Windykatorzy skupowali studenckie długi. Sąd Najwyższy wreszcie posprzątał bałagan, który sam stworzył

Państwo Dołącz do dyskusji (37)
Windykatorzy skupowali studenckie długi. Sąd Najwyższy wreszcie posprzątał bałagan, który sam stworzył

Pół roku temu, na łamach Bezprawnika, Marcin Maj opisywał … pewną stajnię Augiasza dotyczącą długów, które można było niechcący narobić z powodu przerwania studiów. 

Firma windykacyjna KGPN Sp. z o.o. skupowała takie długi, a dłużników wzywała do regulowania zobowiązań. Nawet takich do 10 lat wstecz. Interpretacji dotyczących okresu przedawnienia było mnóstwo, opinii bez liku, a rozstrzał wyroków sądów powszechnych znaczny – przedawnienie od 2 do 10 lat. Jednoznaczne stanowisko zajął ostatnio Sąd Najwyższy i posprzątał to, co się narobiło przez lata. Krótko mówiąc. Sąd Najwyższy posprzątał Stajnię Augiasza. A przynajmniej na to wygląda.

Firma windykacyjna KGPN Sp. z o.o. skupowała długi, których narobili (czasem nieroztropni) studenci. Jak tylko długi zostały odkupione od szkół, to KGPN Sp. z o.o. przystępowała do windykacji. Okazywało się, że wezwania dotyczące zapłaty długu dotyczyły okresów nawet do 10 lat wstecz. Prawdę mówiąc, to podziwiam takie firmy, bo jakby nie patrząc, słowo „innowacja” od lat nie schodzi z ust wszystkich. Chodzi mi o to, że innowacje można też wymyślić w dziedzinie prawa, a nie tylko w przemyśle czy IT. Niestety, zapędy innowacyjne skutecznie zostały zastopowane przez Sąd Najwyższy, który 8 grudnia 2017 r. w uchwale III CZP 74/17 jasno stwierdził, że roszczenia powstałe z tytułu opłat za studia przedawniają się z upływem 3 lat liczonych od daty ich wymagalności.

Jak powstawał dług uczelniany?

Chciałbym wrócić do genezy całego problemu powstawania długu w szkole wyższej. Polegał on na zapisaniu się młodego człowieka na studia, w szkole wyższej, zazwyczaj prywatnej. Nowy student nie uiścił czesnego, oraz nigdy nie uczęszczał na zajęcia, albo też z przyczyn losowych musiał przerwać studia. Przyczyn mogło być kilka. Albo po prostu zrezygnował, albo dostał się na inne, ciekawsze studia w innej szkole. Generalnie zrezygnował z usług tej konkretnej jednostki edukacyjnej. Niemniej jednak, szkoła dalej prowadziła „ewidencję” niedoszłego studenta i dopiero po jakimś czasie wykreślała go z listy studentów.

Zazwyczaj po pierwszej sesji, czyli kilka miesięcy po zaprzestaniu korzystania przez studenta z usług uczelni. Cały problem polegał na tym, że uczelnia naliczyła sobie czesne za żaka i tak właśnie powstawał „szkolny dług”. Żak mógł sobie studiować w innej szkole, zdobywać wiedzę i doświadczenie, a równocześnie stawał się dłużnikiem w innej jednostce edukacyjnej. Szkoły nie informowały o naliczaniu roszczeń z tytułu opłat za studia, nie rościły wobec byłego już żaka jakichkolwiek pretensji finansowych i po kilku latach, kiedy dług liczony wraz z odsetkami urósł do pokaźnych rozmiarów, sprzedawały roszczenia firmie windykacyjnej – KGPN Sp. z o.o..

Stajnia Augiasza – powstanie

Wcześniej pisałem o innowacyjności firmy KGPN Sp. z o.o., która to potrafiła ściągać długi z tytułu zaległego czesnego nawet do 10 lat wstecz. Ta innowacyjność nie powstała sama z siebie tylko z tytułu tzw. mętnej wody, czyli nieunormowanego stanu prawnego. A w takim środowisku, niedookreślonym, płynnym i niestabilnym rodzą się ciekawe pomysły. Mam na myśli innowacyjne.

Nowa ustawa Prawo o szkolnictwie wyższym weszła w życie w 2005 roku, ale podobnie jak ustawa z 1990 roku, nie regulowała kwestii przedawnienia. Mówiąc wprost – ustawodawca trochę zapomniał albo też nie przewidział problemów, które powstaną po kilku latach.

Z tego tytułu aż do 2014 sądy powszechne orzekały różnie, nie mając żadnej konkretnej wskazówki ze strony SN. Bardzo różnie. Jedne sądy wskazywały, że termin roszczenia przedawnia się po 2 latach, inne po 3 latach, a jeszcze inne po 10 latach.

Taka ruletka orzeczeń miała także swoje podstawy. Z powodu braku dookreślania w ustawie z 2005 roku o szkolnictwie wyższym i przedawnieniu roszczeń, sądy powszechne odwoływały się do kodeksu cywilnego, często do art. 118 KC, który mówi:

Jeżeli przepis szczególny nie stanowi inaczej, termin przedawnienia wynosi lat dziesięć, a dla roszczeń o świadczenia okresowe oraz roszczeń związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej – trzy lata. Część sądów odwoływała się do art. 751 k.c., który wprowadza przedawnienie dwuletnie. Sądy niejednokrotnie opowiadały się za 10 letnim terminem przedawnienia, ale nie było to regułą.

Nowelizacja z roku 2014

Po 9 latach, ustawodawca trochę sobie przypomniał (oczywiście przypomnienie nastąpiło po wielokrotnych naciskach ze strony środowiska studenckiego i pokrzywdzonych) i znowelizował (data nowelizacji: 11 lipca 2014 roku, wejście w życie: 1 października 2015 roku) feralne zapisy, dodając art. 160a, ust. 7 do ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym, według którego:

Roszczenia wynikające z umowy przedawniają się z upływem trzech lat.

A także, w art. 32 nowelizowanej ustawy dodano, że w przypadku roszczeń powstałych przed wejściem w życie ustawy, stosuje się art. 160a ust. 7 ustawy. Czyli wszystkie roszczenia przedawniają się z upływem trzech lat.

Wszystko byłoby załatwione tym jednym prostym zabiegiem, gdyby nie wielkie larum, a w szczególności firmy windykacyjnej KGPN Sp. z o.o., że przepis ten jest retroaktywny, czyli działający wstecz. Według literalnej interpretacji, 10 letnie źródełko roszczeń nagle wyschło, a szkoda, gdyż ściąganie tak zaległych roszczeń jest jak najbardziej dochodowe – można naliczyć o wiele więcej odsetek za te wszystkie lata.

Niestety szczęście nie trwało długo i rok później, 21 października 2015 roku, Sąd Najwyższy wydał uchwałę III CZP 67/15, w której stwierdzono, że … w przypadku roszczeń przed nowelą ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym (weszła w życie 1 października 2014) miał zastosowanie dziesięcioletni termin przedawnienia roszczenia, zgodny z art. 118 k.c.. Inaczej mówiąc. Wszystkie roszczenia przed 1 października 2014 miały 10 letni okres przedawnienia, a wszystkie po tym terminie – 3 letni. Źródełko windykacyjne znowu napełniło się po brzegi.

Ba! Źródełko nawet się wylało, gdyż Sąd Najwyższy w swojej uchwale wskazał tylko jeden artykuł Kodeksu Cywilnego o przedawnieniu się roszczeń, czyli osławioną już 118-tkę, jednocześnie wskazując dziesięcioletni termin przedawnienia. Miało to istotne znaczenie, gdyż sądy powszechne, przed tą uchwałą, nie zawsze zasądzały 10-letnie terminy przedawnienia roszczeń. Sądy powszechne widziały absurdalność zapisów ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i zasądzały krótsze terminy przedawnienia roszczeń. Na przykład korzystały z art. 751 k.c., z którego można było wyinterpretować dwu letni okres przedawnienia. Tak samo w art. 118 k.c., można było wyinterpretować trzy letni okres przedawnienia roszczeń – interpretacyjnie rzecz ujmując, były one związane z prowadzeniem działalności gospodarczej. Niestety Sąd Najwyższy wskazał na najdłuższy możliwy termin przedawnienia, zawężając pole do jakiejkolwiek interpretacji.

Ale to nie wszystko. Przedawnienie (3 lata czy 10 lat) to jedno, a kwestia od kiedy ono biegnie (po nowelizacji z 2014 roku) to drugie. W 2016 roku Trybunał Konstytucyjny badał skargę KGPN Sp. z o.o. (SK 17/15), którą swoim postanowieniem umorzył, lecz w uzasadnieniu umorzenia jednocześnie przyznał rację interpretacji firmy KGPN Sp. z o.o. co do sposobu obliczania biegu terminu przedawnienia posiłkując się przepisem art. XXXV pkt 2 – Przepisy wprowadzające kodeks cywilny.

Tak mocna podstawa uzasadniająca kolekcję wieloletnich roszczeń przez firmę KGPN Sp. z o.o. dała firmie wiatru w żagle. Pomijając to wszystko, w tak zwanym międzyczasie (2015-2017), w stabilność orzeczeń sądów powszechnych wkradł się chaos. Co sąd to inny wyrok. Część sądów chciało normalnej ludzkiej sprawiedliwości i wprost kwestionowało stanowisko SN wyrażone w uchwale III CZP 67/15. Część sądów dość bezrefleksyjnie podążyło za Uchwałą. Jeszcze inne sądy, podzielając treść uchwały i jednocześnie oddalając roszczenia wskazywało, że uczelnie niepubliczne to „inna bajka” i inne przedawnienie, albo też wskazywały, że dany student zawarł innego rodzaju umowę aniżeli analizowana przez SN.

Sąd Najwyższy wreszcie posprzątał

W dniu 8 grudnia 2017 roku, Sąd Najwyższy w orzeczeniu III CZP 74/17, odpowiadając na pytanie prawne orzekł, że termin przedawnienia roszczeń o opłatę za studia wynosi trzy lata. Sąd Najwyższy uznał, że trzy letni termin przedawnienia już wcześniej istniał w porządku prawnym, a nowelizacja ustawy z 2014 roku Prawa o szkolnictwie wyższym tylko potwierdzała ten pogląd. Odrzucono także koncepcję prawną, że bieg 3-letniego termin przedawnienia rozpoczynał się od wejścia w życie nowelizacji. Suma summarum. Sąd Najwyższy stwierdził, że przedawnienie zawsze wynosiło 3 lata. Przed i po nowelizacją. Koniec, kropka.

Jest to ważne orzeczenie, które prostuje poprzednią uchwałę Sądu Najwyższego (III CZP 67/15). Zapytałem o ocenę radcę prawnego Adriana Nosala z kancelarii IP-Law, który stwierdza.

Niewątpliwie jest to orzeczenie, na które oczekiwało wielu byłych studentów. Chociaż uchwała wiąże jedynie sąd w danej sprawie (sąd zadający pytanie prawne), to niewątpliwie nie pozostanie bez echa i będzie stanowiła istotną wskazówkę dla sądów powszechnych. Z ubolewaniem należy przyjąć fakt, iż orzeczenie to pojawiło się dopiero pod koniec 2017 roku, kiedy poprzednia uchwała III CZP 67/15 wprowadziła duży zamęt i poważne skutki społeczne, narażając byłych studentów na gigantyczne wydatki, w tym kolosalne odsetki, przysparzając dochodów firmom windykacyjnych.

Wracając do tej starej uchwały III CZP 67/15- 10-letnie przedawnienie było koncepcją w moim odczuciu niesłuszną, niespójną w świetle ochronnej funkcji, jaką ma spełniać przedawnienie. SN wydał poprzednią uchwałę (na gruncie uczelni publicznej- tu pytanie o możliwość analogicznego traktowania uczelni niepublicznych) chyba nie do końca przewidując, jakie skutki społeczne wywoła, a te były doniosłe. W praktyce bowiem, o ile tamto orzeczenie dotyczyło UAM w Poznaniu, to praktyczne skutki rozlały się na stosunki na linii KGPN- studenci prywatnych uczelni i to był (i jest) prawdziwy problem.

12-letni nieporządek

I tak zatytułowałem powyższy śródtytuł w sposób bardzo dyplomatyczny. Gdyby ustawodawca wprowadził w 2005 roku zapis w ustawie Prawo o szkolnictwie wyższym, że przedawnienie wynosi 3 lata, to nie byłoby takiego bałaganu. Z powodu braku konkretnego zapisu w naszym prawie, na przestrzeni wielu lat rozegrały się tragedie ludzkie. Mówimy tutaj o prawomocnym zasądzeniu blisko 10.000 zł (należność główna + odsetki + koszty za II instancje) na rzecz kiepsko sytuowanej kobiety z niepełnosprawnym dzieckiem. Dla niej takie pieniądze były kosmicznym obciążeniem. Takie są fakty, a powyższy przykład jest z życia wzięty.

Z drugiej strony – innowacja. Firma KGPN Sp. z o.o. znalazła bardzo fajną niszę prawną, z której można było żyć latami. Firma skupowała długi. Uczelnie się cieszyły, że dostały jakieś pieniądze, a ludzie prawie po 10 latach, od daty złożenia papierów na studia, dostawali wezwania do zapłaty za powstałe wtedy roszczenia. Czy cała ta sytuacja powstawała z winy niedoszłych studentów, czy może z winy szkół, które przeciągały skreślenie nieobecnego studenta ze swoich list, jednocześnie naliczając długi i odsetki? To też jest dobre pytanie.

Następnie. Firma KGPN Sp. z o.o. bardzo skutecznie dochodziła swoich roszczeń. W pewnym momencie sytuacja interpretacyjna była tak pomyślna dla KGPN Sp. z o.o., że wiele spraw sądowych kończyło się korzystnym (w domyśle – 10 letnim terminem przedawnienia) wyrokiem. No i zostaje jeszcze ta nisza prawna, oraz ta osławiona polska innowacyjność, z której firma windykacyjna korzystała latami. No cóż. Wystarczyło tylko 12 lat, aby posprzątać tą stajnię Augiasza. Tylko 12 lat …