Obecny lockdown skłania wielu przedsiębiorców do szukania rozwiązania na przetrwanie – niektórzy myślą o zawieszeniu prowadzonej działalności, inni o otwarciu postępowania restrukturyzacyjnego. W obu przypadkach jednak trzeba oddać całą kwotę pobraną w ramach tzw. tarczy finansowej.
O sprawie pisze dzisiejszy DGP. Chodzi o tarczę finansową, obsługiwaną przez Polski Fundusz Rozwoju, z której skorzystało niemalże 350 tys. firm. Mało kto jednak dziś pamięta, że zgodnie z regulaminem przyznawania subwencji, który każdy beneficjent zaakceptował, pieniądze trzeba oddać, jeśli w ciągu 12 miesięcy od otrzymania środków zaprzestanie się prowadzenia działalności gospodarczej (w tym ją zawiesi) lub otworzy postępowanie upadłościowe bądź restrukturyzacyjne.
Oznacza to ogromny kłopot dla wielu przedsiębiorców. Dziś bowiem wiele mikrofirm chciałoby zawiesić działalność, zaś niektóre większe otworzyć postępowanie restrukturyzacyjne. Nikt jednak nie chce zwracać kwoty wypłaconej subwencji, bo to by większość firm dobiło w chwilę.
Polski Fundusz Rozwoju wskazał, że środki z tarczy były znaczące i powinny zabezpieczyć płynność firm co najmniej do końca tego roku. A dane, które fundusz przeanalizował, pokazują, że depozyty przedsiębiorstw są na wysokim poziomie, co świadczy o tym, że firmy mają bufor finansowy. Dodatkowo rząd zapowiedział wsparcie dla sektorów objętych restrykcjami wskutek jesiennej fali pandemii koronawirusa.
Co mówią prawnicy?
Prawników jednak te argumenty nie przekonują. Adwokat Radosław Płonka, ekspert BCC, uważa, że raptem miesiąc temu rządzący nie zdawali sobie sprawy z tego, że niezbędny będzie kolejny lockdown. Nie wolno więc oczekiwać od przedsiębiorców, że oni będą przygotowani do obecnej sytuacji.
Z kolei radca prawny prof. Mariusz Bidziński twierdzi, że jeśli państwo wprowadziło kolejny lockdown, to nie może podwójnie karać przedsiębiorców – zarówno brakiem możliwości zarobkowania, jak i zobowiązywaniem do zwrócenia przyznanej kilka miesięcy temu pomocy. Tym bardziej że skala nawrotu epidemii zaskoczyła wszystkich. Bidziński uważa, że w tej sytuacji zastosowanie znalazłaby klauzula rebus sic stantibus i przedsiębiorcy, od których Polski Fundusz Rozwoju zażądają zwrotu subwencji z powodu np. zawieszenia działalności gospodarczej, będą mogli wystąpić do sądu i powoływać się na nadzwyczajną zmianę stosunków.