Podczas gdy świat żyje epidemią koronawirusa, Chiny wzięły się za rozwiązanie problemu protestów w Hongkongu. Odpowiedzią Pekinu jest faktyczne przyspieszenie aneksji tej dawnej brytyjskiej kolonii. Teraz Rada Praw Człowieka ONZ służy do wyrażenia poparcia dla wprowadzenia na terenie Hong-Kongu chińskiego prawa bezpieczeństwa narodowego.
Świat najwyraźniej przestał się interesować sytuacją w Hong-Kongu
Opinia publiczna na całym świecie zajęła się innymi sprawami, niż protesty w Hongkongu. Przede wszystkim chodzi o pandemię koronawirusa. W Stanach Zjednoczonych są to także zamieszki rasowe po śmierci George’a Floyda. Wraz z zainteresowaniem skończyły się choćby symboliczne wyrazy poparcia dla protestujących.
Tymczasem Chiny, które już wyszły z kryzysu wywołanego przez epidemię, postanowiły raz na zawsze spacyfikować niepokorną dawną brytyjską kolonię. Pekin zdecydował o wprowadzeniu na terenie Hong-Kongu chińskiego prawa bezpieczeństwa narodowego. Oczywiście, nikt nie pytał jego mieszkańców o zdanie w tej kwestii.
Nowe prawo oznacza pozbawienie obywateli Hongkongu szeregu swobód obywatelskich i politycznych. Jednocześnie stanowi symboliczny i faktyczny koniec realnej jego autonomii opartej o formułę „jeden kraj-dwa systemy”. Protesty mieszkańców w tej chwili są po prostu tłumione. Podobnie jak w przypadku reakcji na wcześniejszą ustawę o ekstradycji.
Co na to wszystko społeczność międzynarodowa? O ile Australia oferuje mieszkańcom Hong-Kongu azyl a Wielka Brytania szybką drogę do obywatelstwa, o tyle Rada Praw Człowieka ONZ została wykorzystana do wyrażenia aprobaty dla chińskich działań przez geopolitycznych stronników Państwa Środka. Sukcesem chwali się chociażby chiński tabloid działający pod partyjnym patronatem, Global Times.
Rada Praw Człowieka ONZ znowu stała się areną walki zwolenników i przeciwników chińskiej polityki – znowu wygrywają ci drudzy
Dwadzieścia osiem państw członkowskich ONZ przedstawiło stanowisko potępiające działania Chin w Hongkongu, ale także prześladowania ujgurskiej mniejszości w prowincji Xinjiang. Te w praktyce stanowią ni mniej ni więcej jak czystkę etniczną. Pekin planowo wynarodawia Ujgurów wszelkimi dostępnymi środkami, wliczając w to tworzenie obozów koncentracyjnych dla niepokornych. Szacuje się, że „reedukacji” w nich może być poddanych ok. 1,5 miliona osób.
W odpowiedzi przedstawiciele Kuby zaproponowali, by Rada Praw Człowieka ONZ zadeklarowała coś dokładnie odwrotnego – poparcie dla chińskich działań. W szczególności zaś wprowadzenie chińskiego prawa bezpieczeństwa narodowego także w Hongkongu. Poparcie dla Pekinu deklarują 53 państwa członkowskie ONZ. Z czego aż 20 stanowi aktualnych członków Rady Praw Człowieka.
Nie powinno dziwić, że wśród chińskich stronników znalazły się takie państwa, jak Rosja, Korea Północna, Wenezuela, Afganistan, Serbia, Armenia, czy Indonezja. Motywacja, trzeba przyznać, różni się w zależności od państwa. Co do zasady jednak, reprezentanci zwracają uwagę na konieczność unikania wtrącania się w wewnętrzne sprawy innych krajów. Same Chiny przekonują, że system ochrony praw człowieka w oparciu o „model amerykański” podszyty jest hipokryzją. Chodzi z pewnością o wspomniane zamieszki w Stanach Zjednoczonych.
Wsparcie dla Chin zamiast krytyki na forum Rady Praw Człowieka ONZ to nie pierwszy taki przypadek. W 2019 r. w odpowiedzi na list 22 państw członkowskich krytykujących chińskie posunięcia w Xinjiangu, 33 innych wystosowało pochwałę „chińskich osiągnięć” w tej prowincji.
Trudno spodziewać się skuteczności po Radzie Praw Człowieka ONZ, gdy wiele państw grupuje się w swoiste towarzystwa wzajemnej adoracji
Rada Praw Człowieka ONZ to organ w założeniu promujący poszanowania praw człowieka oraz podstawowych wolności. Składa się z 47 członków, wybieranych w głosowaniu tajnym spośród państw członkowskich Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Warto zaznaczyć, że poszczególne państwa wybierane są według klucza regionalnego. Poszczególnym częściom świata przydzielono stosowną liczbę miejsc.
Osoby zasiadające w Radzie reprezentują poszczególne państwa. Stąd całkiem uzasadnione sugestie, że Rada Praw Człowieka ONZ jest w istocie organem tyleż upolitycznionym, co nieskutecznym. Poszczególne państwa zasiadające w tym gremium zwykły łączyć się w bloki i nawzajem chronić przed międzynarodową krytyką na forum ONZ. W szczególności dotyczy to chociażby Rosji, Chin i Kuby.Państwa zachodnie z kolei zarzucają Radzie Praw Człowieka ONZ zbytnie skupienie na konflikcie izraelsko-palestyńskim, czy wręcz uprzedzenie względem Izraela.
Nie da się przy tym ukryć, że mechanizmy Organizacji Narodów Zjednoczonych mające na celu wspieranie przestrzegania praw człowieka na świecie po raz kolejny okazują się nieskuteczne. Nie powinno to jednak dziwić. W praktyce zawsze w polityce międzynarodowej argumentem decydującym jest niestety argument siły.