Ponieważ nasi narodowi „bohaterowie” boją się jechać do Kijowa i walczyć jak mężczyźni z jedynym realnym zagrożeniem dla Polski, stoją sobie w bezpiecznej kupce w Przemyślu i zajadając kebaba analizują czy każdy, kto przyjechał do Polski, jest dostatecznie ukraiński.
To nie do końca ich wina. To znaczy – to jest ich wina, bo są głupi. Ale też warto pamiętać, że w dużej mierze dali się oszukać kremlowskiej propagandzie. Już kilka dni temu pisałem na łamach Bezprawnika jak śmiało poczynają sobie trolle Kremla w polskim internecie. Jeśli myślisz, że jesteś obrońcą ojczyzny, bo jedziesz przeszkadzać w największej polskiej misji humanitarnej w historii, to pamiętaj, że gdzieś tam, na Uralu, w bunkrze, znudzony Putin sprawdza czy korek od szampana zmieści mu się między pośladkami i zadowolony w duchu śmieje się do siebie, że tańczysz jak ci zagrał.
Chcesz być pożytecznym idiotą Putina?
Trolle Kremla w końcu trafiły na podatny grunt
Potrafimy się w Polsce pokłócić o milion spraw, ale w dwóch jesteśmy zgodni: Robert Lewandowski powinien dostać Złotą Piłkę, a Rosja to największa zaraza, jaka kiedykolwiek przytrafiła się planecie Ziemia.
Dlatego pierwszy wojenny szturm kremlowskich trolli był kompletnie nieudany. Piszę wojenny, bo jak niedawno zdaliśmy sobie sprawę, te trolle są z nami od lat, wcześniej manipulując opinią na temat szczepień, covida i Bóg jeden wie jakich jeszcze tematów. Kiedy próbowali podsycać antyukraińskie nastroje jęcząc o Wołyniu, mało kogo to interesowało, zwłaszcza gdy w tym czasie obserwowaliśmy filmy z pociskami eksplodującymi w blokach mieszkalnych naszych bezpośrednich sąsiadów.
Kiedy opowiadali, że nie ma takiego państwa jak Ukraina, stukaliśmy się w czoło, bo kto jak kto – my wiemy, my z tą Ukrainą przez wieki byliśmy w sojuszu, razem walczyliśmy, walczyliśmy przeciwko sobie, było lepiej i gorzej, ale razem stworzyliśmy światowe imperium. Opowiadali też, że to NATO jest agresorem, a biedna Rosja tylko się broni. Ale raz jeszcze – takie rzeczy to można wciskać ludziom z Burkina Faso, a nie w kraju, w którym miliony ludzi na przestrzeni wieków wymordowali zawsze agresywni Rosjanie. Zwykle podstępnie i niehonorowo.
W centrum nadzoru kremlowskiego trollingu pracują bardzo inteligentni ludzie. Elita. Każda grupa medialna w Polsce dobrze zapłaciłaby za takich ekspertów. Oni niesamowicie sprawnie odczytują nastroje społeczne, wiedzą „co się klika”, potrafią też błyskawicznie reagować zmienianą narracją. Oni naprawdę nie mieli dobrych kart do gry. Przekonać Polaków, że „nazistowska Ukraina wraz z NATO napada na Rosję” to partia pokera, w której ma się 2 i 7 na ręce, i to w różnych kolorach.
- Czytaj też: Informacje dotyczące zamieszek w Przemyślu są fake newsami, co potwierdza policja i rząd
Odkopano kryzys emigracyjny
Ta trollowska narracja bardzo szybko ewoluowała więc w kwestie społeczne. Trolle Kremla znają nas lepiej, niż my sami. Wiedzą gdzie uderzać. Szybko zaczęto więc straszyć według kilku konkretnych motywów:
- pomaganie Ukrainie to wojna z Rosją – powielenie desperackiej narracji Putina, która ma na celu nas zastraszyć
Co ciekawe, motyw ten średnio zadziałał. Kiedy przeglądałem polskie media społecznościowe, parę osób kalkulowało „co to będzie, co to będzie”, zdecydowana jednak większość opinii ewidentnie ma już dość życia w ciągłym poczuciu zagrożenia. Od 20 lat każdy w Polsce drży, gdy Putin zwołuje orędzie. Od 20 lat każdy w Polsce z niepokojem śledzi, gdy Putin kupuje nowe czołgi. Od 20 lat mamy odruch wymiotny na widok Igrzysk Olimpijskich, bo to znaczy, że Putin zaraz kogoś napadnie. Więc kiedy w ostatnich dniach zaczęto nam grozić wojną Rosji z NATO, polskie społeczeństwo zaskakująco licznie odpowiedziało „no chodź nabotoksowana pało, załatwmy to raz na zawsze„. Nikt w Polsce nie chce wojny, ale ewidentnie jeszcze bardziej nikt w Polsce nie chce Putina.
Ponieważ narracja Zachód-Rosja nie była zbyt efektywna, zaczęto grać na strunie antyimigracyjnej. Niestety – z powodzeniem. Ale trafiono też na grunt hodowany od lat, być może nawet wspierany przez polityków, którzy jawnie działają na polecenie Rosji. Bo jak śledzi się w ostatnich dniach poczynania Grzegorza Brauna, robiącego wszystko by zdestabilizować Polskę, gdy Putin w tej samej chwili właśnie napada Ukrainę, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że to jakaś sowiecka bomba z opóźnionym zapłonem.
Nie tylko trolle, ale i wyborcy Konfederacji donoszą o wzroście przestępczości, częstszych wtargnięciach, napaściach i szamotaninach. I ja potwierdzam, takie rzeczy się dzieją, na zdjęciu poniżej uchodźca z Rosji, który zaatakował dziś polskich lekarzy pic.twitter.com/0FUleotBbh
— Jakub Kralka (@jakubkralka) March 1, 2022
Pozostałe motywy propagandy Kremla to:
- wywoływanie poczucia zazdrości względem przyjmowanych Ukraińców, już pojawiają się sugestie, że będą żyli lepiej niż miliony Polaków, nie zdziwię się, jeśli w kolejnych dniach będziemy świadkami dezinformacji sugerującej na przykład odbieranie 500 plus Polakom na rzecz Ukraińców itd.
- budowanie atmosfery, że na polsko-ukraińskiej granicy tak naprawdę do naszego kraju dostają się tysiące imigrantów z bliskiego wschodu, których nie chcieliśmy wpuścić jesienią w słynnym kryzysie białoruskim
Są to fantastyczne strategie rosyjskiej manipulacji polskim społeczeństwem, ponieważ atakują dość szeroko demografię polskiego społeczeństwa w internecie. Pierwsze argumenty są dość mocno skrojone na tak zwane „madki”, czyli wycinek społeczeństwa złożony z nie najbystrzejszych kobiet, często bardzo roszczeniowych, które w przeszłości stały się obiektami wielu memów, żartów i diagnoz społecznych (oczywiście niektórych stających w ich bronie, nazywających walkę z tym zjawiskiem klasistowską). Drugi wątek nieco bardziej gra na nucie prostego polskiego mężczyzny, który źle pojmuje patriotyzm, ale za to jest bardzo użytecznym narzędziem do manipulacji, chętnie też w razie potrzeby odejdzie od komputera.
I to się właśnie dzieje w internecie. Tym patriotom wysyłane są filmy z napadu na sklep w 2017 roku w jakiejś Bułgarii, a oni pędzą na granicę z Ukrainą bronić ojczyzny przed uchodźcami.
PS. Nikt nie prosił.
Nierdzenni Ukraińcy na polskiej granicy to bardzo złożona kwestia
Przede wszystkim należy sprostować kilka faktów, które w sieci pojawiły się pod wpływem rosyjskiej propagandy (na którą mogli się złapać wasi zupełnie polscy znajomi i następnie bezwiednie ją kolportować).
Na granicy Polski i Ukrainy dominują Ukraińcy, szczególnie kobiety i dzieci. To biedni, przerażeni ludzie, którzy musieli porzucić dorobek swojego życia, ich rodzina jest właśnie mordowana przez Putina i bardzo potrzebują naszego wsparcia. Polska wywiązuje się z tego zadania fenomenalnie, Ukraińcy nie mogą uwierzyć w naszą dobroć, a światowe media pokazują filmy jak Polacy, niczym swoista husaria pomocy humanitarnej, profesjonalnie zajmują się wszystkimi potrzebami Ukraińców. I tego ten moskiewski karakan zdzierżyć nie może.
Dlatego też Kremlowi zależy na tym, by w świat poszła wizytówka Polski jako kraju ksenofobicznego, rasistowskiego. Przecież to fantastyczna historia „Polska wpuszcza tylko białych”, która się sprzeda na zachodzie. To oczywiście wpływa na postrzeganie naszego kraju wśród społeczeństw zachodu. Czy kraj z 40-procentowym odsetkiem społeczności o innym od białego odcieniu skóry, chętnie przyjdzie nam z pomocą, gdybyśmy jej potrzebowali? A może powie „dobrze tak, pieprzonym rasistom”.
Kiedy było Euro 2012 (ależ to były wspaniałe czasy), angielski piłkarz Sol Campbell opowiadał dyrdymały, żeby nie jechać do Polski i Ukrainy, bo kibice wrócą stamtąd w trumnach. Oczywiście jedyna szansa na taki scenariusz byłaby prawdopodobna, gdyby kibic został poczęstowany herbatą przez Rosjanina, ale ilu potencjalnych gości straciła po tych słowach nasza turystyka i gospodarka? Efekty propagandy mogą być doraźne i zarazem mogą być bardzo długofalowe.
Ktoś genialnie powiedział wczoraj, bodajże Jarosław Wolski, że armia Rosji jest średnia, ale ich największą bronią jest manipulacja, dezinformacja, umiejętność szczucia na siebie ludzi. Czy po tym jak 90 proc. antyszczepionkowych opinii w polskim internecie płynęło z piwnicy pod Sankt Petersburgiem, mamy jeszcze co do tego jakieś wątpliwości? A niech nawet będzie, że 50 proc. proszczepionkowych opinii też pisały kremlowskie trolle. Tylko po to by Polaków ze sobą skłócić, gdy akurat musimy iść razem, nawet wyjątkowo Kaczyński z Tuskiem. Bo musicie wiedzieć, że trolle Kremla chętnie obwieszają się polskimi flagami i krzyżem na Twitterze, ale są też takie co z premedytacją wpisują w opis zaimki she/her itd.
Polacy zaczęli szukać arabów pod granicą
W pierwszych dniach nikt nie wierzył w to, że Polacy nie wpuszczają obcokrajowców przy granicy ze względu na kolor skóry. Jeśli jakieś kłopoty proceduralne były, to głównie dlatego, że student z na przykład Nigerii musi mieć wizę do Polski – Ukraińcy od kilku lat są z tego obowiązku zwolnieni. Dłuższe kontrole to zatem nie rasizm, a zwykła biurokracja.
Kiedy jednak kremlowskie trolle wyprowadziły na ulice polskich „patriotów”, którzy chcą strzec granic, zaczyna się realizować czarny scenariusz, w który jeszcze kilka dni temu nikt nie dawał wiary. To póki co marginalne, ale problematyczne grupy osób, które nabrały się na kremlowską propagandę i w chwili, gdy kilkadziesiąt kilometrów od nich spadają naprawdę grube pociski, zaraz może nawet Iskandery, kibole, Konfederaci czy inni idioci biegają po Przemyślu wyszukując uchodźców o innym kolorze skóry.
Nagonka spowodowana jest dużą dozą rosyjskiej dezinformacji i fake newsów. Mówi się na przykład o tym, że w sklepach w Przemyślu odbywają się napaści – a na dowód pokazuje się filmy sprzed lat.
Oczywiście podstawowym źródłem problemu jest to, że taki tłuk jedzie teraz na granicę z błędnym założeniem, że Polska w ogóle go do czegoś potrzebuje. Że ktokolwiek go prosił o jakąś wyimaginowaną ochronę.
Kim są ciemnoskórzy uchodźcy na granicy z Ukrainą?
Chciałbym, żeby to było jasne. To pewnie nie jest tak, że na granicy z Ukrainą nie dochodzi do nieprawidłowości. To nie jest tak, że absolutnie każdy, kto ją teraz przekracza, naprawdę ucieka ze swojego kraju przed wojną. Prawdopodobnie w tym gronie znajduje się też paru imigrantów ekonomicznych, których pod granicę na przykład przepuścił Łukaszenka po kilku miesiącach białoruskiej niewoli. Istotne jest tylko to, że w obecnej sytuacji nie ma to żadnego znaczenia.
Kiedy Polska dzielnie broniła swoich granic przed grupą migrantów ekonomicznych jesienią tego roku, naszym podstawowym zmartwieniem w Polsce była inflacja i kogo poślemy na Eurowizję. Sytuacja teraz drastycznie się zmieniła, kilkaset Irakijczyków, którzy zaraz czmychną do Niemiec brzmi jak wyimaginowany żart, a nie problem.
Jesienią obrona granic przed hybrydowym atakiem ze strony Białorusi była racją stanu Polski, wspieraną zresztą przez Unię Europejską i NATO. Poseł Franciszek Sterczewski w swoich happeningach z torebką IKEI ośmieszał nasz kraj i urząd posła. Dziś racją stanu jest raczej związać posła Grzegorza Brauna kaftanem i zamknąć na cztery spusty w najgłębszej piwnicy Berezy Kartuskiej (problem w tym, że pewnie przyjęliby go tam po królewsku, bo dziś Bereza jest na Białorusi).
Zdecydowana większość osób o niebiałym kolorze skóry, które przekraczają nasze granice, po prostu ucieka z Ukrainy. To nie jest ich kraj – byli tam w pracy, byli tam na studiach, byli tam turystycznie. Trudno oczekiwać od nich, by walczyli teraz w kraju ogarniętym wojną, tak jak pewnie i wy nie chcielibyście nagle umierać za Dominikanę w trakcie miesiąca miodowego.
Polska tradycyjnie zyskuje już w oczach świata, profesjonalnie pomagając ewakuować obcokrajowców do krajów ich zamieszkania. I tego ten moskiewski karakan zdzierżyć nie może. Wolałby historie o tym, jak rzucano w nich kamieniami.
218 and 219 passengers respectively in 2 flights head back to Delhi from Poland under Operation Ganga. Students appreciated the gesture made by the Indian Government under the leadership of @narendramodi Ji to get them back home, safely. #General_In_Poland #OperationGanga pic.twitter.com/B3jfatcHS1
— General Vijay Kumar Singh (@Gen_VKSingh) March 1, 2022
Mam nadzieję, że w tym kontekście rozumiecie, dlaczego w polskim internecie szerzy się dezinformacja. Że gdzieś w Rosji jest cały batalion przyklejonych do komputera trolli, który na Slacku czy innym Discordzie ma narady „redakcyjne” dotyczące tego, jak manipulować polskim społeczeństwem. Błagam, nie bądźcie pożytecznymi idiotami Putina.
Jak wytresować trolla?
Gdyby kremlowskiego trolla internetowego było łatwo zidentyfikować, nie spotkalibyśmy się przy tym artykule. To bardzo zróżnicowany gatunek, niektóre udają kompletnych idiotów, niektóre wypowiadają się w większości z sensem, by między te racjonalne opinie wcisnąć 1-2 dezinformacje.
Trolla najłatwiej zidentyfikować po tym co pisze i jak pisze. Kłamie, zaprzecza temu co piszą odpowiadający nazwiskiem, twarzą i majątkiem dziennikarze, często budując dookoła tego atmosferę spisku. Troll internetowy zwykle nie ma swojego zdjęcia profilowego na Facebooku. Ale może też mieć zdjęcie ukradzione komuś w sieci czy nawet wygenerowane przez algorytm. Ba, kremlowski troll może nawet pisać z konta internetowego naszej babci, jeśli ta miała słabe hasło. Musimy to mieć w pamięci.
W tych niebezpiecznych czasach najlepiej czerpać informację z wiarygodnych, zweryfikowanych źródeł, które cieszą się autorytetem budowanym przez lata. Rosyjskie trolle przez lata podważały zaufanie do mediów, bo wtedy łatwiej budować im autorytet antyszczepionkowego konta założonego rok temu. Ale w tej sytuacji sami zastanówcie się komu wolicie ufać. Komuś z kim nie zawsze się zgadzacie, ale znacie go doskonale. Czy komuś, o kim nie wiecie nic – jak naprawdę się nazywa, skąd jest czy jak wygląda.
Jesteśmy atakowani. Na Polskę nie spadają bomby, ale spada broń w postaci rosyjskiej propagandy.
Zachęcam też do obserwowania mnie na Twitterze oraz profilów Bezprawnika na Twitterze, Facebooku i Instagramie, gdzie staramy się na bieżąco walczyć z rosyjską dezinformacją w polskim społeczeństwie i internecie.