Warszawa: Dziecko zgubiło się w ogródku żłobka. Obcy mężczyzna musiał przeskakiwać przez płot

Prawo Rodzina Dołącz do dyskusji
Warszawa: Dziecko zgubiło się w ogródku żłobka. Obcy mężczyzna musiał przeskakiwać przez płot

Do niepokojącej sytuacji doszło dziś około godziny 10:50 na terenie prywatnego żłobka w Warszawie.

Według relacji naszego czytelnika oraz udostępnionego naszej redakcji nagrania, około 2-letnie dziecko pozostało samotnie na placu zabaw po zakończonej zabawie na świeżym powietrzu. Maluch stał samotnie przy ogrodzeniu placówki i płakał, podczas gdy reszta grupy wraz z opiekunkami wróciła już do budynku żłobka.

Głośny płacz dziecka zaalarmował przypadkowego przechodnia, który – widząc brak reakcji personelu – zdecydował się przeskoczyć ogrodzenie placu zabaw i zainterweniować. Mężczyzna – zapewne słusznie – nie nawiązał bezpośredniego kontaktu z dzieckiem, za to natychmiast udał się do budynku, aby zawiadomić opiekunki o pozostawionym maluchu. Dopiero po tej interwencji przerażone dziecko trafiło z powrotem pod opiekę personelu placówki.

Całe zajście zarejestrowano na krótkim nagraniu wideo udostępnionym naszej redakcji. Z relacji świadków wynika, że policja przyjechała na miejsce około godziny 11:50. Wtedy to pojawił się patrol, który prawdopodobnie przyjął zgłoszenie i rozpoczął wyjaśnianie okoliczności zdarzenia. Dziecko na szczęście nie odniosło żadnych obrażeń fizycznych, jednak incydent wywołał zrozumiałe poruszenie – zarówno wśród rodziców innych podopiecznych żłobka, jak i opinii publicznej.

Rażące naruszenie procedur opieki

W opisanej sytuacji personel żłobka rażąco naruszył podstawowe procedury bezpieczeństwa i standardy opieki nad dziećmi. Zarówno wewnętrzne regulaminy większości placówek, jak i powszechne zasady BHP w opiece nad maluchami mówią jasno, że dzieci muszą pozostawać pod ciągłym nadzorem dorosłych. Nie wolno ich pozostawić bez opieki nawet na krótką chwilę – dotyczy to zarówno sal zajęć, jak i placu zabaw czy innych miejsc pobytu.

W praktyce oznacza to, że opiekunka nigdy nie powinna tracić z oczu swoich podopiecznych, a tym bardziej opuszczać terenu zabawy przed upewnieniem się, że żadne dziecko nie pozostało samo.

Każdorazowo przed wyjściem z placu zabaw i powrotem do budynku opiekun ma obowiązek ustawić dzieci w szeregu (tzw. „kolumnę”) i przeliczyć je, upewniając się, że żaden maluch nie został w tyle . W opisywanym incydencie najprawdopodobniej zaniedbano takiej procedury – grupa wróciła do sali, a jedno dziecko zostało na zewnątrz niezauważone.

W trakcie pobytu dzieci na ogrodzonym placu zabaw opiekunki mają obowiązek rozproszyć się tak, by nadzorować całą przestrzeń i wszystkie dzieci. Żaden fragment placu nie powinien pozostawać poza kontrolą personelu, zwłaszcza jeśli teren jest duży lub są w nim zakamarki. Żadne dziecko nie może samowolnie oddalić się z terenu ogrodu, a wszyscy opiekunowie muszą pozostawać w bezpośrednim kontakcie ze swoją grupą.

W tym przypadku doszło do oczywistego zaniedbania tych obowiązków – dziecko zostało zgubione z oczu przez personel i nie zauważono jego braku przed opuszczeniem placu zabaw.

Takie zdarzenie świadczy o poważnym braku dyscypliny i uwagi opiekunek. Być może zawiodła komunikacja w zespole lub rutyna (np. jedna z opiekunek mogła myśleć, że dziecko jest z inną grupą). Niemniej jednak, zgodnie ze standardami, nie ma usprawiedliwienia dla pozostawienia malucha bez opieki nawet na moment.

W analogicznej sprawie, która miała miejsce w maju w Puławach, dyrekcja przedszkola tłumaczyła, że 3-letni chłopiec schował się dla zabawy i przez to został przeoczony przez nauczycielki. Niezależnie od przyczyn – czy dziecko się ukryło, czy po prostu nie zostało doliczone – to do obowiązków personelu należy takie zorganizowanie opieki, by żadnego malucha nie zgubić.

Zagrożenia, na jakie narażono dziecko

Pozostawienie dwuletniego dziecka bez opieki na zamkniętym co prawda terenie, ale jednak poza bezpośrednim nadzorem dorosłych, stwarzało szereg poważnych zagrożeń.

Najbardziej dramatyczny scenariusz, jaki mógł się wydarzyć, to wykorzystanie sytuacji przez osobę postronną o złych zamiarach. Dziecko samo, płaczące, za płotem – to łatwy cel dla potencjalnego porywacza. Eksperci podkreślają, że porwanie małego dziecka może nastąpić w zaledwie kilkadziesiąt sekund, bez krzyku i płaczu, jeśli maluch ufa obcej osobie. W Polsce zdarzały się już przypadki uprowadzeń dzieci z pozornie bezpiecznych miejsc; głośna była choćby sprawa 11-letniego Sebastiana z Katowic, który w 2021 r. został zwabiony z placu zabaw i zamordowany – ku przestrodze media i policja od lat przypominają, jak łatwo nieznajomy może podejść dziecko na placu zabaw.

W opisywanym incydencie na Mokotowie szczęśliwie przechodzień okazał się osobą życzliwą i zareagował prawidłowo, alarmując opiekunki. Trzeba jednak jasno powiedzieć: żłobek naraził dziecko na potencjalne porwanie, oddalając się od niego i pozostawiając je w zasięgu obcej osoby.

Dwuletnie dziecko nie zdaje sobie sprawy z zagrożeń. Pozostawione bez nadzoru mogło np. wdrapać się na urządzenie zabawowe i spaść, doznać urazu na skutek niefortunnej zabawy, zakrztusić się drobnym przedmiotem znalezionym na ziemi, czy nawet – w skrajnym przypadku – wydostać się poza teren placu (np. przez otwartą furtkę lub szczelinę w ogrodzeniu). Dysponujemy też innym nagraniem, w którym po całym incydencie pracownice żłobka nerwowo sprawdzają właśnie furtkę, przy której schroniło się dziecko (a bohaterski mężczyzna ponownie przeskakując przez płot opuszcza teren placówki…)

Przykłady podobnych zdarzeń niestety się zdarzają. Kilka dni temu w Piastowie 1,5-roczny chłopiec sam wyszedł ze żłobka na ulicę, gdzie zauważyła go przypadkowa mieszkanka – zdołała ona chwycić dziecko dosłownie chwilę przed tym, jak weszłoby pod koła nadjeżdżającego samochodu.

Nietrudno sobie wyobrazić, jak tragicznie mogłaby się skończyć tamta historia, gdyby nie czujność świadka. Wystarczy moment nieuwagi, by doszło do nieszczęścia.

Dla tak małego dziecka świadomość, że zostało samo, opuszczone przez dorosłych, jest niezwykle stresującym przeżyciem. Płacz i przerażenie malucha widoczne na nagraniu świadczą o ogromnym poczuciu zagubienia i lęku. Rodzice innych dzieci również mogą stracić zaufanie do opieki w żłobku, obawiając się o bezpieczeństwo swoich pociech.

Warto zauważyć, że w tym przypadku przechodzień zareagował właściwie, nie pozostając obojętnym na płacz dziecka

Jednocześnie jego decyzja o wejściu na teren placu zabaw przez przeskoczenie ogrodzenia może budzić pewne wątpliwości formalne (technicznie wtargnął na teren prywatny), ale z moralnego i prawnego punktu widzenia działanie to było uzasadnione stanem wyższej konieczności – ratował dziecko znajdujące się w niebezpieczeństwie.

Polskie prawo wręcz nakłada na każdego obowiązek udzielenia pomocy osobie w sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia, jeśli można to zrobić bez narażenia siebie na niebezpieczeństwo. W tym wypadku mężczyzna właśnie takiej pomocy udzielił, spełniając obywatelski obowiązek. Dzięki temu historia nie zakończyła się tragicznie.

Policja została wezwana na miejsce zdarzenia

W podobnych przypadkach, które miały miejsce ostatnio w innych częściach Polski, policja oraz samorząd reagują bardzo stanowczo. Przykładowo w połowie czerwca w Piastowie, gdy dziecko samowolnie oddaliło się ze żłobka, policja również wszczęła czynności wyjaśniające. Funkcjonariusze traktują takie zdarzenia jako potencjalne narażenie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia.

W grę wchodzi także odpowiedzialność z Kodeksu wykroczeń. Art. 106 KW mówi wprost: „kto, mając obowiązek opieki lub nadzoru nad małoletnim do lat 7, dopuszcza do jego przebywania w okolicznościach niebezpiecznych dla zdrowia, podlega karze grzywny albo karze nagany”. W praktyce grozi za to mandat lub grzywna, a sprawa może zostać skierowana do sądu rejonowego jako wykroczenie. Tego typu zarzuty mogą zostać postawione zarówno konkretnej opiekunce, jak i potencjalnie dyrekcji placówki, jeśli okaże się, że zaniedbała ona obowiązek nadzoru nad personelem.

Niezależnie od działań policji, sytuacja najpewniej zainteresuje władze samorządowe nadzorujące żłobki (w Warszawie nadzór nad niepublicznymi żłobkami sprawuje zwykle urząd miasta lub dzielnicy – placówka musi być wpisana do rejestru żłobków i klubów dziecięcych). W przypadku rażących uchybień grożą sankcje administracyjne. Przykładem jest tutaj zdarzenie z marca br. w Bezrzeczu koło Szczecina, gdzie kilkoro dzieci samodzielnie oddaliło się z przedszkola. Tamtejszy urząd gminy natychmiast wszczął kontrolę w placówce, weryfikując przestrzeganie przepisów opieki i jakości nadzoru. Urzędnicy zapowiedzieli, że w zależności od wyniku kontroli mogą zostać podjęte dalsze kroki – łącznie z wykreśleniem placówki z rejestru żłobków, co oznacza de facto zamknięcie żłobka. Tak surowa konsekwencja jest możliwa, gdy stwierdzone zostaną poważne nieprawidłowości zagrażające bezpieczeństwu dzieci. W omawianym mokotowskim żłobku kontrola również wydaje się wysoce prawdopodobna.