Posiadacz odpadów, czyli kto?
Kwestię posiadania śmieci reguluje ustawa o odpadach. Problem pojawia się już w słowniczku pojęć, w którym wprowadza się być może dla części osób krzywdzącą definicję posiadacza odpadów. Zgodnie z przepisami bowiem przez posiadacza odpadów:
rozumie się przez to wytwórcę odpadów lub osobę fizyczną, osobę prawną oraz jednostkę organizacyjną nieposiadającą osobowości prawnej będące w posiadaniu odpadów; domniemywa się, że władający powierzchnią ziemi jest posiadaczem odpadów znajdujących się na nieruchomości.
Ustawa wprowadziła domniemanie prawne, zgodnie z którym właściciel terenu, na którym znajdują się odpady, jest ich posiadaczem, a więc osobą zobowiązaną do podjęcia czynności związanych z ich usunięciem, aby skuteczniej radzić sobie z problemem porzucania odpadów. Rozwiązanie być może się sprawdza, ale niestety, wiele osób przez niego ucierpiało, bądź dopiero ucierpi.
Jeżeli podrzucili ci śmieci, to stajesz się ich posiadaczem
Podrzucanie, czy porzucanie śmieci w Polsce niestety nie należy do rzadkości. I nie mówimy o worku z odpadami komunalnymi, który ktoś wyrzucił do śmietnika przy miejskiej wiacie przystankowej, a o mauzerach z odpadami niebezpiecznymi, czy beczkach z chemikaliami. W takim przypadku koszty utylizacji są astronomiczne, a zgodnie z prawem, pierwszy zobowiązanym do ich usunięcia, jest właściciel terenu, na którym się znajdują. Jeżeli więc odpady porzucono przy drodze gminnej, z utylizacją musi poradzić sobie samorząd.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Niestety, odpady często są porzucane na prywatnych terenach (na przykład nieużytkach, czy w pustostanach), a nawet w wynajmowanych garażach. Wtedy w obliczu konieczności usunięcia odpadów stają osoby fizyczne, których budżet jest zaledwie ułamkiem potrzebnej na utylizację kwoty. Taka konstrukcja prawna ma ułatwiać ochronę środowiska, ale niestety utrudnia życia. Jak potwierdził bowiem Naczelny Sąd Administracyjny w wyroku z 2025 roku (III OSK 5556/21):
Definicja posiadacza odpadu (art. 3 ust. 1 pkt 19 ustawy z 2012 r. o odpadach) oderwana jest od cywilistycznej konstrukcji pojęcia posiadania. Świadczy o tym, chociażby treść art. 27 ust. 3 tej ustawy. Sama wola posiadacza odpadów, czy też jej brak (animus) w świetle powyższych regulacji nie są wystarczające do stwierdzenia, że podmiotowi nie można przypisać cech posiadacza odpadu. Konstrukcja powyższych unormowań wskazuje, że intencją ustawodawcy było stworzenie przepisów pozwalających na niezwłoczne usunięcie odpadów z miejsc do tego nieprzeznaczonych.
To ty musisz udowodnić, że za śmieci odpowiedzialny jest ktoś inny
Oznacza to więc, że w obliczu, gdy ktoś (nie wiadomo kto) podrzucił śmieci, decyzja będąca nakazem ich usunięcia jest kierowana do właścicieli gruntu, na którym odpady się znajdują. Oczywiście koszty zwykle są tak wysokie, że gmina nie jest w stanie ich windykować od właścicieli działki, jednakże to spora presja i obciążenie psychiczne dla kogoś, kto ze spokojnego człowieka, staje się nagle posiadaczem hektolitrów łatwopalnych substancji żrących. Oczywiście można próbować wskazywać, że posiadaczem odpadów jest ktoś inny i ktoś inny powinien je zutylizować. To jednak wymaga podjęcia działań, ustalenia faktów i przede wszystkim – wskazania sprawców. A i tak nie wiadomo, czy to pomoże. Przecież zawsze można domagać się od nich odszkodowania w drodze pozwu cywilnego. Jak wskazał Naczelny Sąd Administracyjny w kolejnym tegorocznym wyroku (III OSK 257/22):
Założenie o możliwości obalenia domniemania z art. 3 ust. 1 pkt 19 ustawy z 2012 r. o odpadach tylko przez wyraźne wskazanie na innego posiadacza odpadów implikuje tezę, w myśl której władający powierzchnią ziemi nie może uwolnić się od odpowiedzialności za odpady nawet wtedy, gdy powoła okoliczności świadczące o tym, że on sam - przy przyjęciu ogólnej definicji posiadania - ich posiadaczem de facto nie jest. Wynikający z odpowiedzialności opartej na przesłankach obiektywnych administracyjnoprawny nakaz usunięcia odpadów tudzież jego wykonanie nie pozbawia adresata tegoż nakazu możliwości dochodzenia roszczeń od osób, z których winy dany stan rzeczy powstał.
Ochrona środowiska kosztem ochrony obywatela
Działania zmierzające do ochrony środowiska nie powinny być prowadzone kosztem udręczenia obywateli. Oczywiście, jeżeli istnieje podejrzenie, że historia o porzuceniu odpadów jest wyssana z palca, to sytuacja się komplikuje. Jednakże w większości przypadków wszystkie znaki na niebie i ziemi (w tym ustalenia policji) wskazują, że odpady faktycznie zostały porzucone.
W takiej sytuacji prawo powinno przewidywać interwencję gminy, bądź innego organu administracji publicznej, polegającą na przymusowym wkroczeniu na teren prywatny i usunięciu odpadów. Następnie powinny być prowadzone ustalenia, które wskażą, kto za porzucenie (bądź składowanie) odpadów jest odpowiedzialny i to od niego powinno się próbować dochodzić zwrotu kosztów. Czy zmieniłoby to wiele? Z jednej strony nie – obecnie problem w większości przypadków i tak spoczywa na barkach (również finansowych) samorządów. Z drugiej jednak strony mogłoby to zaoszczędzić wielu osobom nieprzyjemności i problemów.