Trzeci sezon Black Mirror wzbudza wielkie emocje. Ile jest w nim fikcji, a ile rzeczywistości? Naszej rzeczywistości

Prywatność i bezpieczeństwo Technologie Dołącz do dyskusji (8)
Trzeci sezon Black Mirror wzbudza wielkie emocje. Ile jest w nim fikcji, a ile rzeczywistości? Naszej rzeczywistości

Pierwszy odcinek trzeciego sezonu serialu Black Mirror opowiada o ocenianiu społecznym. Ludzie wystawiają sobie nawzajem oceny, a następnie, w zależności od tych ocen, dostępne są dla nich różne udogodnienia w życiu codziennym, jak mniejszy czynsz za mieszkanie czy możliwość wybrania dodatkowego, inaczej niedostępnego lotu. Fikcja autorów czy przyszłość ludzkości? Jak już dzisiaj nasze profile w serwisach społecznościowych i zachowanie w Sieci przekłada się na codzienne, realne życie? Czy już dziś zostaliśmy sprowadzeni do pojedynczej wartości numerycznej, która otwiera nam (lub nie) wiele drzwi? 

Życie w Czarnym Lustrze – fikcja czy rzeczywistość? – pyta Maciej Bartoszuk w gościnnym felietonie dla Bezprawnik.pl

Zdanie, że postęp technologiczny w dzisiejszych czasach jest tak szybki, jak nigdy przedtem, jest już wyświechtane. Żyjemy w czasach, gdy niektóre z przedmiotów codziennego użytku, jak czytniki e-booków, były fantazją jeszcze w prozie Stanisława Lema, który żył zaledwie w ubiegłym wieku. Wszyscy wiedzą, że to, co było nowinką jeszcze 5 czy 10 lat temu, dzisiaj jest już przestarzałe i niedługo zostanie zapomniane. Jednymi z głównych pól, gdzie rozgrywa się postęp, są urządzenia mobilne, takie jak smartfony i tablety, a także wszechobecny Internet. A gdy mowa o Internecie, to coraz częściej trudno jest mówić o nim w oderwaniu od sieci społecznościowych. Każdy lub prawie każdy ma konto w przynajmniej jednej takiej sieci. Każda tego typu społeczność internetowa nie może obyć się bez możliwości wrzucenia swoich przemyśleń czy zdjęcia, zarówno tego z wakacji, jak i zjedzonego przed chwilą ciastka w przerwie lunchowej. Coraz większą popularność zdobywa powiedzenie „nie ma cię na Facebooku, to nie istniejesz”. Bo jak wyszukać informacje o koleżance z pracy czy uczelni, która nie ma konta? Jak się z nią skontaktować czy umówić? Kiedyś zdobywało się numer telefonu. Dzisiaj to już przeszłość.

O ile samo istnienie sieci społecznościowych jest niezaprzeczalne, o tyle póki co ich istnienie jest stosunkowo niegroźne, co przyznają nawet najwięksi sceptycy takiej zbiorowej świadomości. Nie przenika aż tak do codzienności, realnego świata. Najgorsze, co może się stać, to nie dostaniemy odpowiednio wiele serduszek czy podniesionych kciuków pod naszym zdjęciem czy przegapimy promocję w ulubionej restauracji, która ogłosiła ją na swoim fanpage’u w serwisie, w którym nie mamy akurat konta. Jednak czy aby na pewno? I jeśli póki co sytuacja wygląda właśnie w ten sposób, to czy ten stan się utrzyma?

Takie pytanie zadali twórcy kultowego już serialu Black Mirror, czy też po polsku Czarne Lustro w pierwszym odcinku trzeciego sezonu. Serial opowiada o tym, jak wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy wprowadzili do niego jakiś nietypowy wynalazek technologiczny, zazwyczaj związany dość mocno z tym, co już jest osiągalne i znane. Każdy odcinek opowiada o innym świecie, w którym jest uwypuklona inna część ludzkiej natury w połączeniu z jakąś nowinką technologiczną. We wspomnianym epizodzie ważnym elementem świata przedstawionego jest możliwość oceniania społecznego. Każdy człowiek ma specjalną nakładkę na oko, która pozwala mu pozostawać przez cały czas w kontakcie z jednym, globalnym serwisem społecznościowym. Gdy jeden człowiek spojrzy przez taką nakładkę na drugiego, może natychmiast przenieść się na jego profil i obejrzeć wstawione przez niego materiały. Co jednak ważniejsze, każdy człowiek ma ocenę wystawioną przez pozostałych członków społeczności, którą natychmiast widać przez opisywane urządzenie. Ocena waha się od 1 do 5, przy czym szanowani obywatele mają ocenę powyżej 4. Oczywiście celem praktycznie każdego człowieka w przedstawianym świecie jest uzyskanie i utrzymanie jak najwyższej oceny. Prowadzi to do wielu ciekawych zachowań: każdy dla każdego jest przesadnie i sztucznie miły, nawet w tak prostych sytuacjach, jak zakup kawy w kawiarni, oczekując, że po takiej parominutowej wymianie zdań otrzyma wysoką ocenę. Wszyscy chowają także swoje prawdziwe uczucia, jeśli nie są one pozytywne, czyli np. nie okazują na zewnątrz złości czy gniewu, bo boją się, że otrzymają od reszty niskie oceny. Taki system tym bardziej premiuje wrzucanie rozczulających, słodkich zdjęć na swoje profile, bo za nie także można otrzymać „gwiazdki”. Ciekawe sytuacje oczywiście zdarzają się na drogach, bo tam, jak wiadomo, najłatwiej o negatywne emocje i wyładowanie się na drugim człowieku. Okazuje się, że powstał nawet osobny zawód: doradca do spraw osiągania wysokich ocen w tejże sieci.

Oczywiście można spytać, czemu w ogóle bohaterom zależy na wysokich ocenach na jakimś serwisie społecznościowym. W końcu jakaś liczba na ekranie komputera (czy, w tym przypadku, soczewki na oku) nie powinna wpływać na nasze życie. Okazuje się, że nic bardziej mylnego. Zacznijmy od tego, że każdy napotkany człowiek ocenia nas i szufladkuje na podstawie naszej oceny, jeszcze nic o nas nie wiedząc. I tak osoby z oceną powyżej 4,5 są bardzo szanowanymi obywatelami, wszyscy postrzegają ich jako godnych zaufania i wartych przyjaźni. Ci powyżej 4,0 nadal są w porządku i nikt się ich nie obawia. Gorzej jest już z tymi z oceną z trójką z przodu. Każdy domyśla się, że coś z tymi osobnikami jest nie w porządku, że w jakimś stopniu są aspołeczne lub niemiłe. Oceny poniżej 3 kojarzą się z szumowinami społecznymi, przestępcami, psychopatami i wszystkimi tymi członkami społeczeństwa, z którymi nie chcemy mieć nic wspólnego, a spotkanie ich na swojej drodze powinno nas napawać obawą.

Jednak to, że zostaniemy zaszufladkowani przez przypadkowego przechodnia nie jest najgorszym, co może nas spotkać. Twórcy serialu ilustrują wieloma innymi życiowymi sytuacjami powody, dla których powinniśmy chcieć, aby nasza ocena była jak najwyższa. Główna bohaterka, Lacie, właśnie szuka nowego mieszkania. Gdy idzie do swojego wymarzonego osiedla i ogląda wspaniałe mieszkanie, dowiaduje się, że jej na nie nie stać. Jednak okazuje się, że istnieje specjalny program dla prymów (tak nazywają się osoby o wysokiej ocenie społecznej), którzy otrzymują 20% rabatu. Jednak, aby się do niego załapać, należy mieć ocenę powyżej 4,5. Nic dziwnego: każdy chce mieszkać przy szanowanych obywatelach, nikt nie chce sąsiadować z nizinami społecznymi. Dlatego, aby przyciągnąć wyższe sfery, można obniżyć im cenę. Inną sytuacją jest moment, gdy Lacie dowiaduje się, że jej lot został odwołany. Na pytanie, czy są jakieś inne loty w najbliższym czasie, otrzymuje odpowiedź, że owszem, jest jeden lot dla prymów, w tym wypadku osób o ocenie powyżej 4,2. W tym momencie odcinka nasza bohaterka ma ocenę 4,18 i dowiaduje się, że niestety te brakujące dwie setne dyskwalifikują ją z tego lotu. Gdy próbuje jakiś czas później wypożyczyć samochód, także okazuje się, że osoby o niskiej reputacji mogą dostać jedynie przestarzałe modele. Przy okazji przedstawiono ciekawą formę kary. Za niewłaściwe zachowanie (w tym wypadku awanturowanie się) ochroniarz miał prawo obniżyć ocenę o cały jeden punkt na 24 godziny, a także sprawić, że negatywne oceny będą liczone przez ten czas podwójnie. W stworzonym przez twórców serialu świecie punktacja w serwisie społecznościowym jest rodzajem waluty, wcale nie mniej – a może nawet bardziej – pożądanym niż pieniądz.

W dobie postępującej technologii warto być może zadać sobie pytanie, jak bardzo sytuacje przedstawione w tym odcinku mogą mieć odzwierciedlenie w rzeczywistości. W końcu czytniki e-booków też były kiedyś jedynie fantazją pisarza. Zacznijmy od tego, jak już dzisiaj nasze postępowanie w sieci może przekładać się na rzeczywiste życie. Jednym z najbardziej szokujących przykładów są samobójstwa nastolatków spowodowane nienawistnymi komentarzami w Internecie. Przykład może ekstremalny, ale nie da się ukryć, że jest to bardzo namacalny i rzeczywisty przykład przeplatania się tych dwóch rzeczywistości. Do jakiegoś stopnia można to przyrównać z sytuacją, w której jakaś osoba w krótkim czasie otrzymałaby bardzo wiele, bardzo niskich ocen, zazwyczaj w sposób zupełnie niezasłużony. Oczywiście warto tutaj dodać, że gruba ściana technologii oddzielająca jednego człowieka od drugiego pozwala na znacznie większy brak empatii, niż gdy zwracamy się do człowieka bezpośrednio z nim przebywając. W serialu oceny były wystawiane zazwyczaj natychmiast po rzeczywistym spotkaniu, czasami wręcz wystawiający mówił wprost, czemu wystawił niską ocenę drugiej osobie. Można jednak stwierdzić, że był to zabieg filmowy i w rzeczywistości częściej oceny, zwłaszcza te słabe, byłyby wystawiane z ukrycia, bez kontaktu z drugim człowiekiem.

Innym, może nieco bardziej optymistycznym przykładem, jak już teraz świat serwisów społecznościowych przeplata się z realnym życiem i ma wpływ na nasze portfele, są różnorakie promocje. Przykładowo, pizzeria ogłasza na swoim fanpage’u konkurs przed ważnym dla Polaków meczem. Polega on na prawidłowym obstawieniu wyniku. Ten, kto to zrobi, dostaje darmową pizzę. Oczywiście wszyscy komentujący sprawiają, że post pizzerii jest widoczny wśród ich znajomych. Wspaniała reklama i zwiększenie tzw. „zasięgów”. Takie przykłady można mnożyć: udostępnij nasz post, a weźmiesz udział w losowaniu nagród. Polub stronę lub post, a dostaniesz grę. Oczywiście te przykłady nie mają bezpośredniego związku z ocenianiem społecznym, ale pokazują, jak można przez prostą działalność w sieci społecznościowej wzbogacić się np. o obiad.

W dzisiejszych czasach raczej trudno o dostanie lepszego lotu, bo ma się systematycznie prowadzony i przyjemny dla oka profil na Instagramie. Nadal o takich rzeczach decydują głównie pieniądze lub bezpośrednia działalność na rzecz danego przedsiębiorcy (jak wspomniane wcześniej udostępnianie jego postów). Jednak taki sympatyczny (lub nie) profil ma już pewne znaczenie, gdy aplikujemy do pracy. Gdy nasz profil wygląda podejrzanie, potencjalny pracodawca może dojść do wniosku, że wcale nie chce współpracować z taką osobą. Znane są też przykłady osób, które już po dostaniu pracy napisały na swoich prywatnych profilach nieprzyjemne informacje na temat swojego pracodawcy, co przyczyniło się do ich rychłego zwolnienia.

Zastanowić się też można, czy szufladkowanie kogoś na podstawie jego profilu zdarza się już teraz. O ile raczej nie sprowadza się to do czegoś tak prostego, jak jedna wartość numeryczna, o tyle być może już teraz da się stwierdzić, czy chcemy się zadawać z jakimś człowiekiem na podstawie jego zadeklarowanych zainteresowań, muzyki, której słucha czy filmów, które obejrzał. Tak samo informacja o ukończonej szkole czy wykonywanym zawodzie może prowadzić do prostego zaszufladkowania. Oczywiście jest też druga strona medalu: dzięki takim informacjom mamy jakiś punkt zaczepienia, gdy chcemy rozpocząć rozmowę, jak we wspomnianym wcześniej przykładzie z koleżanką z pracy. Co więcej, informacja o wspólnych znajomych także może pomóc w rozpoczęciu nowej znajomości. Na tym zresztą polega aplikacja Tinder: pozwala nam przedstawić się w łatwy sposób, poprzez połączenie się z wieloma kontami na różnych serwisach. Dzięki temu druga osoba może sprawdzić wspólnych znajomych, ulubione piosenki czy wrzucone zdjęcia. A stąd już o krok od realnego spotkania, które może przerodzić się w coś poważniejszego.

O ile zwykłych ludzi to raczej nie spotyka, o tyle można powiedzieć, że ocena osób czy podmiotów publicznych, jak polityków, zespołów muzycznych, firm już teraz sprowadza się do pojedynczych wartości liczbowych. Jak w prosty sposób porównać, który zespół czy polityk jest popularniejszy? Sprawdzić, który ma więcej odsłon, polubień czy followersów. Nie mówiąc o tym, że gdy polityk napisze coś bardzo kontrowersyjnego na swoim profilu, może to się skończyć w skrajnych przypadkach nawet wyrzuceniem z partii czy parlamentu. O ile porównywanie popularności nie zawsze musi iść w parze z oceną samej zawartości, bo przecież może istnieć jakiś mało znany, ale bardzo obiecujący zespół muzyczny, o tyle być może warto zapoznać się z wypowiedziami polityka w sieci, zanim zagłosujemy na niego w całkiem realnych wyborach.

Innym, najbardziej spektakularnym przykładem, który już praktycznie wszedł w życie, mamy w Chinach. Tutaj naprawdę planowane jest wdrożenie systemu, który po pierwsze śledzi wszelkie poczynania każdego Chińczyka, następnie dokonuje jego oceny (chodzi głównie o to, na ile dana osoba jest zgodna z linią partii) do pojedynczej wartości numerycznej, a na końcu, niczym w odcinku serialu Black Mirror, w zależności od takiej oceny dostępne są różne udogodnienia (lub utrudnienia w przypadku niskiej oceny). Co więcej, o ile dokładny sposób obliczenia oceny pozostaje tajny, o tyle jej wartość dla każdej osoby jest publiczna. I tak osoby o wysokich notach będą mogły zdobyć lepszą pracę, łączącą się z lepszymi zarobkami, lepiej oprocentowane kredyty oraz zgodę na podróżowanie do odległych państw świata. System dotknie także dzieci: te, których rodzice mają lepsze oceny, będą mogły zostać przyjęte do lepszych szkół. Osoby, które nie wypadną dobrze w ocenie (chodzi o zadłużenie, krytykę władz czy kartotekę kryminalną), będą musiały liczyć się z wolniejszym Internetem, gorszą pracą czy brakiem dostępu do różnych form rozrywki na mieście. W skrajnych przypadkach przewidywane jest nawet więzienie. Warto zaznaczyć tu pewną ważną zależność, która niewątpliwie wpłynie na społeczeństwo: ocenę można pogorszyć utrzymując kontakty z osobami o słabym wskaźniku. Na razie udział w systemie jest dobrowolny, od roku 2020 stanie się obowiązkowy.

Jednak nie wszystkie sieci muszą być złe i wiązać się z aparatem opresji i powszechnej inwigilacji. Wystarczy wspomnieć choćby serwisy agregujące informacje o pracodawcach: na serwisach takich jak Glassdoor czy pracuj.pl dowiemy się nie tylko o ofertach pracy, ale także o tym, jakie opinie o naszym potencjalnym pracodawcy mają jego pracownicy i jaka panuje tam atmosfera. Co więcej, dowiemy się, w formie zagregowanych statystyk, ile zarabiają osoby na stanowisku, na które aplikujemy. Na serwisach typu LinkedIn czy GoldenLine możemy założyć swój własny profil, na którym przedstawimy nasze wykształcenie, historię zatrudnienia i umiejętności. Co więcej, inne osoby z serwisu będą mogły potwierdzić, czy uważają, że posiadamy daną umiejętność czy też nie. Jest to miejsce stworzone specjalnie po to, aby rekruterzy mogli się spotkać z potencjalnymi pracownikami i w łatwy sposób zapoznać się z ich kompetencjami. Tutaj, choć rzeczywiście, istnieje do jakiegoś stopnia ocena naszych umiejętności przez innych członków serwisu, nikt nie ma nic przeciwko temu, a także nie prowadzi to do sytuacji patologicznych. Celem jest w końcu znalezienie odpowiadającej nam pracy.

Pewnego rodzaju siecią, choć na pewno inną, niż te przytaczane do tej pory, są te, na których możemy oceniać produkty i oglądać oceny innych. Choćby filmweb.pl pozwoli nam zarówno na obejrzenie ocen poszczególnych filmów, powstające poprzez zagregowane oceny innych użytkowników, jak i porównanie naszych ocen z ocenami naszych znajomych. Daje to możliwość wyboru filmu, na który chcielibyśmy pójść do kina, jak i wybór znajomego, z którym to zrobimy, o podobnym guście filmowym. Innym agregatorem ocen jest metacritic.com, który agreguje oceny filmów, seriali czy gier zarówno pochodzących od różnych profesjonalnych krytyków, jak i zwykłych osób. Na osobną kategorię mogą liczyć serwisy pozwalające na porównanie cen danego produktu w różnych sklepach. Poza samym zestawieniem cen z różnych sklepów możemy zazwyczaj także zapoznać się z komentarzami innych użytkowników o danym produkcie, co może okazać się pomocne przy podejmowaniu decyzji o zakupie.

Jak widać, jutro jest już dziś. Choć, przynajmniej w krajach demokratycznych, nie doszliśmy do poziomu przedstawionego w odcinku Black Mirror i nasze zachowania w sieci nie mają jeszcze aż tak bezpośredniego przełożenia na życie codzienne, możemy dojrzeć pewne symptomy, że taka zależność powstaje. Choć oczywiście może to rodzić w nas pewne paranoiczne i dystopijne wizje, których realizacja dzieje się w Chinach, należy pamiętać, że nie wszystkie przejawy wszechogarniającej sieci są złe: dzięki niej możemy w łatwy sposób spróbować poznać nowe osoby o podobnych zainteresowaniach na serwisach randkowych, dowiedzieć się, jakie poglądy głoszą poszczególni politycy, a także poznać opinie o pracodawcach, zareklamować się jako pracownik czy poznać oceny innych ludzi o interesujących nas filmach czy produktach. Aby zorientować się w świecie, w którym już teraz tak wiele danych jest przechowywanych elektronicznie (w końcu każda ocena na Filmwebie, każde imię, nazwisko czy wiek użytkownika albo jego komentarz to informacja przechowywana w bazie danych) rynek potrzebuje osób, którzy będą umieli takie dane zebrać, przeanalizować oraz przedstawić wyniki w czytelnej, ciekawej formie. Już dziś potrzebni są ludzie, którzy będą rozwijać algorytmy dopasowujące ludzi szukających swojej drugiej połówki, a które będą się uczyć na danych zebranych do tej pory. Które podpowiedzą film na wieczór, bazując na dotychczasowych ocenach użytkownika i ocenach innych, podobnych mu. Może nawet podpowiedzą, jak znaleźć lepiej płatną pracę o podobnym zakresie obowiązków? Takimi algorytmami i przetwarzaniem masowych informacji zajmuje się dziedzina zdobywająca coraz większą popularność o nazwie data science. To wszystko dzieje się już teraz, technologie przedstawione w Czarnym Lustrze są na wyciągnięcie ręki.

O autorze

Maciej Bartoszuk

Ukończył z wyróżnieniem informatykę na wydziale Matematyki i Nauk Informacyjnych Politechniki Warszawskiej, gdzie aktualnie pracuje w zakładzie Sztucznej Inteligencji i Metod Obliczeniowych. Tam też od 2013 roku prowadzi zajęcia dydaktyczne z programowania w R, Pythonie, C/C++, C#. Uczestnik studiów doktoranckich w Instytucie Podstaw Informatyki Polskiej Akademii Nauk w latach 2013-2015. Przygotowuje doktorat, system antyplagiatowy dla języka R, który obejmuje zarówno algorytmy przetwarzania kodów źródłowych programów, jak i data science. Prowadzący zajęcia na bootcampach Kodołamacz.pl, wykładowca na studiach podyplomowych „Data Science – algorytmy, narzędzia i aplikacje dla problemów typu Big Data” realizowanych przez Sages oraz Politechnikę Warszawską. Prywatnie miłośnik wycieczek rowerowych i fotografii.