Przejście na ryczałt ewidencjonowany to atrakcyjna forma opodatkowania dla najmniejszych przedsiębiorców. Przez rządową walkę z fikcyjnym samozatrudnieniem nie każdy może z takiej możliwości skorzystać. Wystarczy świadczyć usługi na rzecz niegdysiejszego pracodawcy i automatycznie przechodzimy na zasady ogólne. Nie lepiej byłoby sprawić, że fikcyjne zatrudnienie przestanie się opłacać pracodawcom?
Państwo uparło się, by skomplikować przejście na ryczałt samozatrudnionym byłym pracownikom
Podatek dochodowy powinien uwzględniać istnienie przedsiębiorców, dla których założenie firmy stanowi bardziej konieczność, niż drogę do osiągnięcia sukcesu w biznesie. Mowa o najmniejszych firmach, często jednoosobowych, które niejako balansują na granicy profesjonalnej działalności. Niegdyś ustawodawca pozwalał takim przedsiębiorcom wybór niezwykle prostej formy opodatkowania w postaci karty podatkowej. Po wejściu w życie Polskiego Ładu zostało im już tylko przejście na ryczałt ewidencjonowany. Jego kluczową zaletą w tym przypadku jest bardzo uproszczona księgowość.
Niestety, nie każdy świeżo upieczony przedsiębiorca ma możliwość skorzystania z tej możliwości. Istnieje bardzo specyficzna sytuacja, w której jedynym wyjściem jest opodatkowanie według skali podatkowej, ze wszystkimi jego wadami. Mowa o samozatrudnionych, którzy współpracują ze swoim niegdysiejszym pracodawcą. Poseł Jarosław Sachajko w interpelacji skierowanej do ministra finansów zwrócił uwagę na art. 8 ust. 2 ustawy o zryczałtowanym podatku dochodowym od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne.
Jeżeli podatnik prowadzący działalność samodzielnie lub w formie spółki, który wybrał opodatkowanie w formie ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych, uzyska z tej działalności przychody ze sprzedaży towarów handlowych lub wyrobów lub ze świadczenia usług na rzecz byłego lub obecnego pracodawcy, odpowiadających czynnościom, które podatnik lub co najmniej jeden ze wspólników:
1) wykonywał w roku poprzedzającym rok podatkowy lub
2) wykonywał lub wykonuje w roku podatkowymw ramach stosunku pracy lub spółdzielczego stosunku pracy, podatnik ten traci w roku podatkowym prawo do opodatkowania w formie ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych i, poczynając od dnia uzyskania tego przychodu do końca roku podatkowego, opłaca podatek dochodowy na ogólnych zasadach.
Wystarczy, że samozatrudniony wykonuje dla byłego szefa te same czynności, które wykonywał u niego jako pracownik. Wówczas z mocy prawa przechodzi na opodatkowanie na zasadach ogólnych, czy tego chce, czy nie. Co więcej, taki specyficzny „okres ochronny” obowiązuje przez nawet dwa lata od rozwiązania stosunku pracy. Dlaczego ustawodawca postanowił utrudnić przejście na ryczałt samozatrudnionym? Dla dobra pracownika, rzecz jasna.
Jeżeli państwo chce zwalczać wypychanie pracowników na samozatrudnienie, to powinno uderzyć w interes pracodawców
Precyzyjnej odpowiedzi na postawione wyżej pytanie udzielił wiceminister Artur Soboń, z upoważnienia ministra finansów.
(…) celem powołanego przepisu jest przeciwdziałanie niekorzystnemu społecznie zjawisku, jakim jest wymuszanie na pracownikach przechodzenia z umowy o pracę na tzw. „samozatrudnienie”.
Regulacja ta funkcjonuje w ustawie o zryczałtowanym podatku dochodowym od początku jej obowiązywania.
Siłą rzeczy, resort finansów ani myśli zmieniać przytoczonego rozwiązania. Zdaniem urzędników spełnia on postawione przed nim zadanie. Być może niektórzy znajdą odrobinę pociechy w tym, że Polski Ład nie wprowadził tutaj żadnej nowości, która pogarszałaby sytuację podatników. Jeśliby nawet tak było, to i tak chodzi o słuszny cel: walkę z wypychaniem pracowników na samozatrudnienie. Czy jednak aby na pewno utrudnianie samozatrudnionym zmiany formy opodatkowania na bardziej dla nich korzystną to dobry pomysł? Oczywiście, że nie.
Nie da się ukryć, że fikcyjne samozatrudnienie jest problemem. Niektórzy pracodawcy bardzo nie lubią ponosić dodatkowych kosztów zatrudnienia pracownika. W obecnym stanie prawnym drastycznie spadła atrakcyjność wymuszania na pracownikach zatrudnienie na podstawie umów cywilnoprawnych. Zwłaszcza odkąd umowy zlecenia są ozusowane, a minimalna godzinowa stawka daje teoretycznie wyższe kwoty niż najniższa krajowa na etacie. Rozwiązaniem jest zmuszenie pracownika do założenia „firmy” i wykonywania tych samych czynności już w ramach relacji B2B.
Walka z patologią jest oczywiście szczytnym założeniem. Nie wiadomo jednak, co strzeliło ustawodawcy do głowy, że uparł się na komplikowanie życia pracownikom. Nie ma się co oszukiwać: w przypadku wypychania na samozatrudnienie inicjatywa i większość korzyści jest po stronie pracodawcy. Istotą prawa pracy jest zaś zrównoważenie dysproporcji w relacji pracownik-pracodawca na rzecz słabszej strony, czyli pracownika. Przejście na ryczałt ewidencjonowany jest korzystne dla samozatrudnionego byłego pracownika.
Jeżeli rządzący rzeczywiście chcieliby walczyć z fikcyjnym samozatrudnieniem, to powinni uderzyć w korzyści leżące po stronie pracodawcy. Tym samym nasze państwo bierze się za rozwiązywanie problemu od nie tej strony, od której powinno.