Każdego dnia napływają do nas informacje o chorych bądź rannych zwierzętach. W normalnym ludzkim odruchu, każdy z nas chce pomóc. Zatrzymamy się przy rannym kocie, czy psie. Tylko co dalej? Tutaj już pojawiają się schody i to poważne… Oczywiście, możemy adoptować zwierzaka, zabrać go do weterynarza i leczyć na własny koszt. Nie każdy jednak ma warunki, czy możliwości finansowe. Nie o to też chodzichodzi – zwierzęta bezdomne, ranne i chore powinny podlegać systemowej opiece. I teoretycznie podlegają. W praktyce jednak sytuacja w wielu gminach wygląda bardzo źle.
Gminy muszą zapobiegać bezdomności zwierząt
Zgodnie z art. 11 Ustawy o Ochronie zwierząt, Zapobieganie bezdomności zwierząt i zapewnienie opieki bezdomnym zwierzętom oraz ich wyłapywanie należy do zadań własnych gmin. I w teorii gminy z tego obowiązku się wywiązują – uchwalane są gminne programy opieki nad zwierzętami bezdomnymi. Niestety jednak jego zapisy często uniemożliwiają realizowanie opieki nad zwierzętami w takim zakresie, w jakim jest to potrzebne.
Po pierwsze, bardzo często się zdarza, że aby pomóc zwierzakowi, musimy zadzwonić do Urzędu Gminy i zawiadomić osobę odpowiedzialną za kierowanie zwierzęcia do danej fundacji lub stowarzyszenia, które najczęściej taką opiekę realizuje. Pominięcie tej drogi najczęściej jest niemożliwe, bo jeżeli zwierzę nie zostanie do danej organizacji skierowane przez urząd, ta nie otrzyma pieniędzy na jego leczenie. Oczywiście, zdarzają się fundacje i stowarzyszenia, które przyjmują każde zwierzę, jednak najczęściej borykają się one z olbrzymimi problemami finansowymi. Leczenie zwierząt (zwłaszcza chorych i powypadkowych) nie jest tanie, jego koszt waha się od kilkuset złotych do nawet kilku tysięcy.
Znikąd pomocy?
Wyobraźmy sobie zatem sytuację – jest noc. Na drodze leży ranny pies, który cierpi. Zatrzymujemy się przy nim (żeby dodać sytuacji grozy, wyobraźmy sobie, że jest z nami małe dziecko, które widząc cierpienie zwierzaka zaczyna płakać). Co w tej sytuacji mamy zrobić? Urząd jest nieczynny. Informacje o tym, jaka organizacja zajmuje się pomocą zwierzętom w danej gminie, najczęściej jest udostępniana tylko w Biuletynie Informacji Publicznej (a bądźmy szczerzy, kto go czyta?). Załóżmy, że rozumujemy logicznie, wchodzimy na BIP i znajdujemy informację. Dzwonimy do organizacji, która powinna nam pomóc. Tam otrzymujemy informację, że bez skierowania z Urzędu Gminy nie przyjadą. Owszem, to nieludzkie. Ale to nasza rzeczywistość. Jeżeli mamy możliwości i pieniądze zabieramy zwierzaka na własny koszt do weterynarza. Ale zaraz… to zwierzę krwawi. Nie znamy go, nie wiemy, czy nie ma jakichś chorób. A może jest chore na wściekliznę i nas ugryzie? Jedna sytuacja, a tyle problemów… zarówno moralnych, jak i praktycznych.
Być może kiedyś zwierzętom ktoś będzie pomagał…
Tak być nie powinno. Oczywiście, gdyby gmina zdecydowała, że na każde zwierzę przyjęte przez organizację przysługuje odpowiednia pula środków, byłoby to pole do nadużyć. Organizacja mogłaby przyjmować na przykład zwierzęta spoza gminy, a ich leczenie obciążałoby budżet gminy, która „ma dobre serce”. Pieniądze są ważne. Budżety gmin nie są z gumy. Może więc potrzebna jest regulacja ogólnokrajowa, dzięki której w każdej gminie zwierzęta będą musiały być przyjęte i leczone niezależnie od pory? A może to mieszkańcy gmin powinni się odezwać? Zgodnie z ustawą o samorządzie gminnym, jeżeli dany samorząd nie wywiązuje się ze swoich obowiązków, można wystosować do niego wezwanie o zaniechanie naruszeń. W przypadku, gdy gmina zignoruje takie wezwanie, można złożyć skargę do sądu administracyjnego na bezczynność gminy, która powinna przynajmniej do wezwania się ustosunkować. Czy to coś zmieni? Ciężko stwierdzić, jednak z pewnością są osoby, które próbują zmienić los zwierząt. I oby im się udało.