Stężyca nie ma na podwyżki dla nauczycieli, ale wydaje miliony na klub piłkarski bez perspektyw, bo gmina robi sobie Football Manager w realu

Gorące tematy Państwo Dołącz do dyskusji (339)
Stężyca nie ma na podwyżki dla nauczycieli, ale wydaje miliony na klub piłkarski bez perspektyw, bo gmina robi sobie Football Manager w realu

Włosy mi się jeżyły dziś przynajmniej kilkukrotnie, gdy czytałem artykuł Krzysztofa Stanowskiego na temat klubu piłkarskiego Radunia Stężyca, który mknie do góry po kolejnych klasach rozrywkowych kosztem mieszkańców gminy Stężyca. 

Krzysztof Stanowski to znany dziennikarz sportowy i biznesmen, który od jakiegoś czasu realizuje się też jako właściciel klubu piłkarskiego bawiącego się na zapleczu wielkiej piłki. Bardziej frajda, może nieśmiały wstęp do czegoś poważniejszego, badanie rynku, niż realna konkurencja. Nie dziwię się jednak, że dziennikarz z zainteresowaniem śledzi jak „robią to inni”, a jego uwagę wzbudził „fenomen ze Stężycy”.

W podobnym stopniu, jak wiecie, mam tak samo z serwisem 300polityka.pl, który według szacunków unikalnych użytkowników Similarweb jest około dziesięć razy mniejszy od Bezprawnika (w ostatnich 30 dniach my mieliśmy 1,5 mln uu), a mimo to każdego dnia radośnie uśmiecha się do nas reklamami państwowych spółek: PKO, Pekao, Orlenu, Tauron, Link4 czy PZU. Podmiotów dla nas niedostępnych lub prawie niedostępnych.

Czy przemawia przeze mnie zazdrość? Nie, to irytacja i poczucie niesprawiedliwości. Nie tylko uważam, że Bezprawnik byłby obiektywnie lepszym adresatem tego typu kampanii (praca i ubezpieczenia, finanse czy firma to najchętniej czytane działy w serwisie), ale i mam wątpliwe zaufanie do serwisu internetowego o polityce, który jest obklejony kampaniami reklamowymi wyłącznie spółek państwowych, a więc spółek de facto politycznych.

W pełni więc rozumiem irytację Krzysztofa Stanowskiego zarówno jako osoby działającej w tej samej branży co Radunia Stężyca, jak i jako obywatela. Przedstawiony przez niego artykuł obnaża bowiem liczne patologie w tamtejszym regionie.

Radunia Stężyca, czyli Football Manager 2019 za pieniądze podatników

Nieciecza, Grodzisk Wielkopolski czy Wronki to wszystko małe miejscowości, które zapisały się na mapie piłki nożnej w naszym kraju. Za historią sukcesu każdej z nich stoi jednak prywatny biznes, który decydował się w ten sposób inwestować zarobione pieniądze. No… i wiele innych czynników. Odsyłam, ponownie, tym razem do książek Stanowskiego. Radunia Stężyca to klub z gminy liczącej 10 000 mieszkańców, z miejscowością liczącą 2165 mieszkańców. Zakładając, że nawet cała Stężyca, w tym noworodki i ludzie na wózkach inwalidzkich chodziliby na stadion… No nie ma sensu pchać tego klubu do wyższych klas rozgrywkowych. Nie chcę odmawiać prawa do marzeń o wielkiej piłce, ale bądźmy realistami.

Co innego kaprys lokalnego milionera, który swoją firmę chce eksportować Ekstraklasą w Polskę, a co innego kaprys wójta, który wylicza, że nie ma pieniędzy na planowane podwyżki dla nauczycieli, a jednocześnie nie przeszkadza mu to w wydaniu 2 milionów złotych na klub, który nie rokuje. Olsztyn, nieporównywalnie większe i zamożniejsze miasto, nie chciało dołożyć 2 milionów złotych tamtejszemu Stomilowi. Bo to za dużo, to się nie godzi.

I tak oto mamy klub-potęgę za publiczne pieniądze. Radunia Stężyca szturmem przebrnęła przez IV ligę, obecnie jest jednym z głównych pretendentów do awansu do II ligi, a w kadrze ma nawet zawodnika z debiutem w pierwszej reprezentacji Polski (Rafał Kosznik). Wszyscy kochamy historię Leicester, Atletico, itd. – kopciuszków (uwzględniając skalę potencjału) futbolu. Rzecz w tym, że zdaniem Stanowskiego Radunia nie jest kopciuszkiem.

Jest klubem ze wsi, który żyje ponad stan

Tak, bo Stężyca to nawet nie miasto. To wieś. I wiecie jak wygląda sponsorowanie futbolu w tamtym miejscu? Władze gminy zawierają umowy z piłkarzami. Od stycznia do grudnia. Piłkarze odpowiadają tam za reprezentowanie wizerunkowe gminy, a nie osiągnięcia sportowe. Kreatywność godna asów od omijania finansowego fair play z PSG czy Manchesteru City, chociaż tutaj Krzysztof Stanowski podnosi trafny argument o również omijaniu przepisów sportowych, gdyż piłkarze mają w ten sposób w samym klubie status grających amatorów. Są wszakże pracownikami gminy, na takiej samej zasadzie, jak gdyby Cristiano Ronaldo zatrudniał urząd miasta w Turynie.

Nie ma więc na podwyżki dla nauczycieli, ale jest na pensję za „reprezentowanie gminy” dla piłkarzy z miejscowości, która takich atrakcji kompletnie nie potrzebuje. Stanowski równie celnie stwierdza, że tragedią podatników będzie moment, kiedy wójt z sąsiedniej wioski stwierdzi, że tak być nie może i odpali własny budżet na potrzeby lokalnego klubu. Zapraszam do lektury całego artykułu. Nie trzeba się interesować piłką nożną, jest to naprawdę jedna z mocniejszych historii, jakie czytałem w ostatnim czasie, jeśli chodzi o marnotrawienie publicznych pieniędzy.