Trzeba płacić swoje długi. Z tym stwierdzeniem zgadza się zdecydowana większość Polaków. Co jednak w sytuacji, gdy pomimo najszczerszych chęci nie ma się akurat takiej możliwości? Chęć odzyskania swoich pieniędzy niekiedy przeobraża się w uporczywe nękanie przez wierzycieli. Z takimi praktykami najczęściej kojarzą się nieuczciwe firmy windykacyjne.
Nieuczciwe praktyki windykatorów to chociażby wydzwanianie po nocach, niezapowiedziane wizyty w domu i domaganie się zapłaty przedawnionego długu
Uporczywe nękanie przez wierzycieli może przybrać rozmaite formy. Wydzwanianie do dłużnika po nocy i we wczesnych godzinach rannych oraz nachodzenie go w domu wydają się być względnie łagodne, jednak stosowane miesiącami potrafią stanowić sporą dolegliwość. Najczęściej takim kontaktom z windykatorami towarzyszy obrazowe wyliczenie przykrych konsekwencji odmowy współpracy. Niektórzy windykatorzy potrafią nawet próbować skłaniać dane osoby do spłacenia długu, który już dawno się przedawnił.
Czasami wystarczy odziedziczyć numer telefonu po dłużniku, by mieć zapewnione częste rozmowy telefoniczne z miłym konsultantem zachęcającym do współpracy – bo przecież dług można rozłożyć na raty, porozumieć się. Niestety, czasem tego rodzaju presja sprawia, że dla świętego spokoju Bogu ducha winna osoba zapłaci. Zdarza się także, że tego typu nieuczciwi windykatorzy żerują zwyczajnie na niewiedzy swoich rozmówców i nieznajomości przez nich prawa.
Nie ulega wątpliwości, że firmy windykacyjne powinny działać w granicach prawa. Metody, po których wierzyciele nie powinni sięgać w celu zaspokojenia swojej wierzytelności nie kończą się bynajmniej tylko na łamaniu nóg opornym. Przyzwolenie na celowe wywieranie jak największej presji psychicznej na dłużnika wydaje się być dalekie od interesu społecznego. Jak podaje Wirtualna Polska, Ministerstwo Sprawiedliwości postanowiło z tego typu praktykami walczyć. Zamierza wykorzystać w tym celu swoją chyba ulubioną teraz metodę – prawo karne.
Już dzisiaj uporczywe nękanie przez wierzycieli jest przestępstwem
Plan Ministerstwa opiera się, jak bardzo często już bywało w przeszłości, na założeniu, że wysoka kara odstraszy potencjalnych sprawców danego czynu zabronionego. Za uporczywe nękanie przez wierzycieli w celu skłonienia dłużnika do zapłaty ma grozić kara do pięciu lat pozbawienia wolności. Będzie to typ kwalifikowany względem przestępstwa uporczywego nękania jako takiego. Obecnie art. 190a Kodeksu Karnego przewiduje karę do trzech lat pozbawienia wolności. By można było kogoś skazać za tzw. „stalking”, nie wystarczy tylko uporczywe nękanie ofiary. Musi zostać jeszcze w niej wzbudzone uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia, lub dojść do istotnego naruszenia jej prywatności. Co więcej, jeśli następstwem stalkingu jest targnięcie się ofiary na swoje życie, sprawca podlega karze od roku do dziesięciu lat pozbawienia wolności. Przestępstwo to ścigane jest na wniosek pokrzywdzonego.
Warto zauważyć, że już dzisiaj z tego właśnie przepisu mogą skorzystać ofiary nieuczciwych firm windykacyjnych, które stosują wspomniane wyżej praktyki. Problemem jednak w tym przypadku nie jest niski wymiar kary. Najwięcej kłopotu ze stosowaniem art. 190a nastręcza do pewnego stopnia dość nieostry język, jaki w formułowaniu tego przepisu zastosowano. Jak bowiem zmierzyć „uporczywość”? Samo odróżnienie „nękania” od zgodnych z prawem działań windykatorów zmierzających do spłaty wierzytelności może również być w praktyce dość trudne. Cóż więc mogłoby dać samo podniesienie wymiaru kary, jeśli miałoby być kiepsko z jej nieuchronnością? Wydaje się więc, że rozsądnym postulatem byłoby wplecenie w treść postulowanego przepisu otwartego katalogu przykładów działań ze strony windykatorów, jakie miałyby podlegać karze. Dopiero wtedy uporczywe nękanie przez wierzycieli ma szansę faktycznie zostać wyplenione, lub chociaż poważnie ograniczone, przy pomocy prawa karnego.