Mam wrażenie, że minister Pełczyńska-Nałęcz nie przeczytała uzasadnienia do prezydenckiego weta
Prezydent zawetował ustawę o zmianie ustawy o podatku akcyzowym. Prawdę mówiąc, było to do przewidzenia. Karol Nawrocki deklarował w końcu, że nie podpisze ustaw, które zakładają podwyżki podatków. Do tej pory złamał się tylko raz, gdy chodziło o podniesienie stawki CIT bankom. Równocześnie nie ma najmniejszych wątpliwości, że planowana podwyżka akcyzy na alkohol miała przede wszystkim cel czysto fiskalny. Ot, szybki skok na pieniądze Polaków gustujących w niezdrowych produktach, który miałby pomóc w łataniu dziury budżetowej ziejącej na 271,7 mld zł w przyszłym roku.
Wydawać by się mogło, że weto kończy sprawę. Tak się jednak nie stało. Minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz zapowiedziała, że jej partia Polska 2050 złoży ponownie projekt ustawy o podwyżce akcyzy. Ma to być właściwie ten sam projekt, co zawetowany. Jedyną istotną różnicą byłoby wprowadzenie mechanizmu nakazującego przekazania każdej złotówce dodatkowego zysku z tego podatku na ochronę zdrowia.
Pełczyńska-Nałęcz uzasadniła to posunięcie na swoim profilu w serwisie X w następujący sposób:
Panie Prezydencie, mówimy »sprawdzam«. Jeśli powodem weta na podwyższenie akcyzy alkoholowej faktycznie był brak gwarancji, że pieniądze pójdą na ochronę zdrowia, a nie czyjaś »gorąca prośba«, to właśnie to zmieniamy.
Prawdę mówiąc, mam wrażenie, że politycy Polski 2050 nie zrozumieli, co prezydent Karol Nawrocki miał na myśli, gdy wetował ustawę. Tak się składa, że kancelaria obecnego prezydenta dba o to, by uzasadnienie każdej odmowy podpisania ustawy znalazło się na stronie internetowej głowy państwa. Dzięki temu możemy zapoznać się z tokiem myślenia prezydenta. Nie da się ukryć, że wcale nie chodziło tutaj o "brak gwarancji, że pieniądze pójdą na ochronę zdrowia":
Podsumowując, choć cel w postaci ograniczenia szkodliwego spożycia alkoholu oraz ochrony zdrowia publicznego zasługuje na pełne poparcie, to sposób realizacji tego celu powinien pozostawać w zgodzie z zasadami państwa prawa. Skuteczna polityka publiczna w tym obszarze nie może opierać się na rozwiązaniach doraźnych i fiskalnych, wprowadzanych z pominięciem odpowiedniego okresu dostosowawczego, lecz powinna łączyć działania prewencyjne, edukacyjne i regulacyjne z poszanowaniem konstytucyjnych gwarancji stabilności i przewidywalności prawa.
Tym samym Polska 2050 postanowiła złożyć projekt, który nie rozwiązuje kluczowych zastrzeżeń prezydenta. Można się więc spodziewać, że nawet w razie jego przegłosowania, skończy się dokładnie tak samo. Problem w tym, że to wcale nie jest w nim najgorsze.
Pieniądze z akcyzy na alkohol miałyby trafić na ochronę zdrowia. Tylko jak właściwie Polska 2050 chce to wymusić?
Wydaje mi się, że politycy Polski 2050 ulegli przekonaniu, że Polakom tak bardzo zależy na zwiększeniu nakładów na opiekę zdrowotną, że są w stanie zaakceptować każdą legislacyjną akrobację, która nie jest podniesieniem składki zdrowotnej. Podnosząc postulat akcyzy z automatycznym przelewem na ochronę zdrowia, zaspokajaliby z jednej strony to pragnienie, uczyniliby podwyżkę akcyzy nieco bardziej znośną, a także postawili prezydenta w trudnej sytuacji. Ktoś złośliwy mógłby dodać, że tonąca Polska 2050 w ten sposób miałaby szansę ponownie zaistnieć w świadomości wyborców.
Wiemy już, że prezydent może po prostu wzruszyć ramionami i odesłać swoich politycznych adwersarzy do treści uzasadnienia. Wątpię także w to, czy podwyżka akcyzy rzeczywiście stanie się łatwiejsza do zaakceptowania, jeśli pieniądze trafią na ochronę zdrowia. Zacznijmy od tego, że Polacy coraz częściej kwestionują to, że samo dosypywanie pieniędzy do niezbyt wydolnego systemu rzeczywiście cokolwiek w nim poprawi.
Równocześnie w grę wchodzi dość naturalna niechęć do tego, by osobiście odczuć konieczność zwiększenia jakichkolwiek danin publicznoprawnych. Zawsze to lepiej, gdy płaci ktoś inny. Podniesienie akcyzy na alkohol wciąż uderzyłoby w większość mieszkańców naszego kraju, którym zdarza się spożywać napoje wyskokowe. Trudno byłoby się spodziewać wdzięczności za uderzenie po kieszeni, niezależnie od sposobu wydatkowania pozyskanych w ten sposób środków.
Kolejny problem jest taki, że dyskurs w sprawie polityki antyalkoholowej przesuwa się zgodnie z prezydencką sugestią w stronę działań prewencyjnych, a więc ograniczeń w dostępności alkoholu. Sama Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz zwróciła uwagę na projekt nowelizacji ustawy o wychowaniu w trzeźwości, która zawiera dość daleko posunięte rozwiązania w tym kierunku. Co ciekawe, projekt ten pochwalił także prezydent Karol Nawrocki w uzasadnieniu do zawetowania podwyżki akcyzy. Mnie również podobają się pomysły w nim zawarte, z wyjątkiem faktycznego zakazu sprzedaży alkoholu przez internet. Istnieją więc alternatywy, które są w stanie uzyskać szeroką akceptację wśród polityków, społeczeństwa i dziennikarzy-malkontentów.
Warto także zwrócić uwagę na legislacyjny aspekt podwyżki akcyzy z automatycznym przelewem na ochronę zdrowia. Jak to w końcu zorganizować? Jeżeli ustawa wprowadzi transfer pieniędzy bezpośrednio do NFZ z pominięciem budżetu państwa, to będziemy mieli tak naprawdę do czynienia z wprowadzeniem dodatkowej opłaty, będącej nakładką na podatek akcyzowy. Wszystko przez definicję podatku z ordynacji podatkowej, którą urzędnicy tak lubią się zasłaniać za każdym razem, gdy ktoś im wypomni abonament RTV albo podatek cukrowy. Takie rozwiązanie wprowadza niepotrzebny chaos prawny.
Jeśli zaś pomysł sprowadza się do dyrektywy dla Ministra Finansów i szerzej rządu, by po prostu uwzględnić to w budżecie, to określiłby pomysł mianem zawracania głowy wszystkim zainteresowanym. W razie potrzeby i tak rządzący mogą zdecydować, że inne środki na ochronę zdrowia – przypadkiem zupełnym w tej samej wysokości, co zyski z podniesienia akcyzy – zostaną przesunięte gdzie indziej. Tym samym byłaby to całkowicie pusta gwarancja.