To chyba pierwszy od dawna projekt ustawy o podatku katastralnym
Na swój sposób podziwiam Partię Razem za to, że jako jedyna siła polityczna w Polsce jest gotowa otwarcie proponować Polakom i kolegom po fachu w Sejmie wprowadzenie podatku katastralnego. Nie dość, że od lat danina ta znajdowała się w programie partyjnym, to teraz Razem złożyło konkretny projekt ustawy o podatku antyspekulacyjnym.
Z całą pewnością nie mam nic przeciwko tej nazwie i będę się jej trzymać. Katastralny podatek antyspekulacyjny jest w końcu czymś zupełnie innym od podatku powszechnego. Wcale nie chodzi o fiskalną estetykę, którą forsują rozmaici eksperci, ale o konkretne rozwiązanie mające uderzyć nieruchomościowych spekulantów po kieszeni. Celem tego, co ja nazywam "współczesnym domiarem", jest zwiększenie podaży mieszkań poprzez drastyczne ograniczenie opłacalności inwestowania w te aktywa. Oficjalna propozycja nazywa się jednak: "podatek od nadwyżki nieruchomości mieszkalnych".
Podatek antyspekulacyjny według Partii Razem miałby stanowić dodatkowy zastrzyk pieniędzy dla gmin, w których leżą nieruchomości nim objęte. Skoro mowa o wariancie katastru, to podstawą opodatkowania byłaby wartość takiego lokalu mieszkalnego. Stawę projekt uzależnia od jej ilości w posiadaniu jednego podatnika:
Stawka podatku od nadwyżki nieruchomości mieszkalnych wynosi:
a. od trzeciej do piątej nieruchomości mieszkalnej włącznie – 1% wartości nieruchomości rocznie;
b. od szóstej do ósmej nieruchomości mieszkalnej włącznie – 2% wartości nieruchomości rocznie;
c. od dziewiątej i kolejnych nieruchomości mieszkalnych – 3% wartości nieruchomości rocznie.
Nieopodatkowane pozostają dwa najdroższe domy lub mieszkania w posiadaniu podatnika. Na razie nie mamy do czynienia z niczym specjalnie odkrywczym. Podobne propozycje w przestrzeni publicznej pojawiają się już od jakiegoś czasu. Jakoś projektu można ocenić tak naprawdę po tym, jak jego autorzy poradzili sobie z jedną z głównych wad podatku katastralnego w postaci wyceny nieruchomości.
Partia Razem znalazła ciekawe rozwiązanie problemu wyceny
Partia Razem chciałaby w miarę możliwości uniknąć nabijania pieniędzy rzeczoznawcom kosztem podatników. W pierwszej kolejności stawia więc na mechanizm automatycznego szacowania wartości opodatkowanej nieruchomości.
Wartość nieruchomości mieszkalnej ustala się jako medianę cen transakcyjnych pięćdziesięciu najbliższych geograficznie transakcji nieruchomości o podobnych parametrach, zgromadzonych w Rejestrze Cen Nieruchomości, zawartych w okresie trzydziestu sześciu miesięcy poprzedzających ustalenie wartości.
Przez "podobne parametry" rozumiemy nieruchomości o podobnej powierzchni użytkowej lokalu lub całkowitej budynku o odchyleniach nieprzekraczających 30 proc. Co w sytuacji, gdy nie znajdzie się 50 podobnych transakcji? Wtedy korzystamy z tego, co mamy, o ile będzie ich przynajmniej 10. Jeśli i tego wymogu nie uda się spełnić, to w grę wchodzi rzeczoznawca. Godną pochwały propozycją jest przerzucenie kosztu wyceny na organ dokonujący wyliczenia podstawy podatku. Prawdopodobnie będzie to gmina.
Co w sytuacji, jeśli nie zgadzamy się z wyceną dokonaną przez organ albo rzeczoznawcę? Jeżeli znacząco odbiega ona od wartości rynkowej, to zyskalibyśmy prawo do zażądania ponownego ustalenia podstawy opodatkowania. Dokona go biegły rzeczoznawca na nasz koszt.
Muszę przyznać, że nie jest to zły mechanizm. Co prawda Rejestr Cen Nieruchomości jeszcze nie działa w pełni, ale teoretycznie ma rozwinąć skrzydła w przyszłym roku. Tym samym podatek antyspekulacyjny ma wszystko, by spełnić swoje zadania bez wprowadzenia ogólnokrajowego chaosu. Są jednak w projekcie pewne rozwiązania, które nie pozwalają mi całkowicie mu przyklasnąć.
Podatek antyspekulacyjny nie będzie potrzebny, jeśli uda nam się wyeliminować lukę mieszkaniową
Niepokój budzi przede wszystkim definicja nieruchomości na potrzeby projektowanej ustawy:
Przez nieruchomość mieszkalną w rozumieniu ustawy rozumie się:
a. lokale mieszkalne;
b. budynki mieszkalne;
c. budynki o funkcji mieszanej, w części przeznaczonej na cele mieszkaniowe
Czegoś mi tutaj brakuje. Spekulacyjne "mikrokawalerki" to bardzo często lokale użytkowe, które oficjalnie nie mają przypisanej funkcji mieszkalnej. Można się spodziewać wzrostu popularności tego sposobu na obchodzenie prawa po hipotetycznym przyjęciu propozycji Razem. Kłopotliwe może się również okazać uznanie jakichkolwiek posiadanych udziałów we własności nieruchomości za jej posiadanie. Nie ma się co oszukiwać: rozwiązanie jest proste – przepisać kłopotliwe mieszkanie na kogoś z rodziny. Wydaje się jednak, że akurat tego problemu ominąć się nie da.
Prawdę mówiąc, nie miałbym nic przeciwko wejściu w życie takiego podatku antyspekulacyjnego, choć szanse są na to znikome. Trudno się spodziewać poparcia ze strony posłów, z których prawie 20 proc. zarabia na wynajmie nieruchomości. W odwodzie czeka wysokie prawdopodobieństwo prezydenckiego weta. Być może jednak nie będzie potrzeby jego wprowadzania? W końcu aktualne prognozy sugerują, że luka mieszkaniowa w Polsce zniknie w ciągu 3-5 lat. Zapewne trzeba będzie jeszcze trochę poczekać, aż mieszkania w metropoliach – bo to z nimi jest największy problem – rzeczywiście staniały.