O tym, że Unia Europejska nie znajduje się obecnie w najlepszym położeniu gospodarczym, wiemy nie tylko z eurosceptycznych źródeł. Powstają o tym oficjalne raporty, które każą nam bardzo intensywnie zastanowić się, jak UE ma wyglądać w najbliższej przyszłości. Coraz częściej zachodni eksperci wyrażają pesymistyczne, by nie powiedzieć defetystyczne głosy w sprawie przyszłości Wspólnoty Europejskiej. W takim tonie wypowiedział się niedawno Andreas Treichl, przewodniczący Erste Foundation i były wieloletni prezes Erste Bank.
O bolączkach UE mówi się coraz głośniej nie tylko w gronie eurosceptyków. W tym tonie wypowiada się m.in. wieloletni prezes Erste Bank
Andreas Treichl poruszył temat bolączek Unii Europejskiej podczas spotkania z uczestnikami 15. Europejskiego Kongresu Finansowego, zorganizowanego przez PKO Bank Polski. Były prezes Erste Group Bank AG, a obecnie przewodniczący rady nadzorczej fundacji ERSTE, promującej spójność europejską i wartości demokratyczne, punktuje problemy UE, o których mówi się od jakiegoś czasu nie tylko w kuluarach, ale na forum publicznym:
Z globalnego lidera eksportu, konsumpcji i innowacji spadliśmy na dalekie miejsca poza podium. Każdy europejski kraj w pojedynkę miałby trudności w gospodarczym konkurowaniu z Wietnamem, o Chinach czy USA nawet nie wspominając. A dzisiejsza słabość Unii Europejskiej wynika ze złej kondycji jej kluczowych członków i braku współpracy pomiędzy najważniejszymi stolicami.
Andreas Treichl nie ma wątpliwości – albo jako UE przezwyciężymy ten kryzys (lub jak kto woli impas rozwojowy), albo będziemy musieli się powoli żegnać ze Wspólnotą Europejską, jaką znaliśmy do tej pory.
Kraje nie stymulują instytucji unijnych do działania. To pogłębia marazm i stagnację w UE
Andreas Treichl wspominał podczas 15. Europejskiego Kongresu Finansowego o coraz większym braku inicjatywy krajów członkowskich, które nie popychają Europy do tworzenia wspólnych, ponadnarodowych projektów w ramach Unii Europejskiej. Ekspert fundacji ERSTE wspomina w tym miejscu o stworzeniu Airbusa, który był jednym z ostatnich, wspólnych dla UE projektów, mających pchać całą gospodarkę unijną do przodu. Od tego czasu w Europie nie mieliśmy do czynienia z żadnymi przełomowymi działaniami, które miałyby tchnąć nowego ducha w myślenie o roli naszego kontynentu wśród takich wielkich graczy, jak USA czy Chiny.
Były prezes Erste Group Bank AG podkreśla także, że w 2008 roku UE miała być liderem cyfryzacji, a skończyło się na tym, że Mario Draghi stworzył niedawno druzgocący dla Unii raport, który wprost mówi, że jako kontynent staniemy się niedługo tylko rynkiem zbytu i skansenem technologiczno-gospodarczym.
Biurokraci europejscy nie mają woli przeprowadzania zmian i pchania UE do przodu
Andreas Treichl nie szczędził także gorzkich słów pod adresem unijnych biurokratów. Według niego to oni są głównym hamulcowym zmian na kontynencie. Dodatkowo podkreśla, że Komisja Europejska to ciało, które nie tylko ma za mały budżet, aby implementować innowacyjne rozwiązania gospodarcze, ale także jest „perfekcyjna w regulacjach, a fatalna w działaniu”.
Według eksperta fundacji ERSTE, do UE lgną jak magnes perfekcyjni biurokraci, którzy jednak z poważną polityką nie mają wiele wspólnego, co odbija się na coraz większym europejskim marazmie decyzyjnym. W tym miejscu Andreas Treichl wbił szpilę państwom narodowym, których wsobność stanowi jeden z największych problemów, hamujących wyścig UE z USA i Chinami na polu gospodarczym.
Jako jeden z filarów przyszłego rozwoju gospodarczego UE, Andreas Treichl wymienił budowanie jednolitego rynku kapitałowego. Jego brak odbija się przede wszystkim na kondycji europejskiej klasy średniej.
UE trzeba „napisać na nowo”. Po to, aby była ona rozumiała dla każdego mieszkańca
Według eksperta ERSTE Unia musi zostać „napisana na nowo”, co będzie miało pozytywny wpływ na jej postrzeganie przez każdego obywatela Wspólnoty. Według Andreasa Treichla UE powinna kłaść szczególny nacisk na najbardziej przyziemne problemy mieszkańców Europy:
Jeszcze kilka dekad temu przeciętnego strażaka czy policjanta było stać, po kilku latach pracy, na zbudowanie własnego domu. Dziś miliony Europejczyków wchodzą w dorosłość albo mieszkając z rodzicami, albo płacąc olbrzymie sumy za wynajem cudzego mieszkania.
To właśnie w przypadku tego typu kłopotów obywateli pomóc miałoby wprowadzenie jednolitego rynku kapitałowego, który umożliwiłby szybsze i bardziej efektywne pomnażanie kapitału przez mieszkańców.
Andreas Treichl podkreślił także, że Polska odgrywa coraz większą rolę w UE i apeluje do polskiej klasy politycznej o wzięcie większej odpowiedzialności za los całego kontynentu.