Unijny limit na 10 000 euro od 2027 roku
Zgodnie z przyjętym rozporządzeniem, od 10 lipca 2027 roku nie będzie można dokonywać płatności gotówką powyżej 10 000 euro (lub równowartości w walucie krajowej). Ograniczenia te mają też objąć osoby fizyczne. Innymi słowy, nie zapłacisz już gotówką więcej, niż będzie wynosić ta ustalona kwota.
W praktyce oznacza to, że zakup samochodu, drogiej maszyny czy sprzętu za gotówkę stanie się niemożliwy, jeśli przekroczy 10 000 euro. Wedle dzisiejszego kursu walut, europejski limit płatności gotówką wynosiłby dziś w Polsce 42 400 złotych - powyżej tej kwoty gotówka nie wchodziłaby w grę. A przecież w Polsce już teraz obowiązuje dla przedsiębiorców limit do 15 000 złotych, a więc jeszcze niższy, niż będzie sobie życzyła UE. Od 2027 roku może być wyższy, ale cóż z tego, skoro limit obejmie także zwykłego "Kowalskiego".
To nie koniec nowości UE związanych z gotówką
Nowe regulacje przewidują też obowiązek identyfikacji tożsamości klienta przy płatnościach gotówkowych powyżej około 3 000 euro (na dzisiaj to ~12 730 złotych). Sprzedawca lub usługodawca będzie musiał sprawdzić dokument tożsamości i zanotować dane nabywcy. Takie działanie ma zwiększyć - według Unii Europejskiej - przejrzystość obrotu gotówkowego, utrudnić pranie pieniędzy oraz finansowanie terroryzmu czy walczyć z szarą strefą.
No właśnie. Celem nowych regulacji ma być walka z przestępczością finansową. Gotówka, choć wygodna i anonimowa, często wykorzystywana jest do ukrywania nielegalnych dochodów. Komisja Europejska chce ograniczyć tę przestrzeń, jednocześnie nie likwidując całkowicie płatności gotówkowych.
Brak gotówki = nie tylko brak wolności, ale i poważne zagrożenie dla obywateli
Jak dla mnie to kolejny pretekst, aby wprowadzić jeszcze większą inwigilację. Rządzący nie ufają obywatelom? Cóż za ironia losu, bo to my nie powinniśmy ufać politykom, którzy wymyślają takie przepisy. Może i dziś Unia Europejska zarzeka się, że gotówka ma nie zniknąć całkowicie, ale takimi małymi kroczkami wykonywanymi co kilka lat można w subtelny sposób - bez krzyku i zdecydowanego sprzeciwu społeczeństwa - w końcu całkowicie wyeliminować gotówkę.
Krępujące obostrzenia mogą mieć daleko idące skutki. Całkowity brak gotówki może oznaczać całkowitą kontrolę nad obywatelami. Wystarczy przypomnieć sobie niesłynne wydarzenia z Kanady z czasów pandemii COVID-19, kiedy to strajk kierowców ciężarówek - walczących o swoje prawa - został spacyfikowany nie przez siły porządkowe, a przez... zablokowanie kont bankowych. Brak możliwości zakupu towarów pierwszej potrzeby skutecznie wygasił jakiekolwiek "oznaki nieposłuszeństwa" wobec rządzących.
Potencjalnych zagrożeń jest więcej, ale właśnie ryzyko blokady ciężko zarobionych przez siebie pieniędzy jest tym największym ryzykiem. W praktyce jakiekolwiek strajki byłyby niemożliwe, gdyż udział w nich groziłby blokadą kont bankowych. Skoro władza zrobiła to raz, to może zrobić po raz kolejny. Brak słuchania głosów obywateli oznaczałby upadek demokracji i jednocześnie nastanie rządów totalitarnych.
A to jeszcze nie wszystko. Na horyzoncie krystalizuje się idea pieniądza cyfrowego, który uniemożliwiłby gromadzenie kapitału. W ekstremalnej wersji miałby on przybrać postać pakietu jednostek z miesięcznym terminem ważności. W przypadku niewykorzystania jednostek te nie przechodzą na kolejny miesiąc, a przepadają. Jak to mawiał klasyk: "nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy".