Podczas startu rosyjskiej rakiety Sojuz doszło do awarii, w wyniku której astronauci musieli awaryjnie lądować. Według pierwszych doniesień, na skutek wypadku nikt nie ucierpiał. Co by było jednak gdyby szczątki takiej rakiety spadły na Ziemię i zniszczyły dach domu sąsiada? Kto płaci za szkody wyrządzone przez obiekty kosmiczne?
Historia podboju kosmosu oprócz niewątpliwych chwil dumy i chwały to również historia tragicznych wypadków. Tak jak każda pionierska działalność, podbój kosmosu niesie za sobą również ofiary. Oczywiście najtragiczniejsze są ofiary w ludziach, ale nie da się ukryć, że kolonizacja kosmosu wymaga niewyobrażalnie wysokich nakładów finansowych na sprzęt. Eksplozje przy startach rakiet, wyjęte wprost z najnowszego filmu Christophera Nolana to jedno. Siłą rzeczy wystrzelenie czegoś w górę sprawia, że raz na jakiś czas coś z tej góry spada. Owszem, zdecydowana większość kosmicznych śmieci spala się w atmosferze. Raz na jakiś czas jednak coś się przez nią przebije i dotrze na powierzchnię Ziemi.
Nawet wtedy istnieje ogromne prawdopodobieństwo tego, że szczątki uszkodzonej satelity czy rozbitej rakiety kosmicznej spadną gdzieś w odmęty oceanu. Równie prawdopodobne, że uderzą gdzieś w skutą lodem ziemię Syberii lub inny niezamieszkały przez ludzi skrawek lądu. Czasem jednak marzenia mogą się ziścić i kawał kosmicznego żelastwa spadnie na stodołę sąsiada. Być może prawdopodobieństwo takiego zdarzenia jest znikome, ale jednak na tyle poważne, że stało się to przedmiotem bardzo poważnego traktatu międzynarodowego. Kto wie, czy powstałe za jakiś czas państwo na Marsie nie spowoduje zintensyfikowania aktywności w Układzie Słonecznym i powstanie pierwszej międzyplanetarnej autostrady?
Rosyjski Sojuz uległ awarii przy starcie. Co by było, gdyby jego szczątki zniszczyły czyjś dom?
Już w 1972 roku społeczność międzynarodowa doszła do wniosku, że ich aktywność doszła do takiego poziomu, że trzeba uregulować prawnie kwestię odpowiedzialności za ewentualne szkody. W końcu każdy wie, co należy zrobić w przypadku kolizji dwóch samochodów. Jak jednak rozwiązać odpowiedzialność za taką stłuczkę, która ma miejsce na wysokości kilkuset kilometrów w przestrzeni, która do nikogo nie należy, a na dodatek jej skutki zniszczą stodołę naszemu sąsiadowi? Właśnie w tym celu sporządzono konwencję o międzynarodowej odpowiedzialności za szkody wyrządzone przez obiekty kosmiczne.
Wynikająca z niej zasada jest prosta. Za szkody wyrządzone przez obiekt kosmiczny odpowiada ten, kto wysłał go w kosmos.
Artykuł II Państwo wypuszczające jest bezwzględnie zobowiązane do zapłacenia odszkodowania za szkodę, którą wypuszczony przez nie obiekt kosmiczny wyrządził na powierzchni ziemi lub statkowi powietrznemu podczas lotu.
W tym celu należy zwrócić się do przedstawicieli danego państwa na drodze dyplomatycznej w ciągu roku od powstania szkody. W dalszym ciągu państwa te wybierają komisję do sprawy zbadania danej szkody, która składa się z trzech osób. Każda ze stron powołuje jednego członka, a trzeci członek jest wybierany wspólnie przez wszystkie strony. Wybrana w ten sposób komisja podejmuje decyzję o ewentualnym odszkodowaniu nie później niż w ciągu roku od jej powołania.