Och co za ironia losu. Wystarczyły doniesienia o ognisku odry w Pruszkowie, aby okoliczne przychodnie wypełniły się rodzicami. Najwidoczniej widmo śmierci własnego dziecka sprawia, że zapomina się o głupotach, Big Pharmie i zwraca się ku osiągnięciom nauki.
Od kilku dni media donoszą o ognisku odry w Pruszkowie. Według ostatnich doniesień zachorowało 17 osób. Całkiem prawdopodobne, że w kolejnych dniach będziemy słyszeć o kolejnych przypadkach, ponieważ odra jest chorobą, która bardzo łatwo się rozprzestrzenia. Główny Inspektor Sanitarny uspokaja, że pomimo rosnącej w siłę grupy antyszczepionkowców, nie grozi nam epidemia. Wciąż odpowiednia ilość osób przyjęła zalecane szczepienia, co powinno powstrzymać rozprzestrzenianie się choroby. Trzeba jednak pamiętać o tym, że jako społeczeństwo balansujemy na krawędzi. Poziom wyszczepienia 2017 miał wynosić 94%, a dla drugiej dawki zaledwie 93%. Poziom zalecany przez Światową Organizację Zdrowia wynosi 95%. Dlatego odra wróciła do Polski.
Epidemia nam nie grozi, ale trudno nie zwrócić uwagi na dwukrotny wzrost zachorowań na odrę. GIS w swoim komunikacie przypomniał:
Na terenie Polski, w okresie od 1 stycznia do 15 października 2018 r. zarejestrowano 128 przypadków zachorowań na odrę. W analogicznym okresie roku 2017 zgłoszono ich 58.
Niemniej jednak medialna gorączka związana z ogniskiem odry w Pruszkowie wystarczyła, żeby rodzice masowo ruszyli do przychodni, żeby zaszczepić swoje dzieci. O panice w Pruszkowie pisze Wirtualna Polska. Ilość chętnych do zaszczepienia dzieci jest tak duża, że dodatkowe szczepionki trzeba było zamawiać prosto z hurtowni. Złośliwi twierdzą, że całą ta medialna gorączka to nic innego, jak właśnie efekt propagandy koncernów farmaceutycznych, które w ten sposób chciały pozbyć się zalegających w hurtowniach szczepionek. Oczywiście ich termin ważności miał zbliżać się ku końcowi.
Odra w Polsce – wystarczy groźba epidemii, aby wyczerpać zapasy szczepionek w przychodniach
Niezależnie od tego, czy to efekt światowego spisku Big Pharmy, czy jednak faktyczna troska, dzieci niewątpliwie na tym skorzystają. Szkoda, że w imię szaleństwa swoich rodziców, to właśnie one są najbardziej narażone na niebezpieczeństwa związane z zachorowaniami. Niemniej jednak bardzo mnie cieszy, że tak niewiele wystarczy, żeby nawet bardzo zagorzali piewcy teorii spiskowych przypomnieli sobie, że ta cała nauka jednak nie jest taka głupia. Z drugiej strony to niezwykła ironia losu. Jednak kiedy okazuje się, że ta śmiertelna choroba nie szaleje gdzieś w dalekim kraju, tylko w naszym niewielkim Pruszkowie i nasze dzieci są faktycznie zagrożone, to chowamy aluminiową czapeczkę do szuflady i zwracamy się ku osiągnięciom nauki.
Oczywiście cieszę się, że rodzice zdecydowali się zaszczepić swoje dzieci. Mimo wszystko nie ukrywam, że okoliczności tego są niezwykle zabawne. Moja babcia zwykła mawiać, że groźne psy zazwyczaj najgłośniej szczekają, kiedy są za płotem. Wystarczy jednak ten płot zabrać, a pies zaczyna kulić ogon pod siebie.