Udawane kontrole Sanepidu to znak, że państwo toczy wojnę totalną ze zbuntowanymi przedsiębiorcami i zamierza ją wygrać za wszelką cenę

Gorące tematy Państwo Zdrowie Dołącz do dyskusji (739)
Udawane kontrole Sanepidu to znak, że państwo toczy wojnę totalną ze zbuntowanymi przedsiębiorcami i zamierza ją wygrać za wszelką cenę

Nasz redakcyjny kolega Maciej Bąk dotarł dla Radia ZET do wytycznych, jakie otrzymali pracownicy Sanepidu odnośnie otwartych restauracji. Szykują się udawane kontrole ze z góry przygotowanym wynikiem. Lokal ma zostać natychmiast zamknięty a właściciel ukarany karą w wysokości 30 tysięcy złotych. A to wcale nie koniec wojny totalnej ze zbuntowanymi przedsiębiorcami.

Instrukcja dla pracowników stacji sanitarno-epidemiologicznych szczegółowo opisuje w jaki sposób mają przeprowadzić udawane kontrole

Obostrzenia związane z epidemią koronawirusa dla niektórych branż oznacza poważne problemy z funkcjonowaniem. Sposób wprowadzania nowych restrykcji, oparty w dużej mierze o zmienianie zdania z dnia na dzień, skłonił wielu przedsiębiorców do działań wręcz desperackich. Niektórzy szukają kreatywnych sposobów na ominięcie obostrzeń. Inni są gotowi otworzyć swoje restauracje, siłownie, kluby i inne biznesy pomimo rządowych zakazów.

Niestety, rządzący postanowili na bunt przedsiębiorców zareagować bezprecedensową wręcz skalą represji. Otwarcie klubu w Rybniku zakończyło się interwencją policji i przepychanką, ze strzałami ostrzegawczymi włącznie. Przedsiębiorcy przygotowali mapę otwartych lokali. Policja, Skarbówka i Sanepid wykorzystują to narzędzie przeciwko „buntownikom”. Wszystkie wspomniane instytucje mają rozkaz przeprowadzać zmasowane kontrole wobec przedsiębiorców niestosujących się do obostrzeń.

Jak wyglądają takie kontrole? Ustalenia Radia ZET, poczynione przez naszego redakcyjnego kolegę Macieja Bąka, nie pozostawiają złudzeń i mrożą krew w żyłach. Z instrukcji przesłanej pracownikom Sanepidów wyłaniają się udawane kontrole, w których chodzi wyłącznie o ukaranie przedsiębiorców. Tak dotkliwie, jak się tylko da.

Kontrola żywności to jedynie pretekst mający umożliwić Sanepidowi przeprowadzenie kontroli bez wcześniejszego zawiadomienia

Co znajdziemy w samej instrukcji? „W otwartych restauracjach, których nazwy i adresy znajdują się na interaktywnej mapie pod nazwą Otwieramy Się, należy przeprowadzić kontrolę żywności”. Dlaczego akurat kontrolę żywności? To jedyny przypadek, w których Sanepid może przeprowadzić kontrolę bez uprzedniego zawiadomienia kontrolowanego. O to właśnie przecież chodzi. Dodatkowo kontrolujący uzyskują szereg dodatkowych uprawnień.

Najważniejszym jest możliwość wydania decyzji nakazującej unieruchomić zakład pracy w razie stwierdzenia bezpośredniego zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi. Oczywiście, instrukcja zakłada, że zagrożenie epidemią koronawirusa w całości wyczerpuje przesłankę zastosowania właściwych przepisów. Wówczas kontroler ma wydać decyzję o zamknięciu danego zakładu pod rygorem natychmiastowej wykonalności.

Warto przy tym zauważyć, że instrukcja precyzuje w jakiej sytuacji kontrolerzy mają sięgać po tego typu broń. Wystarczy, że na terenie kontrolowanego obiektu będą osoby bez maseczek, w maseczkach ale niezachowujące dystansu, tańczące, lub swobodnie poruszające się po lokalu. W grę wchodzi również brak środków dezynfekcyjnych, bądź ich niestosowanie. Trzeba przyznać, że nietrudno będzie znaleźć przysłowiowy kij na przedsiębiorcę.

Co ciekawe: instrukcja stwierdza wprost: „urzędowej kontroli żywności w takiej sytuacji nie przeprowadzamy„. Udawane kontrole idą zresztą o kilka kroków dalej. Z instrukcji wynika jasno, że kontrola żywności stanowi jedynie pretekst. Tak naprawdę urzędnicy mają nie zaprzątać sobie głowy żywnością, jeśli absolutnie nie będą musieli. Powód jest prozaiczny: brak czasu.

Udawane kontrole są tak naprawdę elementem represji wymierzonej w zbuntowanych przedsiębiorców

Zapisanie w protokole jednym zdaniem, że nie było informacji dla konsumenta na temat składników produkowanych dań, w tym składników wywołujących alergie lub reakcje nietolerancji nie będzie podstawą do nałożenia kary pieniężnej„. Skoro tak, to po co zaprzątać sobie głowę? Dokładne skontrolowanie danego lokalu pod tym kątem „wymaga szczegółowego opisania sytuacji”, na co „kontrolujący nie będzie miał czasu„.

Nikogo nie powinno zdziwić kolejne założenie akcji przeprowadzanej przez Sanepid. Kontrolujący nie powinni informować przedsiębiorcy, że pojawili się po to, by nałożyć na niego karę za nieprzestrzeganie „określonych ograniczeń, nakazów i zakazów„. W domyśle: tych związanych z walką z epidemią. Najpierw mają ustalić stan faktyczny.

Udawane kontrole Sanepidu ma zakończyć protokół sporządzony dokumentujący stan faktyczny pod kątem właśnie „nakazów i zakazów”, ujętych w samej instrukcji w cudzysłów. O faktycznym kontrolowaniu żywności, a więc podstawie prawnej dokonania kontroli w szczególnie dolegliwym dla przedsiębiorcy trybie, ani słowa. Pomijając oczywiście wyżej wskazane fragmenty, żeby nie zaprzątać sobie tym głowy, bo szkoda czasu.

Charakter instrukcji dla pracowników stacji sanitarno-epidemiologicznych jest aż nader wyraźny. Przełożeni z góry założyli sobie, że zbuntowani przedsiębiorcy zostaną ukarani a ich biznesy na powrót zamknięte. Urzędnicy mają tylko doprowadzić do pożądanego stanu. To nic innego jak represja w najczystszej postaci.

Rządzący najwyraźniej wyszli z założenia, że jeśli przedsiębiorcy nie chcą się ugiąć, to trzeba będzie ich złamać

Robisz obywatelu coś, co rządzącym się nie podoba? To aparat państwa weźmie na tobie odwet. Środkami niekoniecznie mającymi cokolwiek wspólnego z prawem do sądu, sprawiedliwym rozpatrzeniem sprawy, czy nawet zasadą pogłębiania zaufania do organów administracji publicznej. Państwo zrobi wszystko co może, żeby ci uprzykrzyć życie.

Pod twoim lokalem pojawi się policja, twój biznes skontroluje najpierw Sanepid a potem jeszcze Skarbówka. Kontrola zakończy się karą, bo urzędników z góry poinstruowano jak kontrola ma przebiegać i jak kontrola ma się zakończyć. Próbę reakcji na udawane kontrole w postaci na przykład akcji ZapytajSanepid urzędnicy zwyczajnie zignorują. Jedyne co ci pozostanie, to droga sądowa. Ta może zakończy się dla ciebie szczęśliwie, a może skład orzekający uzna argumenty organów, które cię ukarały.

W obydwu przypadkach twój biznes pozostanie zamknięty przez dłuższy czas. Tymczasem wszelka forma rządowej pomocy ominie cię szerokim łukiem. A wszystko to czystym prawem pięści, ubranym dla niepoznaki w szatki przepisów prawa. Zaryzykujesz?

Opór przedsiębiorców wywołał przede wszystkim sam rząd – chaotycznym sposobem wprowadzania poszczególnych obostrzeń

Wielu przedsiębiorców ryzykuje, bo nie ma innego wyboru. Po prostu nie stać ich na dalszy przestój w ich działalności. Oni sami i ich rodziny muszą za coś jeść, z czegoś muszą płacić pracownikom – optymistycznie zakładając, że jeszcze ich nie zwolnili. Desperację przedsiębiorców tylko pogłębia sposób wprowadzania restrykcji przez rządzących. Wątpliwe podstawy prawne poszczególnych obostrzeń i kar, dość losowy wybór poddanych nim branż, trzymanie gastronomii w zamknięciu już przeszło 100 dni, pomysły w rodzaju zamknięcia siłowni.

Oczywiście, rządzącym naprawdę trudno zazdrościć dylematów. Mierzą się z problemem na skalę globalną, mającym bezpośrednie przełożenie nie tylko na życie i zdrowie obywateli, ale także na ich polityczne kariery. Wymuszanie posłuchu wśród przedsiębiorców za pomocą administracyjnej pałki i tłumienie akcji OtwieraMy brutalną siłą nie stanowią jednak adekwatnej reakcją do oporu ze strony przedsiębiorców.

Z drugiej strony, czego innego możemy oczekiwać od rządu, który od dłuższego czasu nie zna innego rozwiązania dowolnego problemu, niż represja. Było tak w przypadku protestów aborcyjnych, temu ma służyć proponowana nowelizacja postępowania w sprawach o wykroczenia. Dalsze podążanie tą drogą może zaprowadzić Polskę w bardzo niebezpiecznym kierunku.