Siedem niedożywionych i chorych koni odebrano właścicielowi. Teraz musi je utrzymywać polski podatnik, a to kosztuje krocie

Zbrodnia i kara Dołącz do dyskusji
Siedem niedożywionych i chorych koni odebrano właścicielowi. Teraz musi je utrzymywać polski podatnik, a to kosztuje krocie

Każdego dnia pojawiają się doniesienia o chorych, czy niedożywionych psiakach, czy kociakach. Fundacje i stowarzyszenia, które się nimi zajmują, mają pełne ręce roboty. Prawdziwy problem pojawia się jednak w momencie, kiedy pomocy wymagają zwierzęta gospodarskie. Tego, jak trudne są to przedsięwzięcia, dowodzi akcja fundacji Viva, mająca na celu ratowanie koni w Górkach Wielkich.

Mówi się, że małe dziecko – mały kłopot, duże dziecko – duży kłopot. Dokładnie tak samo jest ze zwierzętami. Im większy zwierzak, tym większy problem (zarówno w ujęciu fizycznym, jak i finansowym) z udzieleniem mu pomocy. Na szczęście nawet majestatyczne konie mogą liczyć na pomoc – zarówno inspekcji weterynaryjnej, jak i odpowiednich fundacji.

Dramatyczne warunki koni w Górkach Wielkich

Górki Wielkie to niewielka wieś w gminie Brenna w powiecie cieszyńskim. Niewielka, jednak z pewnością nie opustoszała – tutaj już zaczynają się górzyste rejony i co weekend uliczki miejscowości są przemierzane przez setki, a nawet tysiące turystów. Tym bardziej dziwi fakt, że od dawna trwała tam gehenna siedmiu koni, które ostatecznie końcem marca zostały w asyście policji odebrane właścicielowi.

Za akcję odpowiedzialna jest fundacja Viva, która zajmuje zarówno zwierzętami domowymi, jak i ratowaniem koni. A w tym przypadku był to ostatni moment na ratunek – w przypadku jednego zwierzaka było nawet za późno – 2 tygodnie przed interwencją fundacji weterynarz musiał skrócić jego męki i podać śmiertelny zastrzyk.

Ratowanie koni jest utrudnione przez papierologię

Fundacja Viva opisuje od początku, skąd wzięło się zainteresowanie akurat gospodarstwem w Górkach Wielkich – miejscowości oddalonej o kilkaset kilometrów od ich siedziby. Trzeba w tym miejscu pochwalić postawę powiatowego lekarza weterynarii, który udał się do gospodarstwa na rutynową kontrolę. Kontrole były cykliczne, ponieważ weterynarz już od kilku lat obserwował złe warunki, w jakich trzymane są zwierzęta. Problem jednak narastał. Gdy nie doczekał się reakcji odpowiednich organów na miejscu, zwrócił się do Fundacji Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt Viva! i poprosił o pomoc.

Fundacja stanęła na wysokości zadania i zorganizowała transport zwierząt. Smutne jednak w tym wszystkim jest to, że problem nie został rozwiązany wcześniej i to przez gminę – która jest zobowiązana do zapewnienia opieki zwierzętom z ich terenu, które wymagają pomocy. A te konie zdecydowanie jej potrzebowały – zgodnie z opisami interweniujących osób ich stan był dramatyczny.

Gminy mają obowiązek zadbać o zwierzęta, które znajdują się na ich terenie. Oczywiście, w ustawie o ochronie zwierząt mowa o obowiązku zapewnienia opieki zwierzętom bezdomnym. Konie z Górek Wielkich niby dom miały, jednak ich stan był tak zły, że należało interweniować. W takiej sytuacji wdraża się odpowiednie procedury i zwierzęta są odbierane właścicielom – stają się więc bezdomne. A gmina, realizując swoje ustawowe obowiązki, musi uchwalić program opieki nad zwierzętami bezdomnymi oraz zapobiegania bezdomności zwierząt, w którym m.in. jest zobowiązana do wskazania gospodarstwa rolnego w celu zapewnienia miejsca dla zwierząt gospodarskich. W praktyce jednak niezwykle rzadko zwierzęta gospodarskie trafiają do takich gospodarstw, najczęściej, jeżeli już otrzymują pomoc, dzieje się to dzięki staraniom organizacji działających na rzecz zwierząt.

Ratowanie koni to wielkie wyzwanie i wielkie wydatki

W gospodarstwie w Górkach Wielkich przebywało 7 koni. Wszystkie zwierzęta były zaniedbane, niedożywione i chore. Przedstawiciele fundacji Viva dosyć obrazowo opisuje stan odebranych zwierząt:

Każdy ma około 100 kg niedowagi. Każdy z nich ma smutne przekrwione oczy. Nie ma w nich życia. Poruszają się apatycznie. Na ciałach stare blizny i rany brudne i zanieczyszczone. Wszystkie konie mają chore zęby, co utrudnia im pobieranie i przeżuwanie pokarmu. Konie są brudne i zawszawione.

W stajni, w której stoją, panuje mrok, a całość przytłacza brud i bałagan tak ogromny, że trudno to zrozumieć. Właściciel nie jest starym schorowanym człowiekiem. Jest energiczny i rozmowny.

Do sprzątania nie potrzeba pieniędzy, potrzeba tylko chęci więc tu nie ma tłumaczenia. Smród zalegającego obornika jest dla koni bardzo niezdrowy. Prowadzi do wielu chorób płuc, ale właściciel tego nie rozumie i co gorsze nie chce zrozumieć.

Wchodziły po kolei po trapie dużego auta. Nie stawiały oporu, nie walczyły, jakby wiedziały, że jadą po lepsze życie. Jadą 450 km do naszej stajni w Korabiewicach

Ten opis z serwisu ratujemyzwierzaki.pl, na którym założono zbiórkę pieniędzy na pokrycie kosztów transportu i leczenia koni, tylko w nieznacznym stopniu opisuje skalę problemu. Zwierzęta były bardzo wychudzone. Przeciętny koń waży około 500 kilogramów, 100 kilo niedowagi to aż 1/5 masy ciała. Co więcej, rany na całym ciele, czy poranione od zębów pyski sprawiały, że zwierzęta naprawdę cierpiały.

Obecnie zwierzętami zajmują się weterynarze, jednak koszty leczenia są naprawdę ogromne. Sam transport wyniósł kilka tysięcy złotych, kolejne tysiące zostaną spożytkowane na doprowadzenie do ładu ich uzębienia. Koń to duże zwierzę, w związku z czym jego leczenie jest niezwykle drogie – właściciele tych majestatycznych zwierząt mogą potwierdzić, że w razie poważniejszego problemu zdrowotnego, kiedy konieczny jest wyjazd do kliniki, koszty zaczynają się od kilku tysięcy złotych, a często właściciel musi się liczyć z wydaniem kilkunastu, lub nawet kilkudziesięciu tysięcy.

Ratowanie koni – kto ma za to wszystko zapłacić?

Największym problemem w tym wszystkim są właśnie pieniądze. Gmina, kierując zwierzęta do gospodarstwa wskazanego w programie opieki nad zwierzętami, powinna pokryć koszty leczenia i utrzymania zwierząt. Dlatego najczęściej gminy bardzo długo udają, że problemu nie ma – kilkadziesiąt tysięcy złotych to w przypadku budżetu niewielkiej gminy dosyć duży wydatek.

Teoretycznie kosztami leczenia zwierząt powinien zostać obciążony właściciel. Teoretycznie, ponieważ najczęściej jest niewypłacalny, a więc odzyskiwanie należności może potrwać latami, a nawet być niemożliwe. Dlatego najczęściej za pomoc takim zwierzętom płacimy my – ludzie, którzy dorzucą choćby kilka złotych do zbiórki.

Warto również w tym miejscu przypomnieć, że znęcanie się nad zwierzętami to nie tylko przemoc. To również głodzenie, czy brak należytej opieki. Dlatego właśnie właścicielowi koni grozi sprawa karna, chociaż formalności w tym przypadku zapewne potrwają wiele miesięcy.