Opłata reprograficzna, czyli jak podatek od smartfonów stał się podatkiem od wszystkiego, ale nie od smartfonów

Państwo Podatki Dołącz do dyskusji (63)
Opłata reprograficzna, czyli jak podatek od smartfonów stał się podatkiem od wszystkiego, ale nie od smartfonów

Dobra wiadomość jest taka, że nowych podatków od smartfona już nie będzie. Zła – że podrożeje właściwie każda elektronika, która nie jest smartfonem. Zdrożeją nawet pendrive’y czy poczciwe „czyste” płyty CD.

Opłata reprograficzna według wstępnych założeń miała objąć przede wszystkim smartfony. Wszystko po to, by „zrekompensować” artystom utracone pieniądze z powodu kopiowania ich utworów. A rządowi eksperci uznali, że ich dzieła są najczęściej kopiowane właśnie przez smartfony (co zresztą pewnie jest prawdą).

Coś najwyraźniej się zmieniło. Rząd zaprezentował właśnie projekt nowej opłaty. I okazuje się, że… nie ma tam nic na temat smartfonów. Dodatkowo opodatkowane będzie natomiast wszystko inne.

Opłata reprograficzna. Zdrożeje komputer, zdrożeje aparat, zdrożeje Kindle

Jeśli rządowy projekt stanie się prawem, to o 4 proc. zdrożeją komputery i notebooki, pendrive’y, karty pamięci, dekodery z funkcją nagrywania, nagrywarki, odbiorniki radiowe z funkcją nagrywania czy odtwarzania, nagrywarki i wiele podobnych produktów. Nawet poczciwe płyty CD będą objęte 4-procentową opłatą. Producenci bowiem bez wątpienia przerzucą opłatę na konsumentów.

2-procentowym podatkiem będą obłożone natomiast cyfrowe aparaty fotograficzne z niewymienialnymi obiektywami oraz czytniki e-booków czy plików PDF.

Słowem – opłata reprograficzna ma objąć niemal wszystko, co elektroniczne – ale akurat nie smartfony. Gdzie tu logika? Jak w wielu politycznych działaniach, trudno to wszystko pojąć. Może rząd się bał, że dodatkowy podatek na bądź co bądź, towar pierwszej potrzeby, jednak rozwścieczy Polaków? A może po prostu bał się, że podatek od smartfonów będzie źle wyglądał od strony PR-owej?

Tak czy inaczej – rząd serwuje nam słodko-gorzką pigułkę. Z jednej strony możemy odetchnąć z ulgą, że smartfony aż tak bardzo nie zdrożeją. Z drugiej strony, rząd uderzy nas po kieszeni nie tylko, gdy będziemy kupowali nowy komputer, ale też na przykład zwykłego pendrive’a.

Niby nie zaskakuje to, że rząd szuka znowu pieniędzy w naszych kieszeniach. Przecież nowe opłaty są wprowadzane co chwilę. Opłatę cukrową jednak jakoś jeszcze można wytłumaczyć, że „chodzi przecież o nasze zdrowie”. A jak wytłumaczyć w epoce cyfryzacji podatek, który przeszkodzi się nam cyfryzować? Który będzie przeszkodą dla biedniejszych osób z mniejszych miejscowości, by sobie kupić laptopa czy podobny sprzęt?

Jasne – rząd ma wytłumaczenie, że chodzi o artystów. Ale tak samo sensowne tłumaczenie, jak to, że podatek cukrowy tak naprawdę nie jest podatkiem tylko „opłatą prozdrowotną”.