Firmy zarejestrowane na terenach wiejskich i w małych miasteczkach mają łącznie 349,3 mln zł do spłaty. Dłużników jest tam 8,5 tys., co oznacza, że przeciętny dług przypadający na firmę to 41,2 tys. zł – minimalnie mniej niż średnia krajowa (41,5 tys. zł).
W tej grupie dominują jednoosobowe działalności gospodarcze, które łącznie zalegają na 228,3 mln zł. Pozostałe, większe podmioty mają do spłaty 121 mln zł – przy średnim długu 56,7 tys. zł na firmę.
Z czego wynika ta „prowincjonalna solidność”?
Eksperci podpowiadają: to efekt mniejszej skali działania, niższego poziomu zadłużania się i większej odpowiedzialności. W małej społeczności nie płacić na czas to nie tylko kwestia finansowa – to społeczny wstyd. Klientami są sąsiedzi, reputacja to waluta równie ważna co złotówki.
Do tego przedsiębiorcy z mniejszych miejscowości są mniej skorzy do sięgania po kredyty czy pożyczki. Choć dostępność usług finansowych na wsi bywa ograniczona, to zarazem działa to jak naturalny bezpiecznik – mniej kredytów, mniej problemów.
Jak pokazują dane z raportu PIE, choć mikrofirmy miały trudności z pozyskiwaniem kapitału w latach 2019–2023, to ostatnio chętniej sięgają po zewnętrzne źródła finansowania – liczba zaciągniętych kredytów wzrosła ze 136 tys. w 2022 roku do 156 tys. w roku 2023. Ale częściej niż kredyt wybierają faktoring online lub leasing – co pozwala zachować płynność bez ryzykownych zobowiązań.
Jednocześnie wieś się zmienia
Nominalne dochody mieszkańców wzrosły od 2004 roku ponad 3,5-krotnie, a przychody z pracy poza rolnictwem – aż 5,1-krotnie. To nie są już tylko gospodarstwa rolne – to też ecommerce, usługi kurierskie, rękodzieło, mikroprodukcja. Rozwój infrastruktury cyfrowej wyrównał szanse – dostęp do internetu i logistyki pozwala działać nawet w miejscowościach z końcówką „-ówka”.
Warto też dodać, że tempo wzrostu wartości produkcji w mikrofirmach w latach 2014–2023 było szybsze niż w dużych przedsiębiorstwach: 131 proc. vs 112 proc. To pokazuje, że lokalne biznesy zyskują na znaczeniu.
Są jednak branże, które w małych miejscowościach długów mają najwięcej
Liderem jest sektor TSL (transport, spedycja, logistyka) – 69,5 mln zł zaległości. Tuż za nim handel – 66,1 mln zł i rolnictwo – 59,2 mln zł. Najwięcej winne są funduszom sekurytyzacyjnym (120 mln zł), bankom i firmom leasingowym (119 mln zł), ale też dostawcom energii (13 mln zł).
Geograficznie najwięcej problemów z płatnościami mają przedsiębiorcy z Mazowsza (54,4 mln zł długu), a konkretnie z powiatów mławskiego i żuromińskiego. W Łódzkiem liderem jest powiat radomszczański (6,1 mln zł), a w Lubelskiem – bialski, z rekordowym zadłużeniem na 8,6 mln zł. Z kolei relatywnie niskie zaległości mają firmy z Małopolski (3,8 mln zł), Opolszczyzny (5,8 mln zł) i Podkarpacia (6,5 mln zł).
Co ciekawe, windykacja w takich miejscach wcale nie jest łatwiejsza – wręcz przeciwnie. Wymaga więcej wyczucia, znajomości lokalnego kontekstu i szybkiego działania. Ale – jak podkreślają windykatorzy – często skuteczniejsza jest już pierwsza rozmowa. Właściciel małej firmy reaguje szybciej, bo wie, że każde opóźnienie to ryzyko dla całego biznesu. A także dla jego dobrej opinii w lokalnej społeczności.
W skrócie? Małe firmy, małe długi, duży rozsądek.