O tym, że UE chce zakazać smakowych wkładów do podgrzewaczy tytoniu, informowaliśmy już na łamach Bezprawnika. Teraz wszystko wskazuje na to, że chce to zrobić niezgodnie z własnymi przepisami.
UE chce zakazać smakowych wkładów do podgrzewaczy tytoniu, ignorując własne przepisy?
Na początku roku okazało się, że UE rozważa zakaz sprzedaży smakowych wkładów do podgrzewaczy tytoniu. Dla osób korzystających z podgrzewaczy to zdecydowanie zła wiadomość, zwłaszcza że spora część z nich zaczęła korzystać z podgrzewaczy w momencie, gdy UE wycofała smakowe papierosy. Spore grono palących zdecydowało się wtedy przerzucić na smakowe wkłady do podgrzewaczy tytoniu (a zwłaszcza na popularne wkłady mentolowe). Warianty smakowe wybiera też 6 na 10 osób korzystających z podgrzewaczy.
Teraz okazuje się natomiast, że UE nie tylko faktycznie dąży do wprowadzenia takiego zakazu, ale na dodatek chce to zrobić… niezgodnie z własnymi przepisami. Komisja Europejska zamierza bowiem wprowadzić zakaz, ale bez nowelizowania dyrektywy tytoniowej. Zamiast tego KE usiłuje przeforsować zmiany poprzez akt delegowany, który został już zresztą opublikowany – to tak jakby w Polsce próbowano zamiast ustawy wydać rozporządzenie. Akt miałby wprowadzać do dyrektywy nową definicję tytoniu podgrzewanego i zakaz sprzedaży smakowych wkładów tytoniowych do podgrzewania, choć obecnie sama dyrektywa mówi o znacznie szerszej kategorii produktów – czyli nowatorskich wyrobach tytoniowych. Aby wszystko było zgodne z unijnym prawem, wprowadzenie nowej definicji do dyrektywy powinno nastąpić poprzez jej nowelizację.
Jak wyjaśnia na łamach „Rz” była wiceminister finansów, prof. Elżbieta Chojna-Duch, wprowadzenie w dyrektywie zmian za pomocą aktów niższego rzędu, które w dodatku nie przechodzą ścieżki legislacyjnej przewidzianej dla tej dyrektywy, jest sprzeczne z unijnym prawem. – Zgodnie z przepisami traktatowymi na europejskim prawodawcy ciąży obowiązek czytelnego i precyzyjnego określenia uprawnień, które zamierza delegować komisji. Dyrektywy są uchwalane przez Parlament Europejski oraz Radę Unii Europejskiej. Inne instytucje nie mogą ich zastępować czy omijać procesu prawodawczego – podkreśla. Tymczasem KE próbuje samodzielnie wyznaczać ramy własnego funkcjonowania i zmieniać przepisy dyrektywy, mimo że to wykracza poza jej kompetencje.
Skąd chęć KE do ignorowania własnych przepisów? Powód jest prosty – nowelizacja dyrektywy tytoniowej oznaczałaby nie tylko wydłużenie okresu przejściowego, ale i konieczność uzyskania zgody państw członkowskich. Warto w tym momencie przypomnieć, że na przykład zakaz sprzedaży papierosów smakowych wszedł w życie dopiero 4 lata po przyjęciu unijnych przepisów. W przypadku smakowych wkładów do podgrzewaczy tytoniu zakaz mógłby wejść w życie w krajach członkowskich UE znacznie szybciej. Dokładny termin na razie nie jest znany, ale jeszcze niedawno spekulowano o okresie zaledwie 2 miesięcy.
Wprowadzenie zakazu oznaczałoby też ogromne straty dla polskiego budżetu (nawet 0,5 mld zł rocznie) i problemy dla przedsiębiorców (konieczność szybkiego przystosowania się do zakazu, na przykład pomimo posiadania dużych stanów magazynowych).
Hipokryzję UE mógłby wykorzystać polski rząd, ale najwidoczniej na to nie wpadł
Mimo, że liczne organizacje przedsiębiorców, izby handlowe i związkowcy wysłały już swój pisemny sprzeciw do ministrów zdrowia, finansów czy rozwoju, to rząd milczy, mimo że początkowo MZ również sprzeciwiało się unijnym planom. – Polska, działając przez ministra ds. UE, powinna przesłać zastrzeżenia do komisji. Sprawą powinni zająć się też europosłowie, bo ograniczane są kompetencje Parlamentu Europejskiego – twierdzi prof. Elżbieta Chojna-Duch. Tymczasem rząd nabrał wody w usta i na razie nie podjął żadnych zdecydowanych działań.
Na kwestię próby forsowania nowych przepisów niezgodnie z unijnym prawem warto spojrzeć jeszcze od innej strony. W końcu UE blokuje wypłatę środków dla Polski z Krajowego Planu Odbudowy twierdząc, że to Polska łamie prawo unijne (co oczywiście jest prawdą, choć to kwestia na inną dyskusję). Tymczasem łamania unijnego prawa chce się dopuścić… sama Unia. To z kolei zdaje się zakrawać o hipokryzję.
Co ciekawe, polski rząd mógłby to wykorzystać jako argument do odblokowania środków (a mowa przecież o 36 mld euro). Tymczasem rządzący nabrali wody w usta – akurat w momencie, gdy mogliby wykorzystać nadarzającą się okazję. Dodatkowo Polskę poparłyby prawdopodobnie nie tylko pozostałe kraje z Grupy Wyszehradzkiej, ale również Włochy, Grecja, Bułgaria czy Cypr. Te kraje (pod przewodnictwem Włoch) zdecydowały się bowiem na złożenie pisemnego protestu przeciw postępowaniu KE dotyczącego smakowych wkładów.
Zakaz smakowych wkładów do podgrzewaczy to wylewanie dziecka z kąpielą
Oprócz oczywistej hipokryzji ze strony UE w kwestii tworzenia nowych przepisów w zgodzie z obowiązującym prawem, warto też mieć świadomość, że zakaz sprzedaży smakowych wkładów do podgrzewaczy sam w sobie można uznać za wylanie dziecka z kąpielą. W końcu smakowe podgrzewacze są alternatywą dla palaczy – którzy często rezygnują z palenia tradycyjnych papierosów właśnie na ich rzecz. Już wcześniej udowodniono również, że podgrzewacze są mniej szkodliwą alternatywą dla tradycyjnych papierosów. Tym samym postępowanie UE wydaje się nieracjonalne – zwłaszcza, że nie pojawiają się żadne nowe ograniczenia dotyczące zwykłych papierosów. Nie ma też co w tej kwestii liczyć na poszczególne kraje, w tym Polskę – podwyżki akcyzy na tradycyjne papierosy, o ile już są, to mniejsze niż oczekiwaliby tego eksperci od polityki prozdrowotnej.