Wypadki na polskich drogach to coś, co jest palącym problemem naszego społeczeństwa. Wciąż zbyt wiele osób ginie w wypadkach komunikacyjnych. Nasz kraj ciągle jest w czołówce państw z najwyższą liczbą śmiertelnych ofiar na milion mieszkańców. W UE gorsze statystyki od nas mają jedynie Rumunia i Bułgaria. Dodatkowo, zmiany w przepisach ruchu drogowego, które w czerwcu 2021 roku wejdą w życie, sprawiają że kierowcy muszą być uważniejsi. Nie dziwi więc fakt, że coraz więcej firm wysyła swoich kierowców na szkolenia.
Z roku na rok na drogach ginie nas coraz więcej
Bardzo często prawo jazdy wyrabiamy jeszcze przed 25 rokiem życia. Potem nie musimy już potwierdzać swoich umiejętności prowadzenia samochodu. Zresztą – po co? W końcu dobrze jeździmy. Tak uważa 96% (!) ankietowanych kierowców. Za tymi pozytywnymi ocenami nie idą jednak liczby. Statystyki pokazują, że jako kierowcy wciąż mamy wiele do poprawy. Między 2017 a 2019 rokiem liczba ofiar śmiertelnych na drogach zwiększyła się, by osiągnąć poziom 2909 osób. Lepszy pod tym względem rok 2020 mógłby dawać nadzieję na poprawę, ale w tym wypadku nieco bardziej optymistyczne statystyki raczej wiążą się ze zmniejszonym natężeniem ruchu.
Najgorzej kwestie bezpieczeństwa wyglądają, gdy porówna się nasz kraj do innych państw Unii Europejskiej. W 2019 roku większe zagrożenie śmierci w wypadku drogowym czyhało tylko w Rumunii i Bułgarii. W przeliczeniu na milion mieszkańców w Polsce w wypadkach umiera 77 osób, gdzie średnia dla Unii Europejskiej to 51. Po tych statystykach widać, jak wciąż daleko nam chociażby do średniej unijnej, nie patrząc już na takie kraje jak Niemcy (37 ofiar na milion mieszkańców), Irlandia (29 ofiar śmiertelnych na milion) czy do lidera w Europie jakim jest Islandia, gdzie na milion osób tam mieszkających, 17 umiera z powodu wypadku drogowego.
Odpowiedzią na zmieniające się realia mogą być szkolenia dla kierowców
Biorąc pod uwagę liczbę wypadków i kolizji, trudno rozsądnie wytłumaczyć dlaczego większość z nas nie szkoli się z prowadzenia auta po zrobieniu prawa jazdy. Szkoda, że świadomość w tej kwestii jest tak niska, bo dekada po dekadzie warunki na polskich drogach zmieniają się. Mamy inne, często lepsze samochody, ruch w miastach jest coraz większy, pojawia się więcej autostrad. To, że ktoś zdał prawo jazdy dwadzieścia lat temu, oznacza że zdawał je w zupełnie innych realiach drogowych, a często także prawnych.
Doskonałym przykładem może być szykowana na czerwiec tego roku zmiana przepisów. Wprowadzą one pierwszeństwo pieszych już w momencie, gdy będą oni wchodzić na przejście. Zachowanie szczególnej ostrożności będzie więc niezbędne, a często o tym, jak trudno to zastosować, dowiadujemy się po fakcie, gdy rozproszeni nie zauważamy kogoś ubranego na ciemno, zbliżającego się do słabiej oświetlonych pasów.
O naszych ograniczeniach lepiej przekonać się w symulatorze niż na prawdziwej drodze
Szkolenia dla kierowców wydają się więc trendem, który w przyszłych latach powinien tylko zyskiwać na popularności. Mają one bowiem wiele plusów. Najlepiej uczą takie, które w bezpieczny sposób pokazują realność zagrożeń. Organizują je między innymi eksperci Ergo Hestii. Podczas szkoleń sami na własne oczy zobaczymy, ile wynosi masa ciała podczas wypadku, w zależności czy jedziemy 50 km/h czy 90 km/h, albo jak wydłuża się droga hamowania na trudnej nawierzchni. Takie doświadczenie może spowodować, że wielu z nas, wjeżdżając w teren zabudowany ściągnie nogę z gazu, dając sobie trochę więcej czasu na ewentualny manewr.
Szczególnie istotnym elementem szkoleń jest detonacja poduszki powietrznej – jak podczas prawdziwego wypadku drogowego. Takie doświadczenie pomaga zrozumieć warunki działania systemów bezpieczeństwa samochodu i konieczność poprawnego zapinania pasów bezpieczeństwa – mówi Piotr Lipiński, ekspert z Hestia Corporate Solutions
Prawdziwym sprawdzianem umiejętności kierowcy jest spróbowanie swoich sił w symulatorze. Mobilny symulator jazdy pozwala poczuć się tak, jakbyśmy siedzieli w zwykłym samochodzie. Dzięki wykorzystaniu technologii VR, czyli Wirtualnej Rzeczywistości, kierujący po założeniu okularów „przenosi się” do wnętrza auta. Pozwala to na uzyskanie wrażenia, że faktycznie siedzi się w prawdziwym samochodzie.
Symulator jest bardzo zaawansowany. Wyposażony w specjalne fotele, które poruszają się w zależności od sił działających na pojazd, a także w płyty poślizgowe, które pozwalają imitować różne warunki na drodze. Do tego można zaimplementować różne scenariusze jazdy i przekonać się jak zareagujemy, gdy ktoś wymusi nam pierwszeństwo albo wtargnie na pasy. Takie lekcje pozwalają zrozumieć, że na reakcję faktycznie mamy ułamki sekund, a konsekwencje mogą być poważne.
Poprawa umiejętności prowadzenia auta uruchamia pozytywną reakcję łańcuchową. Efekty szkoleń prowadzą do mniejszej liczby wypadków, co skutkuje ogólną poprawą bezpieczeństwa na drogach, a to w dalszej perspektywie może przełożyć się na obniżkę cen ubezpieczeń jako takich. Historia szkód jest zwykle głównym czynnikiem podczas wyceny naszego OC.
– Jeśli teraz właściciel firmy zdecyduje o szkoleniach z bezpiecznej jazdy dla pracowników, za rok – dwa powinien otrzymać efekt w postaci zmniejszenia częstości i ciężkości szkód, co przełoży się bezpośrednio na wysokość składki – mówi Leszek Ignaczewski, kierownik w Biurze Ubezpieczeń Korporacyjnych ERGO Hestii. – Warto też rozważyć inwestycję w nowszy, bardziej zaawansowany tabor. Pojazdy wyposażone w systemy zwiększające bezpieczeństwo ich użytkowania, tak jak np. kamery cofania, radary zbliżeniowe czy zaawansowane systemy automatycznego zatrzymywania się po rozpoznaniu przeszkody mają bardzo duży wpływ na wydarzenia na drodze i parkingu. Ostatecznie może się okazać, że zakup nowszych pojazdów przełoży się na składkę tak, że będzie to opcja bardziej opłacalna – dodaje.
Szkolenia kierowców mogą być opłacalne, zwłaszcza dla właścicieli całych flot pojazdów
Zainteresowanie takim szkoleniem przejawia też coraz więcej firm, zwłaszcza tych, które mają całe floty pojazdów. Dla nich bowiem mniejsza liczba wypadków przekłada się realnie na korzystniejsze warunki ubezpieczeń. Wszystko za sprawą pricingu, który jest niczym innym jak kalkulacją tego, jak dużo kosztuje dane ubezpieczenie. Wraz ze wzrostem możliwości, firmy ubezpieczeniowe wprowadzają coraz więcej czynników, które mają znaczenie przy ustalaniu tego ile za dane ubezpieczenie zapłacić ma przedsiębiorstwo.
– Dzięki zaawansowanym modelom, składka jest uzależniona od ok. stu różnych parametrów opisujących przedmiot ubezpieczenia i podmiot, który będzie go użytkował. W najbliższych latach podejmowanie przez przedsiębiorców działań, w wyniku których kierowcy będą jeździli bezpieczniej, coraz bardziej będzie się opłacało – podkreśla ekspert.
Osobną kwestią pozostaje też fakt, że kierowcy wyszkoleni, to kierowcy, u których ryzyko zdarzenia drogowego spada. A dla pracownika, któremu do pracy niezbędne jest prawo jazdy, utrata takiego dokumentu, np. z powodu spowodowania wypadku, to gigantyczny kłopot. Uniknąć tego chciałby też zapewne każdy pracodawca, będąc często zmuszonym do pożegnania się z takim zatrudnionym, albo przerzucenia go na inne stanowisko.
Skoro więc na polskich drogach pojawiać się będzie coraz więcej samochodów, a przepisy drogowe tym bardziej będą wymagały od kierowców zwiększonej uwagi, wydaje się że szkolenia dla osób prowadzących pojazdy będą coraz popularniejsze. Zwłaszcza, że niosą one same korzyści. Dla uczestników ruchu drogowego jest to większe bezpieczeństwo i mniejsza szansa na utratę życia lub zdrowia. Dla pracodawców zaś to szansa na sprawienie, że jego zespół będzie lepiej wykształcony, a długofalowo może przynieść mu to też wyraźne korzyści. Z jednej strony pozwala na lepszą organizację pracy, bo mniej wypadków pracowników to mniej problemów. Z drugiej, przy coraz bardziej zaawansowanym pricingu, pozwoli to na zaoszczędzenie pieniędzy przy ubezpieczeniach korporacyjnych.
Artykuł powstał we współpracy z ERGO Hestia