W narodzie panika. Państwo po latach względnego spokoju upomniało się o spełnienie patriotycznego obowiązku, a tymczasem rząd zajmuje się sprawami premii do piłkarzy.
Wieści na temat ewentualnego wzywania setek tysięcy Polaków na dodatkowe ćwiczenia rozchodzą się pocztą pantoflową. Coś się dzieje. Ktoś coś słyszał. Szwagier sąsiada. I tym podobne.
W zasadzie nikt nic nie wie
I tak się zastanawiam czy żyjemy w XVII wieku w Rosji, czy jednak jesteśmy obywatelami cywilizowanego kraju. Skoro rząd postanowił szkolić obywateli, do czego ma zresztą prawa (inna sprawa czy słuszne), to dlaczego nie robi tego w profesjonalny sposób?
Moi koledzy i ja czujemy się trochę tak, jakbyśmy zaraz mieli wyjść do sklepu po bułki i wrócić za 3 miesiące po urokliwym kwartale na poligonie bez kontaktu z przyjaciółmi i rodziną.
Mamy swoje biznesy, zatrudniamy ludzi, mamy zobowiązania zawodowe. I teraz to wszystko (jak gdyby sytuacja gospodarcza nie wystarczała) zaczyna stać w cieniu masowych powołań na ćwiczenia. To znaczy – rzekomo masowych powołań na ćwiczenia.
Czytaj też:
- Polacy idą w kamasze! Szykuje się masowy pobór do wojska na obowiązkowe ćwiczenia
- Te osoby nie muszą się bać, że wojsko wezwie je na ćwiczenia
Przecież to nie ma prawa się tak odbywać
Zakładam, że przeszkolenie społeczeństwa nie jest niczym – biorąc pod uwagę sytuację w Ukrainie – szokującym. Ale dlaczego kolejny raz tego typu akcja odbywa się z pominięciem komunikowania tego w sferze publicznej? Przecież to nie są aż tak tajne działania, że jasno przedstawiając zasady, wyświadczylibyśmy przysługę naszemu zabotoksowanemu wrogowi z Moskwy.
Ja chciałbym jasno się dowiedzieć, kto może spodziewać się wezwania na ćwiczenia, ile będą one trwały, w jaki sposób i w jakim miejscu należy się na nie przygotować, czy jest jakiś sposób, by się na nie przygotować, no i przede wszystkim – co z pracą? Bo może da się wyrwać pracownika etatowego z firmy, ale są ludzie, którzy nie mają takiego komfortu. Ja w swoim życiu nie byłem na przykład na L4, wypłacam wynagrodzenia ludziom, prowadzę liczne bieżące sprawy firmy i prawdę powiedziawszy sam się zastanawiam do czego po trzydziestu dniach nieobecności dane byłoby mi wracać. A przecież takich ludzi są tysiące, jeśli nie miliony.
Politycy potrafią zwołać konferencję, bo ktoś napadł krowę na granicy z Białorusią, ale nie są w stanie czytelnie, klarownie i w cywilizowany sposób wytłumaczyć społeczeństwu dlaczego ich wolności obywatelskie będą teraz w tak radykalny sposób ograniczane?