Amerykańskie sankcje najwyraźniej powoli przynoszą spodziewany efekt. Protesty w Iranie są pokłosiem decyzji tamtejszego rządu o podwyżce cen benzyny. Na tyle drastycznej, by wywołać powszechne oburzenie wśród mieszkańców. Taki krok miał ratować osłabioną irańską gospodarkę przed skutkami sankcji. Najwyraźniej efekt może być odwrotny do zamierzonego.
Władze próbują ratować gospodarkę podnosząc drastycznie ceny benzyny, w efekcie protesty w Iranie obejmują cały kraj
Wojny, zwłaszcza te współczesne, wygrywa się w dużej mierze dzięki silnej gospodarce. Przekonać się o tym może na własnej skórze Iran. Ostatnia decyzja tamtejszego rządu o podniesieniu cen benzyny nawet o 300% spowodowała falę rozruchów w całym kraju. Protesty w Iranie są rzecz jasna stopniowo tłumione przez tamtejszy reżim. Jak mogło do tego dojść? Ajatollahowie musieli podjąć próbę ratowania kulejącej irańskiej gospodarki.
Jak podaje The Guardian, protestować ma nawet niemal 100 tysięcy ludzi, we wszystkich miastach i miasteczkach Iranu. Warto przy tym pamiętać, że mowa o danych rządowych. Te bardzo często w takich przypadkach bywają zaniżane. W grę wchodzi plądrowanie sklepów i banków. Tych drugich w całym kraju spalono przeszło setkę, w tym 69 w samym mieście Isfahan. Są również zabici, doniesienia medialne wskazują nawet na „tuziny”.
Odpowiedzią ze strony władz były aresztowania – nawet tysiąca osób – oraz prewencyjne odcięcie internetu. Ot, by uniemożliwić protestującym koordynację działań. Iran pozostaje odcięty od sieci przez ponad 60 godzin, choć władze deklarują że pracują obecnie nad przywróceniem dostępu obywatelom. Protesty w Iranie, zdaniem władz, zostały wywołane przez wrogów tego państwa.
W szczególności chodzi o amerykańskie sankcje, określone mianem „okrutnych”. Oskarżają także zachodnie media, w szczególności BBC, o podsycanie rozruchów poprzez „szerzenie fałszywych informacji”.
Irańczycy przez ostatnie lata świetnie sobie radzili w regionalnej grze o wpływy – do czasu
Jednocześnie rządzący pośpiesznie zwiększają transfery socjalne licząc, że udobrucha to obywateli. Rządowe pieniądze mają trafić do nawet 60 milionów Irańczyków.
Warto sobie zadać pytanie co poprzedziło wydarzenia, których skutkiem są właśnie protesty w Iranie. Państwo to całkiem nieźle sobie radziło w regionalnej wojnie o wpływy z Arabią Saudyjską i Turcją. Szyicki Iran nie miał wielkich problemów z wykorzystaniem słabości państwa irackiego. Był także jednym z filarów podtrzymujących władzę syryjskiego prezydenta Baszara el-Assada.
Zachód na Bliskim Wschodzie popełniał raz za razem coraz to gorsze błędy. Jednym ze skutków nierozważnej polityki było chociażby powstanie Państwa Islamskiego – samozwańczego i agresywnego „kalifatu”. Innym wzrost wpływów pozostałych ugrupowań islamistycznych. W tym także udających „demokratyczną opozycję” w Syrii. Wreszcie: wspieranie Arabii Saudyjskiej na wojnie w Jemenie nie przyniosło żadnych pożytecznych rezultatów. W przeciwieństwie do katastrofy humanitarnej.
Wydawało się przy tym, że Iran umiejętnie wykorzystywał okazje, jakie w ostatnich latach mu się trafiały. Jedną z nich była umowa w sprawie irańskiego programu jądrowego. Państwo to miało zrezygnować ze wzbogacania uranu w zamian za stopniowe znoszenie dotychczasowych sankcji gospodarczych. Na takim rozwiązaniu zależało chociażby Unii Europejskiej, ale także administracji poprzedniego prezydenta USA, Barracka Obamy.
Donald Trump zerwał porozumienie z Iranem i wrócił do nakładania na ten kraj drakońskich sankcji
Dobra passa Iranu w końcu się jednak skończyła wraz z wyborem Donalda Trumpa. Ten uznał, że umowę z Iranem należy zerwać a sankcje nie tylko przywrócić, ale i jeszcze nałożyć dodatkowe. Nie bez znaczenia przy tym jest permanentny konflikt pomiędzy władzami Iranu a Izraelem, będącym praktycznie oczkiem w głowie Trumpa. Trzeba przyznać, że w pewnym momencie napięcie pomiędzy USA a Iranem było naprawdę duże.
Irańczykom odcięto dostęp do funduszy, a także drastycznie utrudniono handel surowcami wydobywanymi w tym państwie – ropą oraz gazem. W efekcie irańska gospodarka kurczy się, nawet o 9,5% w tym roku. Inflacja sięga tam 40%, co wprost przekłada się na drastyczny spadek wartości pieniądza. Jedną z konsekwencji tych sankcji była także seria incydentów z tankowcami w rejonie Cieśniny Ormuz.
Trzeba pamiętać, że rozległe sankcje gospodarcze zawsze najpierw uderzają w obywateli a dopiero potem w rząd
Siłą rzeczy, militarne zaangażowanie w Syrii i Jemenie, a także regionalna gra o wpływy kosztuje. Podobnie jak utrzymanie całego aparatu kontroli, w postaci chociażby irańskiej wpływowej Gwardii Rewolucyjnej. Ta zresztą zapowiada, w razie potrzeby, „podjęcie zdecydowanych i rewolucyjnych kroków przeciwko ruchom zmierzającym do naruszania porządku i bezpieczeństwa ludności„.
Irańskie władze nie miały wyboru. W obliczu tak szerokich sankcji gospodarczych sprawdza się stara prawda, że „rząd się sam wyżywi”. Taki środek nacisku przede wszystkim uderza w zwykłych mieszkańców danego państwa. Priorytetem dla rządzących będzie za to zabezpieczenie swoich interesów. Oraz oczywiście utrzymanie się przy władzy. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że sankcje wymierzone w Iran są obliczone na podkopanie samego reżimu. Protesty w Iranie świadczą o tym, że groźba takiego obrotu sprawy nie jest tylko iluzoryczna.