Choć niby ministrem nauki jest filozof, to akademicy reprezentujący humanistyczne dziedziny czują się przez niego marginalizowani. Na razie do ministra Gowina apelują. Ale też zapowiadają, że zbliża się… protest humanistów.
Ponoć największa przepaść na uczelniach to wcale nie ta pomiędzy studentami a wykładowcami, a ta pomiędzy reprezentantami nauk ścisłych i humanistycznych. Napięcia między obiema grupami pewnie zawsze były i będą. Ale ostatnio są wyjątkowo mocne. Chociażby z tego powodu, że to na nauki ścisłe ostatnio jest „boom” – młodzi ludzie chcą się bardziej kształcić na inżynierów czy informatyków, a niekoniecznie na filozofów.
Jednak jeszcze akademików podzieliła niedawna reforma nauki autorstwa doktora filozofii, Jarosława Gowina – zwana przez niego pompatycznie „Konstytucją dla nauki”. Napięcia pomiędzy humanistami a Gowinem rosły i rosły, aż wreszcie ci pierwsi zorganizowali Nadzwyczajny Kongres Humanistyki Polskiej – i zagrozili strajkiem.
Protest humanistów. O co im chodzi?
Może humaniści nie są tak biegli w matematyce, jak ich koledzy z wydziałów ekonomicznych – ale to nie znaczy, że nie umieją liczyć. Policzyli, że „zmniejszenie współczynników kosztochłonności”, które wprowadza Gowin, bardzo odbije się na ich kieszeniach.
Ale to nie wszystko – kongres humanistów protestuje też przeciw nowej klasyfikacji dyscyplin naukowych.
Nie rozumiemy, czemu ma służyć – mówił jeden z humanistów, Krzysztof Mikulski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Naukowcy dodawali, że na nowej liście dyscyplin jest mnóstwo bubli.
Protest humanistów. Czemu Gowin idzie na wojnę z filozofami i historykami?
Oczywiście Gowin nie jest pierwszym ministrem, który bardziej ceni nauki ścisłe od tych humanistycznych. Również za PO nauka skręcała w tym kierunku.
Jednak taki skręt jest w wykonaniu prawicy przynajmniej dziwny. Po pierwsze, firmuje go filozof. Po drugie, to prawica zawsze podkreślała, jak bardzo ważne są nauki humanistyczne. Wszyscy chyba pamiętamy nerwowe reakcje PiS na obcięcie godzin lekcji historii w szkołach za czasów Platformy…
O co tu więc chodzi? Może Gowin faktycznie chce zreformować polską naukę, a przecież zawsze przy reformach muszą być jacyś przegrani. A może Gowin chce trochę podenerwować środowisko, z którego sam się wywodzi?
Na pierwszy rzut oka to może brzmieć absurdalnie. Ale warto przypomnieć sobie, że dr Gowin największe ciosy dostawał w ostatnich latach właśnie od humanistów. To oni protestowali przeciw polityce PiS i strategii „głosowanie za, ale bez uśmiechu”. To środowisko humanistyczne przecież wyrzuciło go z redakcji intelektualnego miesięcznika „Znak”. To musiało być dla Gowina bolesne, bo przecież był on kiedyś naczelnym „Znaku”.
Więc kto wie, może na zasadzie „dziel i rząd” Gowin chce teraz budować nowe, akademickie elity – i robić to na bazie „ścisłowców”, a nie humanistów, z którymi od dawna mu nie po drodze?