Albo zaczniemy ścigać podpalaczy punktów szczepień jak za terroryzm, albo z nimi przegramy

Prawo Zbrodnia i kara Zdrowie Dołącz do dyskusji (649)
Albo zaczniemy ścigać podpalaczy punktów szczepień jak za terroryzm, albo z nimi przegramy

Podpalenie punktu szczepień w Zamościu to do tej pory najpoważniejsza rzecz, jakiej dokonali w swoim szaleństwie antyszczepionkowcy. I nikt chyba nie wierzy, że ostatnia. Ostatnie dni pokazują, że dochodzi do eskalacji. Zaczęło się od Grodziska, w ubiegły weekend doszła Gdynia i Poznań, teraz podpalenie. Jeśli państwo nie weźmie się na poważnie za ściganie sprawców tego – powiedzmy to otwarcie – terroru, to będzie tylko gorzej.

Podpalenie punktu szczepień w Zamościu

W nocy z niedzieli na poniedziałek nieustaleni do tej pory sprawcy podpalili w Zamościu punkt szczepień na rynku, ale też budynek miejscowego Sanepidu. Zniszczone jest wnętrze kontenera, w tym najprawdopodobniej wszystkie trzymane w nim szczepionki. Policja zabezpieczyła nagrania z monitoringu i liczy na jak najszybsze ujęcie sprawcy. Premier Mateusz Morawiecki już zapowiedział, że nie będzie tolerancji dla takich zachowań, a minister zdrowia Adam Niedzielski określił to aktem terroru.

Jeszcze w maju Rafał Chabasiński pisał na łamach Bezprawnika, że nękanie ministra Niedzielskiego wskazuje, iż radykalny ruch antyszczepionkowy to kiełkujący terroryzm. Dziś wiemy, że to, co kiełkowało w maju, w lipcu i sierpniu przeszło do działania. Zwiastun mieliśmy w Grodzisku Mazowieckim, gdzie antyszczepionkowcy dokonali szturmu na punkt szczepień i przy okazji pobili broniących go ochroniarzy. W minioną sobotę kolejna grupa słownie zaatakowała załogę Szczepibusa w Gdyni – tu policja na szczęście była na miejscu i nie doszło do eskalacji. Ale takie wydarzenia niestety inspirują kolejne grupy, które będą to robić nadal. Do czasu aż państwo zacznie w tej sprawie działać zdecydowanie.

Te napaści to terroryzm

Według kodeksu karnego przestępstwem o charakterze terrorystycznym jest czyn zabroniony, popełniony w celu między innymi: poważnego zastraszenia wielu osób, zmuszenia organu państwa do podjęcia lub zaniechania danych działań, albo wywołania poważnych zakłóceń w ustroju lub gospodarce RP. A także groźba popełnienia takiego czynu. Czy podpalenie punktu szczepień w Zamościu ma taki charakter? Ależ oczywiście. Przesłanka zastraszenia wielu osób nie budzi bowiem żadnych wątpliwości. Antyszczepionkowcy chcą wywołać wrażenie, że wizyta w punkcie szczepień może się źle skończyć. Nie mam też wątpliwości, że sprawcy dążą do tego, by polski rząd zaniechał realizacji Narodowego Programu Szczepień, co wypełnia drugą przesłankę.

Tymczasem na razie opinia publiczna dowiedziała się jedynie o tym, że sprawcy napaści na punkt w szczepień w Grodzisku Mazowieckim zostali zwolnieni do domów (w dodatku były to jedynie dwie osoby). W Gdyni też antyszczepionkowcy odpowiedzialność poniosą jedynie za branie udziału w nielegalnym zgromadzeniu (choć tu działanie policji można zrozumieć, bo skończyło się na zakłócaniu szczepień przed megafon). W przypadku Zamościa sprawa jest jednak zdecydowanie najpoważniejsza. I, jeżeli dojdzie do zatrzymania, organy państwowe powinny potraktować sprawcę właśnie jak terrorystę, a nie jak kogoś kto po prostu dokonał zwykłego podpalenia.

Państwo musi zadziałać

To jest właśnie ten moment, w którym antyszczepionkowcami powinna na poważnie zająć się Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. To ona jest stworzona po to, by przeciwdziałać najbardziej niebezpiecznym zjawiskom. A sytuacja jest szalenie poważna – w tym samym czasie zbliża się do nas przecież kolejna, jesienna fala zachorowań i trwa walka z czasem o zaszczepienie jak największej części społeczeństwa. A zachęty do szczepień mogą przestać działać jeśli ludzie zaczną bać się o siebie idąc na zabieg. Państwo musi zadziałać i pokazać swój autorytet. Podczas Strajku Kobiet policja nie miała problemu z okładaniem manifestujących pałką teleskopową. A teraz, przy realnym zagrożeniu terrorem, ma pozostać bierna? Oby nie.