Rozliczenie starym systemem podatkowym miało być możliwe dla każdego, kto zarabiał do 12,8 tys. zł brutto i miał tracić na Polskim Ładzie. Taka była obietnica premiera, która niestety podzieliła los jego wielu innych obietnic.
Rozliczenie starym systemem podatkowym (czyli tym sprzed Polskiego Ładu) zapowiadał jeszcze pod koniec stycznia premier Morawiecki. Obietnica brzmiała dosyć dziwnie – miałyby obowiązywać w kraju dwa systemy podatkowe? Jak miałaby to ogarnąć biedna skarbówka?
Mamy początek kwietnia i sytuacja się wyjaśniła – cóż, rozliczenie starym systemem podatkowym możliwe nie będzie.
„W rozliczeniach podatkowych nie ma powrotu do 2021 r.” – tak teraz mówił w stacji TVN24 Artur Soboń, wiceminister finansów odpowiedzialny za poprawianie Polskiego Ładu.
Wiceminister dodał, że „nie ma dzisiaj sensu bronić rozwiązań podatkowych z roku 2021, jako dobrych i sprawiedliwych i prostych, bo one takie nigdy nie były”.
A to, że obietnice premiera spełnione nie zostaną? Tu Soboń problemu nie widzi, gdyż uważa, że korekta Polskiego Ładu będzie zasadniczo korzystna dla wszystkich.
Rozliczenie starym systemem podatkowym będzie niemożliwe
Poprawiając Polski Ład, PiS bohatersko próbuje rozwiązać problemy państwa polskiego, które sam stworzył.
Kierunek zmian w Polskim Ładzie przy tym faktycznie nie jest zły, choć najlepiej by było Polski Ład po prostu anulować. Soboń ma rację, że system z 2021 r. nie był idealny. Na pewno jednak było mu bliżej do ideału niż systemowi (czy też bardziej chaosowi) z 2022 r.
Czemu jednak premier Mateusz Morawiecki mówił o możliwości rozliczania się systemem z 2021 r.? Naprawdę wierzył, że to można będzie wprowadzić? A może po prostu chciał tą wypowiedzią chwilowo zagasić pożar wywołany na początku roku katastrofą Polskiego Ładu?
Jest też inna odpowiedź – premier mówi, co mówi, bo po prostu może. Mało który polski polityk minął się z prawdą tyle razy, co premier Morawiecki. Gdy na początku rządów PiS trafił na polityczny świecznik, słowa np. o milionie samochodów elektrycznych szokowały. Teraz nad jego wypowiedziami przechodzimy do porządku dziennego, a on ciągle jest premierem. Choć szkoda, że w ten sposób szef rządu psuje powagę nie tylko siebie jako polityka, ale też swojego urzędu i całego państwa.