Satanistom bardzo nie spodobał się fakt, że nowa wersja „Sabriny” obraża ich wierzenia. Są do tego stopnia zdesperowani, że zapowiedzieli wejście na drogę sądową. Wszystko przez posąg Baphometa, który nie jest nawet demonem sensu stricto.
Pierwszy sezon „odnowionej” Sabriny zdecydowanie nie przypomina tego, co znaliśmy z telewizji. Nie będę tutaj rzucać spoilerów, powiem tylko, że to wydanie jest znacznie mroczniejsze i o wiele straszniejsze. W tle przewija się kult Szatana-Lucyfera oraz odprawiane są satanistyczne rytuały. To pierwsza rzecz, która nie spodobała się amerykańskim satanistom. Jak to, oburzają się, można tak kpić z czyichś uczuć religijnych? A gdyby szło o Żydów? Mormonów? Muzułmanów? Wierzcie mi lub nie, ale niektórzy lewicowi aktywiści zza oceanu zaczęli popierać ich oburzenie. W końcu wielka, kapitalistyczna firma robi z nich jakichś potworów i jeszcze ich okrada! O co poszło?
Nasza nastoletnia czarownica trafia do miejsca, w którym znajduje się posąg Baphometa. I tu zaczynają się problemy, ponieważ Baphomet w tym wydaniu wygląda kubek w kubek jak ten, który znajduje się w kościele Szatana. O sprawie informuje Lucien Graves, rzecznik kościelny na Twitterze.
Sabrina sataniści
Wygląda to następująco:
For purposes of comparison… pic.twitter.com/AZJvmq1Cks
— Lucien Greaves (@LucienGreaves) October 30, 2018
Trzeba przyznać, podobieństwo jest uderzające. Sataniści zastrzegli sobie posąg Baphometa jako znak towarowy. Spójrzmy jednak na to z innej strony i przenieśmy się chwilę w annały historii.
Imię tego demona nie pojawia się w Biblii, prawdopodobnie powstało jako zniekształcenie imienia Mahometa. Krzyżowiec Anselm de Ribemont pisał tak podczas swoich podróży:
Kiedy nadszedł świt dnia następnego, wzywali oni głośno Baphometa; myśmy modlili się cicho w sercach do naszego Boga, a później zaatakowaliśmy ich i wyrzuciliśmy poza bramy miasta.
Baphomet stał się bardzo wygodną wymówką do skazywania na śmierć templariuszy. Jego wizerunek (bardzo podobny do tego, który widzimy powyżej) pojawiał się pierwotnie na kartach Tarota (oczywiście, jako diabeł) i stworzony został przez okultystów. Okultyści uważali jednak, że Baphomet reprezentuje dualizm, wybór pomiędzy dobrem a złem, łagodzi spory – ma kaduceusz na brzuchu – i nie jest generalnie wcieleniem ani jednej siły, ani drugiej. Ma również części kobiece i męskie, ludzkie oraz zwierzęce. Gdzieś tam w historycznej świadomości narodził się jako demon, chociaż nikt go tak naprawdę nigdy w chrześcijańskiej kulturze nie widział.
I tak trafiamy do naszych nieszczęsnych satanistów. Nie można powiedzieć, żeby inspiracja nie była bardzo wyraźna. W oryginalnej rycinie nie pojawiają się postacie dzieci. To wersja z Tarota właśnie. Ktoś zauważył jednak, że żadna z tych form nie odpowiada faktycznemu wyglądowi Baphometa, bo nie ma on piersi (a powinien) kobiecych. Greaves i na to miał odpowiedź:
Och, nie. Nasz Baphomet był wymodelowany na wzór samego Baphometa, który pozował dla naszego rzeźbiarza.
W tym momencie nie wiadomo już więc, czy sataniści mają zamiar serio pozwać Netfliksa, czy tylko wywołują zawieruchę w Internecie. Jeśli to pierwsze i naprawdę dowiodą oni swoich praw w sądzie, zostanie im zapewne wypłacone odszkodowanie. Ale jaka będzie to reklama dla „Sabriny”! Wtedy miejmy tylko nadzieję, że w Wiedźminie nie pojawi się Coca Cola (nie tylko ze względu na prawa autorskie, pewnie niektórym przeszkadzałoby to, że jest czarna).