którzy mieli nieco ciemniejszą skórę, co tylko czyni takie nawoływania jeszcze bardziej parszywymi. Nie da się jednak ukryć, że z podróżowaniem ludzi wiąże się podróżowanie także patogenów. W tym przypadku mamy do czynienia ze specyficznym typem gruźlicy.
Tam występuje m.in. gruźlica wielolekooporna. Niezaszczepienie dziecka przeciwko gruźlicy może w konsekwencji dać ciężkie postacie tej choroby – nawet z ryzykiem zgonu. To jest coś, czego nie było, a jeżeli będzie się reagowało w ten sposób, że nic noworodek ma nie otrzymywać, to może zachorować na gruźlicę, bo nawet bez fali migracji mieliśmy w Polsce przypadki gruźlicy
Nie sposób w tym kontekście nie wspomnieć o odrze, która jest główną przyczyną śmierci noworodków dających się uniknąć, jeśli tylko dziecko zostanie zaszczepione. W przypadku tej choroby antyszczepionkowcy mają swoje „zasługi”. Już w 2018 r. mogliśmy usłyszeć o pojawieniu się ognisk odry w Polsce.
Nie wyobrażamy sobie naprawdę groźnych chorób zakaźny dlatego, że nasi rodzice i dziadkowie się zaszczepili
Przeciwdziałać tym wszystkim katastrofom ma program obowiązkowych szczepień ochronnych. Funkcjonuje on z powodzeniem od lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia. Dzięki szczepieniom ludzkość uporała się z szeregiem chorób, które wcześniej systematycznie ją dziesiątkowały. Wyeliminowaliśmy ospę prawdziwą. W Polsce od dziesięcioleci nieobecne było polio, przypadki błonicy dotyczyły praktycznie wyłącznie choroby przywleczonej z zagranicy, podobnie wyglądała kwestia odry. Udało nam się także opanować cykliczne epidemie świnki.
Teraz ten komfort, który zawdzięczamy osiągnięciom współczesnej medycyny, z jakiegoś niezrozumiałego powodu chcą nam zabrać podejrzane środowiska antyszczepionkowe. Powołują się przy tym wolność wyboru obywatela, zapominając o konstytucyjnym obowiązku państwa do zwalczania chorób zakaźnych. Nie wspominając o prawie innych ludzi do ochrony zdrowia.
Ktoś pewnie przywoła prawo do swobodnego dysponowania swoim ciałem i przykład aborcji. Dziwnym zbiegiem okoliczności środowiska antyszczepionkowe i antyaborcyjne zauważalnie się nakładają. Jakoś prawem kobiet do decydowania o swoim ciele się tak nie przejmują. Kolejnym argumentem jest prawo do wychowania dziecka zgodnie z własnymi przekonaniami. Otóż odmowa szczepienia dziecka nie jest „wychowywaniem”, jest wykroczeniem. To nie kwestia poglądów czy wartości, lecz procedury medycznej, której celem jest ochrona zdrowia i życia nie tylko tego dziecka, ale też tych, z którymi będzie miało kontakt.
Kolejnym argumentem podnoszonym przez antyszczepionkowców są niepożądane odczyny poszczepienne. W tym przypadku nie należy bagatelizować sprawy. Zwłaszcza że każdy chyba rodzic chce dla swojego dziecka jak najlepiej. Rzeczywiście, jak w przypadku dosłownie każdego leku, może się zdarzyć, że organizm zareaguje niewłaściwie na szczepionkę i wystąpi jakiś skutek uboczny. Tyle tylko, że przypadki realnego zagrożenia zdrowia i życia dziecka są wyjątkowo rzadkie.
Odmowa szczepienia dziecka to nie tylko postępowanie niezgodne z prawem, ale i duży błąd. Szczepiąc dzieci chronimy je przed naprawdę groźnymi chorobami, które we współczesnym społeczeństwie trudno nam sobie nawet wyobrazić. Dlatego, że nasi rodzice i dziadkowie nie kaprysili i zaszczepili siebie i nas samych.