Tak przynajmniej zrobiła pewna osiemnastolatka z Austrii (swoją drogą ciekawe jak długo przed osiągnięciem pełnoletności nosiła się z takim zamiarem).
Dziewczyna z Karyntii uznała, że od lat jest dręczona przez swoich rodziców publikowaniem jej zdjęć z młodości w mediach społecznościowych. Publikacje te przyjmowały także charakter zdjęć, które odzierały ją z intymności i prezentowały w kompromitującym świetle. Młoda kobieta zarzuca swoim rodzicom między innymi publikowanie fotografii, na których zmieniana jest jej pielucha lub na których siedzi na nocniku.
Pozwała rodziców za zdjęcia na Facebooku
Z kolei ojciec dziewczyny uważa, że skoro to on wykonał zdjęcia, to nikt nie powinien ingerować w jego prawo do upubliczniania ich.
I jeżeli rzeczywiście to jest argumentacja, o którą opierają się rodzice w toku obrony swoich racji, to mam przekonanie graniczące z pewnością, że dziewczyna wygra sprawę sądową. Przede wszystkim zachodzi tutaj klasyczny kazus znany praktykom prawa autorskiego, bardzo często spotykany w sprawach z zakresu fotomodelingu. A mianowicie: kto ma prawa do zdjęć?
Otóż prawo autorskie do wykonanego zdjęcia i do prawa wizerunku to dwie odrębne kwestie, dlatego najczęściej do prawidłowego rozpowszechniania zdjęć potrzebne są zgody obu osób. Osoba fotografowana często nie ma prawa wykorzystywać fotografii, na których się znajduje, o ile fotograf nie udzieli jej na przykład licencji. Z kolei fotograf nie może prezentować takich zdjęć np. na swojej stronie internetowej, jeżeli bohater fotografii nie zgodzi się na wykorzystywanie jego wizerunku.
Innymi słowy – ojciec dziewczyny nie ma racji, a jego argumentacja jest wyjątkowo nietrafiona. Prawdę powiedziawszy spodziewałam się argumentacji bardziej utrzymanej w stylu dysponowania wizerunkiem osoby niepełnoletniej przez opiekuna czy też odwołania do górnolotnych, może nawet konstytucyjnych wartości rodzinnych. A tu takie mało przekonujące kontrargumenty wynikające z nieznajomości prawa.
Swoją drogą skoro rodzice i dziecko nie umieli się w tej materii porozumieć pozasądowo, niewykluczone, że w rachubę wchodzą jakieś bardziej niecodziennie i toksyczne relacje, od tych, które uważamy za standardowe. Jeżeli więc działanie rodziców ma charakter złośliwości dążących do dyskredytowania poczynań córki, w jeszcze większym stopniu rośnie szansa na pozytywne rozstrzygnięcie sporu. Oczywiście o ile córka domagać będzie się czegoś więcej, niż tylko usunięcia dotychczasowych zdjęć i zaprzestania podobnych praktyk w przyszłości.