Proszę mi wierzyć: robię to z wielką odrazą do samego siebie. Uważam, że ludzie zamęczający biedne zwierzątka jedynie dla chęci zarobku opartej na zaspakajaniu ludzkiej próżności zasługują na to, by ich zamknąć na tydzień w klatce. Ale jeśli ktoś uważa, że prawo, w tym Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej, coś dla niego znaczy, powinien dziś stać po stronie zerwiskórów.
Tak zwana piątka dla zwierząt, czyli projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, przewiduje całkowity zakaz chowu i hodowli zwierząt futerkowych (z wyjątkiem królików) na skóry. W projekcie ustawy, który złożyli posłowie Prawa i Sprawiedliwości, a poparło już wielu polityków Koalicji Obywatelskiej oraz Lewicy, przewidziano 12-miesięczną vacatio legis. Oznacza to, że hodowcy norek będą musieli zamknąć swój biznes w ciągu roku od wejścia w życie nowych przepisów. Nie otrzymają od państwa żadnych odszkodowań ani rekompensat.
Czytaj więcej na temat: Zakaz hodowli zwierząt futerkowych
Biznes futrzarski – jakkolwiek go ktoś ocenia – to działalność gospodarcza, którą się planuje na lata. Wyposaża się fermę na kredyt. Kupuje się norki na kredyt. Kredyt pogania kredyt. Na tyle, na ile byłem w stanie zweryfikować (futrzarze często wprowadzają opinię publiczną w błąd), to niemożliwa jest likwidacja dużej fermy w ciągu roku bez znacznych strat. Kluczową kwestią jest to, że trzeba coś zrobić z norkami. Oczywiście każdy hodowca będzie je chciał sprzedać do państw, w których hodowla jest dozwolona. Ale gdy wszyscy jednocześnie będą chcieli sprzedać, ceny zwierząt będą znacznie niższe niżeli były do tej pory. Można śmiało postawić tezę, że polscy hodowcy na zamykaniu biznesu stracą dużo pieniędzy.
Czy jest mi żal ludzi zamęczających norki? Nie, nie jest. Ale uważam, że powinni być traktowani przez polskie państwo, w tym wypadku przez polskiego ustawodawcę, poważnie. Skoro oskórowywanie norek jest jak na razie dozwolone, nie wolno powiedzieć pewnego dnia „adios, norkarze!” i ich pozbawić tego, na co latami pracowali.
Nie ukrywam, że zaimponował mi rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar, który powiedział rzecz niby oczywistą, ale taką, która nie przyniesie mu popularności. A mianowicie, że rządy prawa polegają na tym, że jeśli ustawodawca zdecyduje się szybko po swej zapowiedzi wprowadzić rozwiązanie ograniczające możliwość wykonywania działalności gospodarczej, to w ustawie powinien być przewidziany mechanizm rekompensaty. A jeśli nie ma woli do wypłacania rekompensat, ustawodawca powinien zadbać o wystarczająco długą vacatio legis. Czyli taką, która pozwoli kontrowersyjnemu biznesowi wyjść z działalności bez straty.
-
Czytaj też: Ubój rytualny w Polsce to przede wszystkim eksport. W jego obronie chodzi o pieniądze a nie o religię
Coraz częściej odnoszę wrażenie, że politycy, którzy owijają się flagami z napisem „konstytucja”, zabierają ją na każde posiedzenie Sejmu, zupełnie jej nie rozumieją. W żadnym przepisie ustawy zasadniczej nie ma przecież wskazane, że prawa i wolności nie dotyczą hodowców norek. Tak samo jak przykładowo nie jest wspomniane, że nie dotyczą firm pożyczkowych. Być może wiele osób już nie pamięta, ale tuż po wybuchu pandemii koronawirusa, rodzimy ustawodawca tak zaostrzył przepisy antylichwiarskie, że wyrzucił z rynku wiele legalnie działających firm. I rządowy pomysł spotkał się z aprobatą większości opozycji. Tymczasem tak jak dla mnie oczywiste jest, że władza ma prawo przyjąć nawet najbardziej restrykcyjne przepisy antylichwiarskie oraz że ma prawo zakazać hodowli norek, tak oczywiste jest również, że należy to zrobić z poszanowaniem praw tych, w których nowa regulacja uderza. Branżę pożyczkową okrojono w zasadzie bez przeprowadzenia oceny skutków regulacji, bez żadnych konsultacji. Raz, dwa, trzy, kończysz biznes ty. Teraz podobnie robi się z hodowcami norek.
Tekst w obronie zerwiskórów
Niezwykle trudno mi bronić zerwiskórów. Mam szczerą nadzieję, że dzięki zaznaczeniu przeze mnie kilka razy w tym tekście tego faktu, wskazaniu, że nimi gardzę, nie będą wykorzystywali tegoż materiału do budowania swojej narracji. Jeśli jednak chcę być uczciwy intelektualnie – tak wobec siebie, jak i wobec czytelników – to nie umiem dołączyć się do chóru, który chce wbrew konstytucyjnym standardom ukarać nieetycznie zarabiających.