Temat dyrektywy budynkowej podejmuje się głównie w kontekście potencjalnej wielkiej fali renowacji budynków. Nieco mniej uwagi poświęca się innym możliwym konsekwencjom wdrożenia unijnego prawa. Mowa choćby o kredytach hipotecznych – i tzw. mortgage portfolio standards. Niewykluczone, że wskutek nowych regulacji czeka nas rewolucja również na rynku kredytów hipotecznych.
Unijna dyrektywa może wywołać ogromne zmiany na rynku kredytów hipotecznych
Jak wyjaśnia na łamach bankier.pl Andrzej Prajsnar, mortgage portfolio standards – czyli tzw. normy portfela hipotecznego – to, zgodnie z dyrektywą EPBD, zwaną potocznie dyrektywą budynkową,
mechanizmy zachęcające wierzycieli hipotecznych do ustanowienia ścieżki mającej na celu zwiększenie mediany charakterystyki energetycznej portfela budynków objętych hipotekami na okres do 2030 r. i 2050 r. oraz do zachęcania potencjalnych klientów do poprawy charakterystyki energetycznej ich nieruchomości
Zgodnie z dyrektywą, państwa UE powinny również wspierać normy portfela hipotecznego – czyli w praktyce wprowadzać rozwiązania, które z kolei zachęcą banki, by podnosić standardy energetyczne nieruchomości obciążonych hipotekami. Co to jednak oznacza w praktyce, zwłaszcza dla osób, które planują w przyszłości wziąć kredyt hipoteczny na zakup mieszkania?
Z jednej strony normy portfela hipotecznego mogą okazać się korzystne dla części klientów. Część europejskich banków już teraz zaczęła na przykład obniżać oprocentowanie kredytów hipotecznych klientom, którzy zobowiązali się w ciagu 7 lat na doprowadzenie swoich domów jednorodzinnych do klasy energetycznej A lub B. Takie rozwiązanie wprowadziły m.in. banki KBC czy holenderski ABN AMRO. Barclays chce natomiast, by do 2030 r. połowa nieruchomości mieszkaniowych z jego brytyjskiego portfela hipotecznego miała klasę C lub wyższą – choć warto przy tym zaznaczyć, że mowa o brytyjskim banku, a zatem spoza UE.
Druga dobra wiadomość jest taka, że zgodnie z dyrektywą EPBD, państwa UE powinny zadbać, by tzw. ekokredyty i zielone kredyty hipoteczne były dostępne dla wszystkich konsumentów w sposób „niedyskryminacyjny”. Tym samym można założyć, że takie produkty kredytowe nie powinny mieć wyższego oprocentowania czy znacząco bardziej rygorystycznych warunków uzyskania. Wręcz odwrotnie – zaciągnięcie takiego zobowiązania powinno być nieco prostsze. Problem leży jednak gdzie indziej.
Kredyt na zakup nieruchomości o niskiej klasie energetycznej może być znacznie mniej korzystny
Nie chodzi nawet o to, że banki będą sztucznie podnosić oprocentowanie kredytów w przypadku zakupu nieruchomości o niskiej klasie energetycznej; najprawdopodobniej jednak obniżyć marżę (lub poprawić inne parametry kredytu) będzie można wyłącznie przy zakupie nieruchomości o wyższej klasie energetycznej czy zobowiązaniu się do jej modernizacji w określonym czasie. Oczywiście trudno spodziewać się, że polityka polskich banków w tym zakresie zmieni się gwałtownie w ciągu najbliższego roku czy dwóch; z drugiej strony, do 29 maja 2025 r. KE ma przyjąć akt delegowany ustanawiający kompleksowe ramy portfela dobrowolne dla instytucji finansowych. Można zatem podejrzewać, że w ciągu kilku kolejnych lat banki zaczną podejmować określone działania mające na celu zwiększyć udział nieruchomości o wysokiej klasie energetycznej w ich portfelu hipotecznym.