Polacy pokochali tanie zakupy na chińskich serwisach. Nic dziwnego – towary są tam w końcu wyraźnie tańsze niż u europejskiej konkurencji. To się jednak może skończyć, bo wraz z początkiem lipca wchodzi „podatek od AliExpress” – a ściślej mówiąc, opłata VAT od tanich artykułów, kupionych poza Unią.
Polscy konsumenci zdążyli się już przyzwyczaić, że zakupy na AliExpress potrafią być bardzo tanie. To się jednak zmienia. Wraz z początkiem lipca na poziomie całej Unii zniesione jest zwolnienie podatku towarów o wartości poniżej 22 euro (czyli ok. 100 zł).
Czemu to oznacza małą rewolucję dla polskiego konsumenta? W Polsce teoretycznie wyłączenie nie obowiązywało. W praktyce było jednak często zwyczajnie omijane. Bywało, że przesyłki były kierowane do jakiegoś kraju Unii – i dopiero potem trafiały do Polski. A VAT ostatecznie nie był opłacany. Teraz, ze względu na to, że prawo obejmie całą Unię, będzie to zdecydowanie trudniejsze.
Jak będziemy płacić podatek od AliExpress?
No właśnie, jak to wszystko będzie wyglądało w praktyce? Teoretycznie podatek VAT powinien być doliczony już w momencie zakupu. A najtańsze towary z Chin powinny być po prostu droższe o wysokość tej daniny. Niektórzy przewidują, że to już koniec zakupów „po taniości” na azjatyckich serwisach.
Czy tak naprawdę się stanie? Pewnie pokusa, żeby ciągle omijać VAT będzie spora – i dla klientów, i dla sprzedawców. Pytanie więc, jak bardzo służby krajów UE będą przyglądały się handlowi internetowemu. A skala transakcji pomiędzy chińskimi sprzedawcami a europejskimi klientami mała nie jest, więc zadanie może być dość skomplikowane.
Zmiany w opodatkowaniu zakupów dziwić nie mogą, bo handel online staje się coraz potężniejszą częścią gospodarki. Globalnie stanowi już około 19 procent całej sprzedaży, choć w Polsce jest to niewiele ponad 9 proc. A rządy krajów z przerażeniem patrzyły od dłuższego czasu, jak „wycieka” im podatek VAT od zakupów z Chin czy innych krajów Azji. „Podatek od AliExpress” też jest pewnie wynikiem lobbingu europejskich serwisów, które uważały (nie bez przyczyny), że Chińczycy grają tu nie fair. Wydaje się jednak, że azjatyckie serwisy są tak mocno rozpędzone, że nowe regulacje wcale nie muszą zatrzymać ich ekspansji.