Najwyraźniej nie tylko ja uważam, że system kaucyjny to pomyłka
Nie jest żadną tajemnicą, że nie jestem entuzjastą systemu kaucyjnego, który zacznie obowiązywać w Polsce już za nieco ponad dwa tygodnie. Zapewne spora część mojej niechęci bierze się z braku odpowiedzi ze strony Ministerstwa Klimatu i Środowiska na kilka kluczowych pytań dotyczących nowego systemu.
Owszem, resort jak najbardziej prowadzi akcję informacyjną. Skupia się w niej jednak na dwóch kwestiach. Pierwsza to uzmysłowienie obywatelom, że system kaucyjny wejdzie w życie od 1 października. Spoty przygotowane przez ministerstwo podpowiadają nam także, jak rozpoznać opakowania objęte kaucją i co później należy z nimi zrobić. Drugie zagadnienie, z którym możemy się zapoznać przede wszystkim w rządowym portalu gov.pl to relacje pomiędzy podmiotami reprezentującymi, sprzedawcami i producentami.
Wygląda na to, że ta druga część nie udała się rządzącym tak, jak powinna. Kilka dni temu jedna z organizacji zrzeszających polskich przedsiębiorców wystosowała do premiera bardzo niecodzienny apel. Organizacja Pracodawców Rada Przedsiębiorców zaapelowała o wstrzymanie całej operacji przygotowywanej od kilku lat. Jak to argumentuje?
Sprawdź polecane oferty
RRSO 20,77%
W imieniu przedsiębiorców, organizacji branżowych oraz szerokiego grona uczestników rynku – od producentów, przez handel, po konsumentów – kierujemy do Pana Premiera apel o ponowne przeanalizowanie zasadności oraz terminu wdrożenia systemu kaucyjnego w Polsce. Zebrane doświadczenia, analizy oraz stanowiska wielu środowisk jasno wskazują, że w obecnym kształcie system kaucyjny nie jest gotowy do uruchomienia.
Jednocześnie informujemy, że sama idea wprowadzania systemu kaucyjnego w Polsce w sytuacji kiedy od wielu lat, kosztem miliardów złotych, wdrażany jest system gospodarowania odpadami komunalnymi z selektywną zbiórką u źródła, jest nieprzemyślana i szkodliwa dla gospodarki i konsumentów. Nie przyniesie też znaczącego efektu ekologicznego.
Rada Przedsiębiorców wskazuje na kilka konkretnych problemów. Podstawowym jest niewspółmierne obciążenie sklepów wielkopowierzchniowych kosztem zakupu butelkomatów, który może sięgać 100 tys. zł. Brak udziału mniejszych sprzedawców w systemie ma stanowić zagrożenie utraty klientów i tym samym przychodów. Rada Przedsiębiorców wskazuje także na szkodę dla konsumentów. Wszystko przez proinflacyjny charakter kaucji zwrotnej jako takiej. Wisienkę na torcie stanowi wywrócenie do góry nogami działającego obecnie systemu selektywnej zbiórki odpadów u źródła.
Czy te obawy są słuszne, czy mamy do czynienia z panikarstwem? Nikogo chyba nie zdziwi, że skłaniam się ku pierwszej możliwości.
Wprowadzenie systemu kaucyjnego po prostu musi zwiększyć koszty ponoszone przez konsumentów
Butelkomaty są drogie – nikogo chyba nie trzeba co do tego przekonywać. Portal Bankier.pl przytoczył niedawno opinie właścicieli mniejszych sklepów, które dość jasno wyjaśniają, dlaczego nie może być mowy o ich dobrowolnej partycypacji w systemie. Jak to ujął jeden z poznańskich sklepikarzy:
Nie mam 60 tys. zł, by kupić automat, ustawić przed sklepem i czekać aż ktoś go zniszczy. Sklepu też nie mam szansy tak rozbudować, by sprzedawca przyjmował butelki, mył i je odkładał.
Warto w tym momencie zaznaczyć, że nałożenie obowiązków związanych z systemem kaucyjnym wyłącznie na duże sklepy o powierzchni powyżej 200 m2 również wiąże się z poważnymi kosztami po stronie sieci handlowych. Stać je na ich poniesienie, ale wciąż mamy do czynienia z arbitralnym nałożeniem na przedsiębiorców kosztów wdrożenia i utrzymania systemu wymyślonego przez państwo. System nie zakłada żadnych dopłat, na które zresztą i tak Polski nie stać.
Polska Izba Handlowa wylicza jednak, że to mali sklepikarze najbardziej ucierpią z powodu wejścia w życie systemu kaucyjnego. Klienci chcący odzyskać kaucję i tak będą musieli się udać do dużego sklepu, gdzie prowadzony będzie odbiór butelek. Po cóż więc zawracać sobie głowę wizytą w małym sklepiku, skoro nowy zapas napojów będziemy mogli kupić na miejscu?
Obawy o wzrost cen w gospodarce również nie są bezzasadne. System kaucyjny prezentowany jest przez resort środowiska jako coś, z czego Polacy powinni się cieszyć. W rzeczywistości jednak do ceny objętych nim butelek będzie doliczana kwota 0,50 zł albo 1 zł. Partycypując w systemie zgodnie z założeniami, możemy je odzyskać. Jeśli jednak nie oddamy butelki do sklepu, to po prostu zapłacimy więcej. Równocześnie sprzedawcy będą musieli jakoś odzyskać pieniądze, które wyłożyli na zakup butelkomatów i reorganizację pracy sklepu. Kto za to wszystko ostatecznie zapłaci? Klienci.
Po co nam właściwie dwa zwalczające się systemy zbiórki tych samych odpadów?
Na szczególną uwagę zasługuje problem z systemem selektywnej zbiórki u źródła. Ściślej mówiąc, będziemy teraz mieli w Polsce dwa wzajemnie wykluczające się systemy zbiórki butelek plastikowych oraz niektórych butelek szklanych. Selektywna zbiórka u źródła to nasza domowa segregacja i odbiór śmieci z domu. Nie zazębia się on w żaden sposób z systemem kaucyjnym. Będzie wręcz przeciwnie. Jak argumentuje Rada Przedsiębiorców:
Wdrażanie równoległego, konkurencyjnego systemu kaucyjnego spowoduje rozproszenie strumieni odpadów i osłabi efektywność zarówno jednego, jak i drugiego mechanizmu, doprowadzając do wzrostu opłat za odbiór odpadów komunalnych ponoszonych przez Polaków.
Bardzo mnie cieszy, że najwyraźniej myliłem się co do losu dotychczasowej formy odbioru butelek z gospodarstw domowych. Równocześnie jednak nie da się ukryć, że wejście w życie systemu kaucyjnego sprawi, że dotychczasowy model zacznie z dnia na dzień przynosić mniej opakowań. W końcu wyrzucenie butelki objętej kaucją do śmietnika to 0,50 zł albo 1 zł straty. Tym samym jego utrzymanie stanie się droższe i zarazem uzyskamy z niego mniej korzyści dla środowiska.
Należy także wspomnieć o wątpliwościach, których w swoim apelu Rada Przedsiębiorców nie uwzględniła. Dość głośno zrobiło się na przykład o szklanych butelkach jednorazowych, których system kaucyjny nie obejmie. Chodzi przede wszystkim o piwo. Można się spodziewać, że producenci bardzo szybko przestawią się właśnie na ten typ opakowania. Klienci zapłacą mniej, a producenci i sprzedawcy nie będą musieli sobie zawracać głowy obowiązkami wynikającymi z systemu kaucyjnego. Zyskują wszyscy, którzy powinni. Tylko czy aby na pewno o takie innowacje chodziło pomysłodawcom całej operacji?
To nie koniec. Dziennik Gazeta Prawna zwracał niedawno uwagę na konflikt interesów pomiędzy operatorami a handlowcami dotyczący rozliczania kosztów obsługi systemu. Komentarze zainteresowanych stron oraz ekspertów sugerują także luki w przepisach, oraz ich niedopracowanie. Wniosek nasuwa się sam: to się nie skończy dobrze. W najlepszym wypadku unikniemy katastrofy na miarę nowego sposobu zbiórki odpadów tekstylnych.
Mógłbym długo pomstować na wprowadzenie systemu kaucyjnego w Polsce, ale zamiast tego posłużę się wypowiedzią Adama Abramowicza, prezesa Rady Przedsiębiorców:
System kaucyjny w obecnej formule jest przedsięwzięciem przedwczesnym, niedostatecznie przygotowanym, kosztownym i nieefektywnym. Jego wdrożenie spowoduje chaos organizacyjny, zwiększy obciążenia dla przedsiębiorców i handlu, a konsumenci odbiorą go jako kolejną źle przygotowaną i narzuconą reformę. Można odnieść wrażenie, jakby ktoś po prostu podrzucił rządzącym „kukułcze jajo”, którego polityczne konsekwencje, w przypadku wdrożenia tego systemu, poniesie rząd.