Oczywistością jest, że rowerzyści powinni poruszać się po ścieżce rowerowej albo wyznaczonym dla nich pasie. Co jednak jeśli takiej drogi nie ma? Przepisy zakładają, że ich miejsce w takiej sytuacji jest razem z samochodami. Tymczasem rowerzyści na jezdni nie są najlepszym pomysłem i dla kierowców i dla samych zainteresowanych. Bardziej naturalnym drugim wyborem jest chodnik i poruszanie się razem z pieszymi.
Trudno powiedzieć, dlaczego ustawodawca woli, by rowery poruszały się razem z samochodami
Nie da się ukryć, że dla niektórych kierowców rowerzyści na jezdni to prawdziwa plaga i najchętniej by się ich pozbyli. Ktoś mógłby powiedzieć, że to niczym nieuzasadniona niechęć. Najczęściej jest jednak dokładnie na odwrót. Po prostu żaden rozsądny kierowca nie chciałby mieć nikogo na sumieniu.
W razie wypadku mamy do czynienia ze zderzeniem rozpędzonego do kilkudziesięciu kilometrów na godzinę stalowym kolosem ważącym około tony. Wiadomo, kto przy zderzeniu czy zahaczeniu ryzykuje dużo poważniejszymi konsekwencjami. Nie bez znaczenia jest także chęć uniknięcia otarć i uszkodzeń auta w tych mniej drastycznych przypadkach.
Przepisy nie dają jednak większego wyboru. Rowerzyści co do zasady powinni się poruszać po specjalnie dla nich wytyczonej ścieżce rowerowej, ewentualnie po wyznaczonym dla nich pasie. Jeżeli takowej nie ma, to preferowaną przez ustawodawcę alternatywę stanowi jezdnia. Poruszanie się po chodniku stanowi wyjątek obwarowany pewnymi zastrzeżeniami znajdującymi się w art. 33 ust. 5 prawa o ruchu drogowym.
5. Korzystanie z drogi dla pieszych przez kierującego rowerem jest dozwolone wyjątkowo, gdy:
1) opiekuje się on osobą w wieku do lat 10 kierującą rowerem;
2) szerokość chodnika wzdłuż drogi, po której ruch pojazdów jest dozwolony z prędkością większą niż 50 km/h, wynosi co najmniej 2 m i brakuje drogi dla rowerów, drogi dla pieszych i rowerów lub pasa ruchu dla rowerów;
3) warunki pogodowe zagrażają bezpieczeństwu rowerzysty na jezdni (śnieg, silny wiatr, ulewa, gołoledź, gęsta mgła), z zastrzeżeniem ust. 6.
6. Kierujący rowerem, korzystając z drogi dla pieszych, jest obowiązany jechać z prędkością zbliżoną do prędkości pieszego, zachować szczególną ostrożność, ustępować pierwszeństwa pieszemu oraz nie utrudniać jego ruchu.
Co do zasady dopuszczalna prędkość ruchu pojazdów w terenie zabudowanym wynosi właśnie 50 km/h. Nie każdy chodnik w miastach ma szerokość aż 2 metrów. Przy tych szczególnie wąskich najczęściej rzeczywiście brakuje ścieżek rowerowych. Intencja ustawodawcy jest więc jasna: rowerzyści na jezdni.
Rowerzyści na jezdni nigdy nie będą poruszać się tak sprawnie, jak samochody
Są rzecz jasna tacy rowerzyści, którym opisany wyżej stan rzeczy jak najbardziej pasuje. Mowa o osobach, które po prostu uwielbiają pędzić swoim jednośladem możliwie szybko. Interia opisywała w maju ich argumentację. Ich zdaniem typowa polska ścieżka rowerowa nie jest przystosowana do szybkiej jazdy rowerem sportowym. Wykonane są z kostki brukowej, podobnie jak współczesne chodniki. Do tego zawierają często studzienki i innego rodzaju przeszkody. Dlatego preferują jezdnię nawet wtedy, kiedy mają do wyboru fragment drogi wyznaczony specjalnie dla nich.
Czy taka argumentacja ma sens? Niespecjalnie. Należy pamiętać, że nawet uczestnicy Tour de France nie mogą się pod względem uzyskiwanej prędkości równać z samochodem jadącym przepisowo po mieście. Typowi rowerzyści na jezdni jadą z prędkością 10 do 28 km/h. Z punktu widzenia kierowców mamy do czynienia z przeszkodą, za którą nie ma sensu się wlec. Z drugiej strony jej wymijanie wymaga uwagi, bo kontakt fizyczny z rowerzystą i jego pojazdem bardzo łatwo może się zakończyć tragedią.
Można śmiało postawić tezę, że normalny rowerzysta dużo łatwiej jest w stanie dostosować prędkość do ruchu pieszych na chodniku. Owszem, w środowisku miejskim w bardziej uczęszczanej części oznacza to wolniejsze przemieszczanie się. Warto jednak wspomnieć, że mówimy jedynie o sytuacjach, gdy akurat w danym kierunku nie ma ścieżki rowerowej. Przy rozsądnych prędkościach ewentualny wypadek będzie miał najczęściej mniej drastyczne konsekwencje niż zderzenie samochodu z rowerzystą. Miłośników ekstremalnych prędkości w miastach powinniśmy zaś traktować tak samo, jak podobnie rozumujących kierowców: jak zagrożenie dla siebie i otoczenia.
Skąd w ogóle wzięło się myślenie, że rowerzyści na jezdni to coś normalnego i niemalże oczywistego? Zapewne z realiów minionej epoki. W czasach PRL-u po polskich drogach jeździło zauważalnie mniej samochodów o często gorszych osiągach. Infrastruktura drogowa w miastach nie była aż tak rozbudowana i projektowana przede wszystkim z myślą o komforcie kierowców. Ścieżki rowerowe były zaś stosunkowo rzadkim zjawiskiem.
W dzisiejszych warunkach najlepszym pomysłem byłoby, aby drugim wyborem dla rowerzystów był jednak chodnik. Wystarczy trzymać się art. 33 ust. 6 prawa o ruchu drogowym i wymogu zachowania elementarnego zdrowego rozsądku. Rowerzyści na jezdni pojawialiby się dopiero wtedy, gdy nie ma żadnego innego wyboru.