Mieszkańcy krakowskich Grzegórzek postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i nie oglądać się na urzędników. W związku z tym sami nakreślili przejście dla pieszych, postawili znaki drogowe, a nawet wyznaczyli „rondo”. „Skoordynowana akcja” mieszkańców miejscowości miała miejsce podczas pikniku sąsiedzkiego. Taka „samowola drogowa” miała jednak konkretne przyczyny.
„Samowola drogowa” mieszkańców krakowskich Grzegórzek
Każdemu może się w końcu skończyć cierpliwość – zwłaszcza, jeśli od dłuższego czasu prosi kogoś o coś, a prośba jest umotywowana naprawdę dobrymi argumentami. Jak widać, tak stało się w przypadku mieszkańców krakowskich Grzegórzek.
Redakcja Funkcja Obywatel przytacza na swoim portalu internetowym list jednej z czytelniczek, jaki niedawno otrzymała. Kobieta mieszka od kilku lat przy ulicy Cystersów i Fabrycznej na krakowskich Grzegórzkach. Autorka listu opowiada o dużej potrzebie integracji wśród osób zamieszkujących pobliskie osiedla. Aby móc faktycznie lepiej poznać swoich sąsiadów, organizowane są różne pikniki i spotkania, w których biorą udział okoliczni mieszkańcy. Oprócz możliwości wzajemnego poznania się krakowianie dyskutują o lokalnych problemach i potrzebach ludzi. Jak się okazuje, najwięcej myśli mieszkańców zajmują dwie kwestie – zieleni i bezpieczeństwa. A zwłaszcza ta druga.
Mieszkańcy podeszli do problemu bardzo poważnie i postanowili na własną rękę zdiagnozować główne zagrożenia. Jako pierwsze wymienione zostało duże zagęszczenie. W tamtejszej okolicy powstaje mini zagłębie biurowe. Na małym terenie może nagle zamieszkać mnóstwo mieszkańców. Tym samym zwiększy się też zapotrzebowanie na miejsca parkingowe (zwłaszcza, że ulice Cystersów i Fabryczna są podobno traktowane jako swoisty „Park&Ride” w centrum miasta). Zapotrzebowanie na miejsca parkingowe (i przy okazji ruch kołowy) stwarza też największa w Krakowie siłownia XXL Fitness Platinium.
Nieadekwatna organizacja ruchu drogowego
Prawdziwy problem zaczyna się wtedy, gdy powyższe zagrożenia i potrzeby zestawi się z obecną infrastrukturą. Ulice Cystersów i Fabryczna są szerokie (ponad 9 m szerokości). Jak łatwo się domyślić, to sprzyja nadmiernemu rozwijaniu prędkości przez kierowców. Problemem jest też status publiczny (droga wewnętrzna, niepubliczna) a także kwestia pierwszeństwa w przypadku wyjazdów z osiedli Cystersów na ulicę Cystersów. A to nie jedyne problemy.
Mieszkańcy sami zdiagnozowali, jakie rozwiązania drogowe byłyby w tym przypadku najbardziej optymalne i postanowili zwrócić się do urzędników z odpowiednim wnioskiem zawierającym cztery postulaty. Chodzi o utworzenie przejścia dla pieszych, wyznaczenie ronda, instalację słupków oraz wyznaczenie miejsc parkingowych w określonych przez mieszkańców miejscach. Wniosek podpisało 280 mieszkańców Cystersów i Fabrycznej. Główny argument – obecna organizacja ruchu drogowego jest nieadekwatna do poziomu zagęszczenia mieszkańców. We wniosku położono szczególny nacisk na zagrożenie bezpieczeństwa dzieci (na ulicy Cystersów znajdują się dwa przedszkola, dwie szkoły podstawowe, dodatkowo mają pojawić się jeszcze dwa żłobki) i osób niepełnosprawnych.
Wniosek jednak odrzucono, a w odpowiedzi mieszkańcy dowiedzieli się, że nic z tego. Lista powodów była dość długa – mniej lub bardziej absurdalna.
Wojna z urzędnikami. Sami zrealizowali własne postulaty. „Samowola drogowa” funkcjonowała jednak tylko przez jeden dzień
Mieszkańcy postanowili zatem zorganizować Sobotni Piknik Sąsiedzki, który był nie tylko okazją do sąsiedzkiego spotkania, ale także do… wzięcia spraw w swoje ręce. I pokazania urzędnikom, że wymyślone przez mieszkańców rozwiązania naprawdę mają sens. W jaki sposób?
Otóż mieszkańcy sami postawili odpowiednie znaki drogowe, wyznaczyli upragnione rondo oraz wspominane przejście dla pieszych. Pasy namalowali przy pomocy kolorowej kredy. Jak twierdzi autorka listu, ta „samowola drogowa” okazała się niebywale skuteczna. Kierowcy zwalniali przed „rondem” i zatrzymywali się przed pasami. Czytelniczka, która wysłała list do redakcji Funkcja Obywatel ma nadzieję, że media pomogą nagłośnić sprawę i inicjatywę mieszkańców, a urzędnicy wreszcie podejmą jakieś działania – i to zanim dojdzie do tragedii.