Polska nie chce Lwowa. Plotki na ten temat rozsiewa rosyjska biedota

Zagranica Dołącz do dyskusji (97)
Polska nie chce Lwowa. Plotki na ten temat rozsiewa rosyjska biedota

Jeśli chodzi o Lwów sprawa jest prosta – to ukraińskie miasto i wszyscy mu życzymy jak najlepiej. W granicach Ukrainy. 

Granice Polski wielokrotnie zmieniały się na przestrzeni lat. Te po II Wojnie Światowej naprawdę nam się udały, Polska geograficznie przesunęła się na zachód Europy i to widać w naszej obecnej mentalności, to także widać w naszym aktualnym położeniu. Gdy ludy Białorusi i Ukrainy są kolejny już gnębione przez rosyjskiego oprawcę, granice Polski otacza europejska strefa ekonomiczna i baterie rakiet Patriot. Jakby Piłsudski to przeczytał, to rozpłakałby się ze szczęścia.

To oczywiście oznaczało też, że z granic Polski zniknęło kilka pięknych miast położonych na wschodzie. Ale patrząc z perspektywy 2022 roku, powiedzmy sobie szczerze: lepiej mieć Wrocław czy Lwów? Cenniejszy jest dla nas Gdańsk czy Wilno? Przyjmując, że w cywilizowanej polityce międzynarodowej, żeby coś zyskać, trzeba też coś stracić, Stalin nieumyślnie wyświadczył Polsce naprawdę piękny prezent, przywracając Polskę w pobliże granic z czasów Bolesława Chrobrego. Jeśli cokolwiek mogłoby tam być lepsze, to tylko jakby z mapy zniknął ten parszywy Kaliningrad, nawet w całości na rzecz Litwinów.

Kolejnym z prezentów jest kształt naszego obecnego państwa, które jest jednym z najbardziej „okrągłych” krajów świata. To stwarza gigantyczny potencjał komunikacyjny, którego trochę nie wykorzystujemy. Sporo pieniędzy wydaliśmy na modernizację biedniejszych regionów Polski, bardzo pomocna była w tym również Unia Europejska.

Polska nie chce Lwowa

Uspokajam naszych przyjaciół z Ukrainy, gdyby przypadkiem natknęli się na taką informację – rozsiewa ją rosyjska propaganda oraz ewentualnie w konsekwencji te najbardziej proste umysły, które mogłyby być na nią podatne. Nie wińcie ich proszę, na pewno też macie w Ukrainie ludzi, którzy nie są za mądrzy. Na szczęście nie jest ich dużo i generalnie niewiele mogą.

Rosja to kraj, w którym ludzie nie mają w domach toalet, muszą masowo otrzymywać paczki żywnościowe od państwa, spora część kraju nie widziała na oczy smartfona, tam panuje mentalność półdzikich plemion, o których w Europie już dawno nikt nie słyszał i jedyne czym można ich karmić, to mapami zawieszonymi na ścianie, gdzie Rosja jest coraz większa.

My w Europie, a Polska leży w Europie już bardzo mocno, dobrze rozumiemy, że nie rozmiar się liczy, tylko technika. Dlatego gigantyczna Rosja ma gospodarkę na poziomie Hiszpanii. A córki rosyjskich polityków i oligarchów zamiast mieszkać w Rosji, z jakiegoś powody wybierają domy w maleńkiej Holandii.

Dlatego też przestrzegam. Opisywałem ten mechanizm na łamach Bezprawnika kilkukrotnie. Rosyjska propaganda będzie próbowała kłócić ze sobą polskie społeczeństwo, a także Polaków z Ukraińcami, wzbudzając niepewność co do naszych intencji. Nasze intencje są jasne – silna Ukraina, to silna i bezpieczna Polska. A koniec istnienia Ukrainy, może być potężnym zagrożeniem dla egzystencji Polski.

Dla nas ten Lwów to byłby problem

Przepraszam Ukraińców za to, że w ogóle pozwalam sobie „analizować” ten temat. Mam jednak nadzieję, że rozumiecie intencje – nie chodzi o kreślenie scenariuszy, które i tak są kompletnie nieprawdopodobne, a ponadto obrzydliwe, tylko raczej o rozprawienie się z kłamstwami naszego wspólnego wroga, który próbuje nas skłócić.

Nawet gdyby sama Ukraina z jakiegoś powodu chciała nam ten Lwów wcisnąć, prawdopodobnie polskie społeczeństwo wcale nie byłoby temu chętne po zobaczeniu wykresów gospodarczych. Już na przykładzie zjednoczenia Niemiec mamy ten temat przepracowany, nam się to po prostu nie kalkuluje.

Rysowanie sobie mapek świata z nowymi granicami to zabawa prymitywów, którzy nie mogą sobie pozwolić na zaspokojenie swojego poczucia wartości w inny sposób, niż abstrakcyjne, narodowe urojenia. Szczęśliwie – jest to też mentalność w naszej części świata coraz bardziej obca. Dlatego wojna z Rosją jest nie tylko wojną z bandytami, ale też wojną z archaicznymi ideami.

Mam nadzieję, że już niebawem Lwów ponownie znajdzie się w tych samych granicach co Warszawa, ale też w tych samych granicach co Berlin, Rzym i Lizbona. W granicach Unii Europejskiej, bo dziś są to jedyne znaczenie, które dla cywilizowanych narodów tego świata mają znaczenie.

Zachęcam też do obserwowania mnie na Twitterze oraz profilów Bezprawnika na TwitterzeFacebooku i Instagramie, gdzie staramy się na bieżąco walczyć z rosyjską dezinformacją w polskim społeczeństwie i internecie.

Czytaj też: