REKLAMA
  1. Home -
  2. Moto -
  3. Rząd chce surowiej karać piratów drogowych. W praktyce to jednak walka na pół gwizdka
Rząd chce surowiej karać piratów drogowych. W praktyce to jednak walka na pół gwizdka

Walka z piratami drogowymi w wykonaniu ustawodawcy idzie bardzo powoli. Do tego przyjętym przez rząd propozycjom trudno zarzucić radykalizm. Tak się problemu nie rozwiąże.

Rafał Chabasiński22.07.2025 12:06
Moto

Chyba wszyscy się zgodzimy, że obowiązujące przepisy to nieśmieszny żart

Praktycznie każdego tygodnia możemy gdzieś usłyszeć albo przeczytać o kolejnym szaleńcu pędzącym swoim autem z prędkością daleko przekraczającą tę dozwoloną. Na przykład kilka dni temu zrobiło się głośno o pewnym młodym piłkarzu chwalącym się jazdą 190 km/h w terenie zabudowanym. Jego wypowiedzi medialne sugerują, że niczego nie żałuje. Czepiają się go jedynie ci, którzy zazdroszczą mu drogiego sportowego samochodu. Nie ma się co dziwić. W końcu co mu niby państwo zrobi?

Zgodnie z obowiązującymi przepisami naszemu piłkarzowi grozi najprawdopodobniej kara za wykroczenie. Ot, jakieś 2 500 zł mandatu, 15 punktów karnych i odebranie prawa jazdy na 3 miesiące. Walka z piratami drogowymi w obecnym stanie prawnym jest niemożliwa. Wysiłki ustawodawcy przez długie dekady skupiały się w końcu wyłącznie na pijanych kierowcach. Tymczasem nie każdy pirat drogowy siada za kółko po alkoholu.

REKLAMA

Być może część z nas zdążyła o tym zapomnieć, ale rząd zapowiedział zaostrzenie przepisów. Zakazy prowadzenia przejazdów miały przestać być nieśmiesznym żartem, którego nie da się egzekwować. Za popisywanie się prędkością na drogach publicznych miały się pojawić kary. Rozprawa miała objąć także zabójców drogowych oraz miłośników nielegalnych wyścigów i kręcenia bączków na parkingach po nocy.

Co z tych zapowiedzi wyszło? Jeżeli chodzi o faktyczne zmiany w prawie, to odpowiedź brzmi "nic". Warto w tym momencie wspomnieć, że od serii głośnych wypadków oraz mniej lub bardziej udanych prób ucieczki sprawców minął już prawie rok. Proces Łukasza Ż. trwa, Sylwester Majtczak został w końcu ściągnięty do Polski ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. W tym czasie projekt nowelizacji kluczowych ustaw został przyjęty przez rząd. Minister Sprawiedliwości Adam Bodnar zachwala przygotowane zmiany:

REKLAMA

Wypracowaliśmy kompleksowe propozycje, które dotyczą Kodeksu karnego, Kodeksu wykroczeń, jak również przepisów Prawa o ruchu drogowym. Jesteśmy przekonani, że będą one celną odpowiedzią na to, co jest plagą na polskich drogach lekceważenia norm, które prowadzi często do śmierci obywateli.

Na pierwszy rzut oka wszystko się zgadza. Jak to jednak zwykle w takich przypadkach bywa, diabeł tkwi w szczegółach. Tutaj już można dostrzec kilka poważnych mankamentów.

Podsumowanie założeń projektu przygotował Dziennik Gazeta Prawna. Możemy się z niego dowiedzieć, że najczęściej stosowanym przez jego autorów wymiarem kary ma być zakres od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.

REKLAMA

Walka z piratami drogowymi na pół gwizdka się nie uda

Dokładnie taka kara ma grozić za uczestnictwo w nielegalnych wyścigach samochodowych. Obejmie ona także przekroczenie dozwolonej prędkości o połowę na autostradzie, dwukrotne przekroczenie prędkości na drogach innych niż ekspresowe oraz stworzenie realnego zagrożenia dla innej osoby. Sprowadza się to do jazdy ponad 210 km/h na autostradach oraz 180 km/h na innych drogach.

Na pierwszy rzut oka kara od 3 miesięcy do 5 lat w więzieniu brzmi całkiem surowo. Jest jednak dobry powód, by zachować daleko posunięty sceptycyzm. Taka sama kara grozi bowiem za nielegalne zabijanie zwierząt ze szczególnym okrucieństwem. Pomimo stosunkowo wysokiej górnej granicy zagrożenia karą, sądom nazbyt często zdarza się traktować sprawców łagodnie i wymierzać kary bliżej dolnej granicy. Wszystko to po długich latach społecznego oburzenia. Dopiero od paru lat sądy decydują się faktycznie wymierzać sprawcom tak bulwersujących czynów kary bez zawieszenia.

REKLAMA

Można się spodziewać, że także walka z piratami drogowymi rozbije się o nazbyt pobłażliwe orzecznictwo sądów. W tym momencie należy oddać sędziom odrobinę sprawiedliwości. Są oni związani art. 5 ust. 2 kodeksu postępowania karnego, który nakazuje im tłumaczyć niedające się usunąć wątpliwości na korzyść oskarżonego. Muszą także uwzględniać ewentualne okoliczności łagodzące, a więc na przykład brak uprzedniej karalności czy młody wiek sprawcy. Dlatego faktyczne zaostrzenie przepisów powinno polegać na manipulowaniu dolną granicą zagrożenia karą. Zmiany w tej górnej to raczej narzędzie taniego populizmu penalnego.

Należy wspomnieć, że projekt zakłada także karę do 10 lat więzienia w sytuacji, gdy dojdzie do wypadku ze skutkiem śmiertelnym albo w postaci ciężkiego uszczerbku na zdrowiu człowieka. Mało. Pijanym kierowcom w tej samej sytuacji grozi do 12 lat pozbawienia wolności.

Co z konfiskatą samochodu sprawcy? Dopiero po zlekceważeniu sądowego zakazu prowadzenia pojazdów. Z jednej strony to już coś, z drugiej pijani kierowcy mają tracić auta od razu, o ile zostaną złapani z powyżej 1,5 promila alkoholu we krwi. Konfiskata ma w tym przypadku być orzekana przez sąd automatycznie. Wniosek nasuwa się sam: dokładnie takie rozwiązanie powinno dotyczyć trzeźwych piratów drogowych. Obydwie grupy kierowców-przestępców zrównano dopiero na etapie dożywotniego zakazu prowadzenia pojazdów. Będzie on "nagrodą" za dwukrotne złamanie sądowego zakazu.

Skąd taka pobłażliwość ze strony autorów projektu nowelizacji? Wydaje się, że to kwestia nietraktowania trzeźwych piratów drogowych równie poważnie, jak prowadzących pod wpływem alkoholu. Można jednak śmiało postawić tezę, że obydwa zagrożenia są równie poważne i potencjalnie śmiertelne w skutkach dla innych uczestników ruchu drogowego. Rządzącym przydałoby się więc więcej odwagi. W przeciwnym wypadku ludzie dalej będą ginąć przez jeżdżących "szybko, ale bezpiecznie".

Dołącz do dyskusji
Najnowsze
Warte Uwagi