Ministerstwo Obrony Narodowej projektuje właśnie rozporządzenie określające liczbę osób, które czekają ćwiczenia wojskowe. Polacy najwyraźniej przeżyli szok, bo mowa o 200 tysiącach osób. Wygląda to na wręcz masowy pobór do wojska. W rzeczywistości udział w takich ćwiczeniach to nasz obywatelski obowiązek, który istnieje od lat. Czy państwo zaczyna go egzekwować?
Odbycie ćwiczenia wojskowego stanowi realizację konstytucyjnego obowiązku obywatela RP
Nawet 200 tysięcy Polaków d0 50 roku życia może w przyszłym roku pójść w kamasze. Byłby to skutek projektowanego właśnie rozporządzenia Ministra Obrony Narodowej, które określa liczbę osób mających odbyć obowiązkowe ćwiczenia wojskowe. Nie chodzi bynajmniej o terytorialsów, nowy zaciąg żołnierzy zawodowych czy aktywną rezerwę. To są zupełnie odrębne pule rekrutów przewidziane w projekcie.
Wiadomość o tym, że czeka nas masowy pobór, zelektryzowała polskie społeczeństwo. Cały problem miałby polegać na tym, że obowiązek odbycia ćwiczeń wojskowych objąłby osoby, które nie miały żadnej styczności wojskowej poza jednorazowym stawieniem się przed komisją i otrzymaniem kwalifikacji kategorii wojskowej. Osoby z kategorią A mogą teoretycznie spodziewać się wezwania.
Wśród tych 200 tysięcy powołanych na ćwiczenia z całą pewnością znajdą się osoby, które wcale nie wyrażały chęci służby w wojsku. W tym przypadku ich chęci nie mają większego znaczenia. Konstytucja RP zawiera bowiem nie tylko prawa i różne sprytne wrzutki, ale także cały zestaw obywatelskich obowiązków. Zgodnie z art. 85 należy do nich obowiązek obrony ojczyzny. Jego zakres i formę określa ustawa, która z kolei przewiduje powoływanie obywateli na obowiązkowe ćwiczenia wojskowe.
Jak się łatwo domyślić, za uchylanie się od spełnienia tego obowiązku grozi kara. Zgodnie z art. 144 kodeksu karnego, uchylanie się od odbywania służby wojskowej to przestępstwo zagrożone karą nawet 3 lat pozbawienia wolności. Przypadki mniejszej wagi karane są grzywną, ograniczeniem wolności, lub nawet rokiem w więzieniu.
Taki krótkotrwały pobór do wojska potrwa najwyżej 30 dni, a armia jeszcze nam za nasz czas zapłaci
Rezerwiści wraz z wezwaniem na ćwiczenia otrzymują przydział mobilizacyjny, a więc wskazanie im jednostki, do której mają się stawić. Kolejny istotny dokument to karta powołania. Tą rezerwista powinien otrzymać nie później niż na 14 dni przed terminem odbycia ćwiczeń.
Nasz krótkotrwały pobór do wojska może mieć formę szkolenia jednodniowego. Wojsko może sobie także postanowić, że będzie nas ćwiczyć przez 30 lub 90 dni. Te ostatnie dotyczą jednak oficerów i podoficerów lub żołnierzy rezerwy będących kandydatami do uzyskania któregoś z tych wyższych stopni wojskowych.
Trzydziestodniowe szkolenie ma na celu zgrywanie poszczególnych pododdziałów i przygotowywanie rezerwistów do wykonywania zadań na funkcjach wynikających z przydziału mobilizacyjnego. Można powiedzieć, że to takie porządne szkolenie wojskowe, niesprowadzające się jedynie do przebrania grupy cywili w mundur, maszerowania i opcjonalnie nauki strzelania z karabinu.
Są jednak pozytywy. Przede wszystkim, jednostka wojskowa zapłaci nam za każdy dzień udziału w ćwiczeniach. Wysokość uposażenia uzależniona jest od stopnia wojskowego. Nieprzeszkoleni to szeregowcy, którzy mogą liczyć na 117,13 zł netto dziennie. Nasz pracodawca jest ustawowo zobowiązany do dania nam urlopu bezpłatnego na czas szkolenia.
Nie ma się co oszukiwać: dopóki graniczymy z Rosją, dopóty Polacy powinni traktować obronność poważnie
Kolejną dobrą wiadomością jest to, że liczba 200 tysięcy rezerwistów wezwanych na obowiązkowe ćwiczenia to jedynie próg maksymalny. Wojsko może z niego skorzystać, może też zdecydować, że aż tylu rezerwistów nie musi w przyszłym roku przećwiczyć. Przedstawiciele Wojska Polskiego przekonują, że wezwania otrzymują te osoby, które dysponują kwalifikacjami, których nasza armia akurat potrzebuje.
Czy jest więc powód do strachu, czy oburzenia? Niespecjalnie. Obowiązkowe ćwiczenia wojskowe to jeszcze nie pobór do wojska znany z czasów sprzed 2009 r. Obowiązkowa powszechna służba wojskowa nigdy nie została w Polsce zniesiona. Co najwyżej zawieszono jej najbardziej tradycyjną formę.
Nie sposób także nie zauważyć, że jeszcze przed wejściem w życie nowej ustawy o obronie ojczyzny wojsko mogło wzywać dziesiątki tysięcy Polaków na obowiązkowe ćwiczenia rezerwistów. Na przykład w 2020 r. limit wynosił 80 tysięcy mężczyzn. Bardzo interesująco wyglądało to w zeszłym roku. Plany powołań rezerwistów wówczas również zakładały przećwiczenie 200 tysięcy osób. Niebo jakoś nam na głowy nie spadło, świat się nie zawalił.
Trudno byłoby także udawać, że sytuacja za naszą wschodnią granicą nie uległa w ciągu tego roku destabilizacji. Cały czas wisi nad nami widmo jakiegoś kolejnego szaleńczego ruchu ze strony władz Federacji Rosyjskiej. Nie wydaje się, żeby bezpieczeństwo Polski było jakoś dużo bardziej zagrożone niż wcześniej, Rosja przecież nijak nie może wygrać wywołanej przez siebie wojny. Lepiej jednak dmuchać na zimne i poważnie podchodzić do naszych obywatelskich obowiązków.