Natrafiłem ostatnio w kilku miejscach na specyficznie skonstruowany cennik, w którym z opłat zwiedzania atrakcji turystycznych zwolnieni są bezrobotni. Ulga dla bezrobotnych, czyli kolejny dowód na to, że dziś nie ceni się ludzi pracy.
Cennik aż dwiema gwiazdkami wskazywał, że trzeba będzie przedstawić wymierny dowód pozostawania na bezrobociu z urzędu pracy. Ale poza tym wszystko w porządku. Udokumentujesz fakt braku posiadania pracy? Wchodzisz za darmo, zaś uczciwi obywatele płacą np. 4 euro.
Kim jest osoba bezrobotna? Czasami to ktoś, komu powinęła się noga. Stan przejściowy. Często są to jednak profesjonaliści, którzy podjęli świadomą decyzję, by przez życie iść jako sceptycy względem odgrywania jakiejś roli społecznej, zarabiania pieniędzy i partycypowania w budżecie państwa.
Sądy, drogi, wojsko, misiewicze, 500+, system emerytalny, służba zdrowia, edukacja i wiele innych – na wszystko to wydzierane są nam pieniądze wprost z naszych wynagrodzeń. W zależności od formy zatrudnienia od kilkunastu do kilkudziesięciu procent. Ale z tych sądów, dróg, szpitali itd. korzystają również niepartycypujący w tych opłatach. Co więcej, często korzystają nawet częściej.
Ulga dla bezrobotnych 2019
A przecież taki bezrobotny dodatkowo kosztuje, w postaci różnych zasiłków i dodatkowych świadczeń, darmowego ubezpieczenia itd., na które nie może liczyć obywatel wnoszący do społeczeństwa swoją pracę. Gdzieś się pogubiliśmy i bycie bezrobotnym po drodze zaczęło być synonimem sprytu i zaradności życiowej, a nie zwykłego obciachu.
Z tego samego powodu jestem tak bardzo negatywnie nastawiony do programu 500+, który nie tylko okazał się demograficzną klapą, ale od najmłodszych lat uczy dzieci, że państwo istnieje po to, żeby coś im dawać i że coś im się od państwa należy.
Studenci! Studenci muszą zapłacić 2 euro za bilet, choć większość z nich nie wykonuje żadnej pracy, a wydają się zdecydowanie bardziej perspektywiczną inwestycją, jeśli chodzi o edukowanie ich dziedzictwem narodowym.
4 euro to niewiele pieniędzy, wciąż jednak nieporównywalnie więcej od 0 euro, które zdaniem kilku napotkanych atrakcji turystycznych jest dobrą nagrodą dla bezrobotnych. Nie dość, że przez większą część dnia nie wnoszą – przynajmniej w sensie materialnym – zbyt wiele do społeczeństwa, gdy cała reszta próbuje zapracować na podatki, to jeszcze ktoś wpadł na jakże fantastyczny pomysł, by dodatkowo ich wynagrodzić bonusami turystycznymi. Jak ma się teraz czuć człowiek, który płaci ZUS, podatek dochodowy, a na koniec 4 euro za bilet, tylko dlatego, że ma życiowe ambicje? Jaki sygnał wysyłamy ludziom?