CDA.pl to jedna z najpopularniejszych stron internetowych w Polsce, za której sukcesem stoją ojciec i syn. Niby powinienem się cieszyć, że polski kapitał rywalizuje z Netflix, Showmax i HBO GO, a jednak nie daje mi spokoju sposób w jaki ta popularność jest budowana.
Z rzecznikiem CDA.pl, panem Wolfgangiem Laskowskim, wymieniłem kilka maili po artykule, w którym napisałem, że choć CDA zmierza na giełdę, to jednak ja bym w tę spółkę nie zainwestował. Rzecznik serwisu – taka jego praca – przekonywał mnie jak wielką pracę wykonano w celu stworzenia z CDA platformy tak legalnej, jak to tylko możliwe, wspominano o stosowaniu procedury notice & takedown czy rozwijaniu CDA Premium, gdzie nie tylko portal zarabia na emisji reklam, ale przede wszystkim pieniądze mogą dostać wydawcy.
Doceniam te ruchy, niejako odbierając je zresztą jako warunek konieczny istnienia CDA.pl – jeżeli ten nie chce podzielić losu takich witryn, jak masowo likwidowane SCS, IITV, eKino, Kinomaniak i inne, które pomimo pozornie legalnego modelu działalności, często były zamykane przez policję pod zarzutem naruszenia praw autorskich lub nawet zupełnie innymi zarzutami, do których doprowadzało wnikliwie prowadzone śledztwo.
Czy CDA.pl jest pirackim serwisem?
Odpowiedź na to pytanie jest bardzo trudna do udzielenia. W mojej ocenie zadawanie tego typu pytań, co dowiodę za moment, nie jest zupełnie bezpodstawne. Tym niemniej od strony prawnej wydaje się, że CDA robi wiele, by za piracki serwis uznawane nie było. Rzecz w tym, że moim zdaniem robią i tak niewystarczająco wiele. W rozmowie z Arturem Kurasińskim, Wolfgang Laskowski przekonywał w następujący sposób:
Artur, rozpędzasz się zanadto :) To co powiedziałeś sugeruje, że CDA było pirackim serwisem, a to nie jest prawdą. Trzeba wyraźnie oddzielić legalnie działające serwisy, w dużej mierze tworzone przez użytkowników od łamiących prawo stron, których administratorzy sami umieszczają nielegalne kopie filmów i czerpią z tego profity.
Owszem, ciemną stroną serwisów UGC jest to, że część użytkowników łamie prawo i wrzuca nielegalne filmy. CDA nie jest tu wyjątkiem, ten sam problem – jak już mówiłem na początku – mają wspomniani międzynarodowi giganci, z YouTube na czele. Ale mamy mechanizmy umożliwiające zgłaszanie takich przypadków, działamy szybko i współpracujemy z dystrybutorami. Serwisy pirackie tego nie robią…
Ja mam w pamięci wyrok sądu, który odnośnie chomikuj.pl – pomimo stosowania notice and takedown – pozwolił na używanie określenia „piracki serwis”. Staram się jednak oceniać rezultaty, a nie intencje czy komunikaty rzeczników prasowych.
Na Bezprawniku dajemy wam dość sporą swobodę wypowiedzi w komentarzach. Tylko komentarze zawierające linki wymagają dodatkowej moderacji i choć często traci na tym dynamika dyskusji, to jednak przynajmniej 50% blokowanych linków stanowią jakieś wirusy, oszustwa, spamy itd. – nie żałuję tej decyzji. Choć macie swobodę wypowiedzi, to jednak w wolnej chwili staram się przeglądać komentarze w naszym serwisie i kasować te, które mogłyby łamać prawo, naruszać czyjeś dobra osobiste czy zaniżać poziom dyskusji w naszym serwisie. Nie mam takiego obowiązku, ale robię to, bo mi zależy.
Jak CDA.pl walczy z piractwem, a jak walczy YouTube
Trudno jednak porównywać Bezprawnika, na którym pojawia się 4-5 tysięcy komentarzy miesięcznie z molochem pokroju CDA.pl. Ten ostatni zresztą stara się wzorować na YouTube w kontekście walki z piractwem, co moim zdaniem jest porównaniem na wyrost.
Przeprowadziłem prosty eksperyment i wpisałem w wyszukiwarkach kilka spośród moich ulubionych filmów. Żeby uniknąć zarzutu, że dobierałem coś pod tezę – starałem się brać filmy z góry mojej prywatnej toplisty w serwisie Filmweb.
Whiplash
Kiedy wpiszemy Whiplash w wyszukiwarce YouTube, znajdziemy jakieś urywki z filmu (co też jest naruszeniem praw autorskich), ale film możemy obejrzeć wyłącznie odpłatnie – za 38 złotych.
Kiedy wpiszemy Whiplash w wyszukiwarce CDA.pl, mamy do wyboru, do koloru, lektor, napisy. Nie są to wrzutki dystrybutora.
Amadeusz
Kiedy wpiszemy Amadeus w wyszukiwarce YouTube, znajdziemy jakieś urywki z filmu (co też jest naruszeniem praw autorskich), ale film możemy obejrzeć wyłącznie odpłatnie – za 47 złotych.
Kiedy wpiszemy Amadeus w wyszukiwarce CDA.pl, znajdziemy jeden egzemplarz tego kapitalnego filmu. Nie od dystrybutora.
Fight Club
Kiedy wpiszemy Fight Club w wyszukiwarce YouTube, znajdziemy jakieś urywki z filmu (co też jest naruszeniem praw autorskich), ale film możemy obejrzeć wyłącznie odpłatnie – za 60 złotych.
Kiedy wpiszemy Fight Club w wyszukiwarce CDA.pl, znajdziemy jeden egzemplarz tego kapitalnego filmu, z polskim lektorem. Dodał: anonim.
Matrix
Kiedy wpiszemy Matrix w wyszukiwarce YouTube, znajdziemy jakieś urywki z filmu (co też jest naruszeniem praw autorskich), masę analiz na prawie cytatu oraz opcję wykupienia dostępu do każdej z części – po 13 złotych.
Kiedy wpiszemy Matrix w wyszukiwarce CDA.pl, mamy w czym wybierać. To nie jest tak, że ktoś je wgrał kwadrans temu, sądząc po dacie komentarzy przy filmach, są tam dostępne od kilku miesięcy.
The Social Network
Przez moment myślałem, że mi się udało. Kiedy wpiszemy The Social Network w wyszukiwarce YouTube, znajdziemy kilka filmów o długości odpowiadającej długości filmu. Po kliknięciu okazuje się, że to jednak tylko spam, który zachęca do odwiedzenia jakiejś szemranej witryny.
Kiedy wpiszemy The Social Network w wyszukiwarce CDA.pl, przez moment można pomyśleć, że w końcu serwis nie ma filmu w swojej bazie, ale szybko okazuje się, że po prostu został opisany w dość nietypowy sposób przez użytkownika.
Czy CDA.pl jest pirackim serwisem?
Nie wiem czy o CDA.pl można powiedzieć w tym kontekście, że jest pirackim serwisem, natomiast z całą pewnością wśród jego użytkowników nie brakuje piratów. A serwis niby temu przeciwdziała, ale raczej z nieszczególnie wzruszającą intensywnością. Nie kupuję więc zapewnień o tym jak bardzo firmie zależy na legalności i przejrzystości swoich działań, wystarczy przyjrzeć się skuteczności działania YouTube.
Sprawdziłem to empirycznie. Zaglądam do mojej korespondencji z Wolfgangiem Laskowskim z dnia 24 listopada 2017 roku i argumentując czemu w swoim artykule używałem takich, a nie innych określeń, podniosłem ten sam argument, co dzisiaj – że czyny nie przemawiają za ich słowami, a w bazie roi się od pirackich filmów, na dowód załączając screen z wyszukiwarki Google odsyłający do świetnego filmu Bękarty Wojny, nielegalnie opublikowanego przez kogoś na łamach CDA.pl
Choć od czasu tamtej korespondencji minęło pół roku, Bękarty Wojny nie zniknęły z CDA.pl, a jedna z wersji filmu pochodzi przynajmniej z 2015 roku.
Pan rzecznik grzecznie podziękował i potwierdził przekazanie tego „konkretnego przypadku” kolegom. Najwyraźniej jednak zgłoszenie dokonane przez redaktora naczelnego dużego prawniczego portalu (który przy okazji zawodowo zajmuje się głównie prawem autorskim) nie wydało się być dla CDA.pl dostatecznie wiarygodnym zawiadomieniem w świetle ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną.
Jednak pomimo posiadania wiedzy o tych filmach, twórcy serwisu nie zdecydowali się na usunięcie ich z serwisu nawet z własnej inicjatywy. Być może sami nie są świadomi na czym polega istota piractwa, stąd też nie dziwią mnie jasno stawiane w wywiadach deklaracje odnośnie tego jaką to legalną platformą jest portal, który od kilku lat zdobywa serca polskich internautów.
Pytanie na koniec brzmi: czy CDA.pl miałoby rację bytu, gdyby zaczęłoby naprawdę skutecznie chronić prawa twórców, niejako zbliżając się w formule do jakiegoś vod.pl?