Pandemia spowodowała, że już nie trzeba się domyślać jaki jest kapitał intelektualny danego człowieka. Niedostatki widać już na pierwszy rzut oka.
Moim ulubionym podgatunkiem człowieka jest homo brodaczus, czyli ludzie, którzy wprawdzie noszą maseczki, natomiast nie zasłaniają nimi nosa, ani nawet ust, tylko kawałek swojej brody. Niestety, prawdopodobnie z tak ukształtowanymi mózgami zakładają też prezerwatywy na same tylko jądra, więc istnieje duże ryzyko, że będą się dalej rozmnażali.
Jednym z ulubionych argumentów zwolenników teorii o tym, że żaden koronawirus nie istnieje („znasz kogoś, kto miał koronawirusa?”) jest zarazem to, że noszenie maseczek powoduje grzybicę płuc. Ja znam osoby, które miały koronawirusa oraz czytam wiarygodne statystyki o tysiącach rodaków dotkniętych koronawirusem, natomiast nie znam nikogo, kto od noszenia maseczki dostał grzybicy płuc.
Maciek Bąk napisał tekst: „Co trzeci Polak jest gotów bronić ojczyzny, a co czwarty byłby w stanie oddać za nią życie„. Cudownie podsumował to nasz stały czytelnik Wojtek na Facebooku dopytując pod tym tekstem „a ilu jest w stanie przez 10 minut w sklepie nosić maskę?”.
Maski to żadna poważna uciążliwość, a chronią nas wszystkich
Założenie maski na czas zakupów w sklepie czy przejazdu komunikacją publiczną nie jest przesadną uciążliwością dla przeciętnego człowieka, który potrafi samodzielnie wiązać sznurowadła. Nie jesteśmy narodem wybitnych myślicieli, ale wydawałoby się, że przynajmniej płuca mamy zdrowe.
Nawet na „chłopski rozum” wiemy, że nie jest dobrze, gdy ktoś na nas nakicha lub nakaszle. Tę ludową wiedzę wystarczy przełożyć na realia silnie zaraźliwego koronawirusa, który przenosi się drogą kropelkową i przez wiele dni możemy być jego nosicielami nawet o tym nie wiedząc.
Ale i dla ludzi, którzy potrafią czytać, powstały stosowne argumenty. Tutaj niemieccy naukowcy dowodzą, że noszenie nawet zwykłej maski zmniejsza ryzyko zachorowania na COVID-19 o około 40%. Artykuł The New York Times dowodzi, że Amerykanie generalnie starają się nosić maski i tendencja do używania masek spada w stanach gdzie zarazem rośnie szansa, że obywatel stanu urodził się ze związku brata z siostrą.
Wprawdzie maska bardziej chroni „przed nami”, niż nas samych, ale przecież to powinno wystarczyć, by zminimalizować skutki epidemii, gdyby tylko wszyscy stosowali się do zaleceń. Tak się jednak nie dzieje, regularnie w ostatnich dniach byłem narażony na obecność w miejscach oraz pojazdach, w których ludzie nie stosowali się do obowiązku noszenia maski, nawet mimo zwracania uwagi przez np. kierowcę. Fioletowe włosy, 20 lat, wszystko w życiu to przygoda i szansa. Albo panie i panowie w wieku, którzy już wiedzą, że to całe gadanie o szansach to nie była prawda.
Przypominam – obowiązek ten pod groźbą kary finansowej jest wymuszany przez prawo. Ale to martwe prawo.
Perdolenie masek
Nie wiem jak miała na imię pani, która niedawno na środku Auchan przekonywała, że ona „perdoli te maski” pomimo rozpaczliwych próśb obsługi, by założyła chociaż na brodę. I gdyby nagle upadła na ziemię, zaczęła się wić i dusić, najpewniej nawet nie oderwałbym wzroku od lektury zawartości białka w trzymanych akurat w dłoni kabanosach. Ale pani niestety nie upadła. Zaraz poszła sapać na pomidory, opluwać ogórki, kichać na morele, obśliniać mozarellę. Potem kupię je ja, COVID-19 zapewne przeżyję, ale czy przeżyje go 90-letnia babcia, dla której robię te zakupy?
Lewica broni Margot za to, że pobiła kierowcę faszystowskiej ciężarówki – bo bardzo głęboko naruszała uczucia osób homoseksualnych, a policja nie była zainteresowana problemem. Ludzie bez masek to zagrożenie nie tylko dla stanu ducha, ale też zdrowia, a może nawet życia. Oczywiście nie jesteśmy – niestety – lewicowymi aktywistami, by z tego powodu bić głupich ludzi. Ale może są inne metody?
E-donosiciel, czyli Polska liderem walki z koronawirusem
Przypominam, że obowiązek noszenia maseczek w na przykład sklepach jest nadal wymuszany przez prawo. Nie jest on jednak w żaden sposób respektowany. Wymyśliłem więc sposób, by Polska stała się globalnym liderem walki z koronawirusem. Jestem głęboko przekonany, że w ciągu miesiąca w obrębie naszego kraju problem zostałby zlikwidowany niemal w zupełności.
A jest to aplikacja internetowa „e-donosiciel” przygotowana na przykład przez ministerstwo cyfryzacji. Kara za brak maseczki w sklepie wynosi 500 złotych, ale mało kto chce te przepisy respektować. Dlatego wymierzanie porządku mogliby w swoje ręce wziąć obywatele. Co więcej, dalibyśmy im motywację, program lojalnościowy „Konfident” dla zwiększenia skuteczności tego mechanizmu. Za każdy udany donos i ściągnięte 500 złotych mandatu, obywatel donoszący otrzymywałby ulgę podatkową w analogicznej wysokości 500 złotych. Najbardziej zaangażowani mogliby wcale nie płacić w tym roku podatków!
Genialne? Pewnie, że genialne.
Czy piszę to na poważnie? Oczywiście, że nie.
Oczywiście byłoby to słuszne i sprawiedliwe, a przede wszystkim skuteczne, ale też nikomu z nas nie potrzeba bijatyk na środku Biedronki.
Mamy jednak bardzo poważny problem w postaci zidiociałego społeczeństwa, które w wielu aspektach nie potrafi patrzeć poza czubek własnego nosa. W przypadku wielu głupich decyzji na ogół cierpią oni sami (choć nie do końca, bo zamiast cieszyć się niskimi i prostymi podatkami, rekompensujemy im je na przykład transferami socjalnymi). Inne ich głupie decyzje są trudne do ocenienia w krótkiej perspektywie czasu (na przykład, gdy wybierają polityków obniżających wiek emerytalny), Ale antymaseczkowcy mogą nas kosztować zdrowie, może nawet życie w perspektywie dosłownie kilku dni.
Oni o tym nie myślą, bo generalnie nie myślą wiele. To właśnie ten element wojny cywilizacyjnej, w której środku się dziś znaleźliśmy. Chcemy ginąć za ojczyznę, a nie chcemy na 10 minut założyć maseczki.