Złośliwi mogliby powiedzieć, że to wszystko wina przegranych wyborów prezydenckich, które spowodowały u rządzących mały atak paniki, skutkujący chęcią zajmowania się kwestiami, do których wszyscy politycy podchodzili jak przysłowiowy pies do jeża.
Nie inaczej jest w tym wypadku – rząd niedawno ogłosił, że zajmie się programem PKS+, który w swoich założeniach ma likwidować „białe plamy” wykluczenia komunikacyjnego w Polsce. Nikt nie wie jednak, dlaczego rząd koalicyjny, który sprawuje władze od końca 2023 roku, chce nagle brać się za tak ważny temat, tuż po przegranych wyborach prezydenckich.
Aby zająć się tą kwestią, rząd zapowiedział, że nowelizacji ulegnie ustawa o transporcie zbiorowym. Sprawa ta nie jest bynajmniej nowa – nawiązuje ona do przygotowywanego już za poprzednich rządów projektu, który tym razem ma być zmodyfikowany, a jego celem będzie pomoc obszarom Polski, które od lat są wykluczone komunikacyjnie.
Nowelizacja ustawy zapewni połączenia pomiędzy miastami wojewódzkimi i powiatowymi
Jak informuje portal money.pl, nowelizacja ustawy będzie dotyczyć zagwarantowania połączeń pomiędzy miastem, w którym znajduje się siedziba wojewody i sejmiku województwa oraz miejscowościami stanowiącymi siedziby władz powiatów.
Połączenia mają być także przywracane pomiędzy miejscowościami, w których znajduje się siedziba gmin, wchodzących w skład danego powiatu i miastem z siedzibą jego władz.
Zmiany te od dawna były konieczne i niezbędne. Polska jest krajem absurdów komunikacyjnych
Nie sposób jednak nie odnieść wrażenia, że tego typu zmiany są tak bardzo oczywiste, że nie wiadomo jak to się stało, że do tej pory żaden rząd nie zajął się nimi na serio. Osoby, które są przeciwnikami rozwijania transportu zbiorowego w Polsce, podnoszą oczywiście argumenty, w których radzą osobom, które są wykluczone komunikacyjnie, zrobienie prawa jazdy i kupno samochodu. Nie wiadomo jednak, jak miałyby to zrobić osoby, które są w podeszłym wieku i cierpią na szereg schorzeń.
Absurdem Polski jest nie tylko to, że w wielu miejscach nie ma połączeń autobusowych i kolejowych, ale także to, że nie ma ich tam, gdzie teoretycznie nic nie stoi na przeszkodzie, aby zostały one stopniowo przywracane.
Przykładem tego typu miasta jest Kłobuck niedaleko Częstochowy (miasto powiatowe), przez które przebiega tzw. Magistrala Węglowa, a obok dość wiekowej stacji istnieją niedawno wyremontowane perony, na których nie zatrzymuje się żaden pociąg.
Dostępu do kolei nie mają także mieszkańcy Jastrzębia-Zdroju, 80-tysięcznej miejscowości na Śląsku, która jest największym miastem w Polsce bez czynnej linii kolejowej.