Kupisz Porsche wybaczą Ci. Nawet torebka w cenie samochodu ujdzie. Kupisz mieszkanie na wynajem już po Tobie. Jesteś spekulant. Winny galopujących cen i pozbawiający młodych szans na własny kont. Wprowadzić kataster – żądają tropiciele tych szkodników.
Wprowadzić kataster
Polska to nie jest kraj dla ludzi z oszczędnościami. Bank centralny za główny cel postawił sobie pomoc rządowi w przejściu przez Covidowy kryzys. Mamy rekordowo wysoką inflację, przy rekordowo niskich stopach. Trudno się dziwić ludziom z większymi oszczędnościami, że szukają sposobu, by ochronić je przed spadkiem wartości. Nie dziwi też, że nie rzucili się masowo na bitcoina czy forex. Widać aż tyle tych oszczędności nie mają, żeby szaleć. Mogą też mieć awersję do ryzyka. Dlatego postanowili kupić mieszkanie. Teraz zbierają cięgi, nawet nawet ze strony bloga „Subiektywnie o finansach”.
Czytamy tam, że tylko 25 procent transakcji to zakup pierwszego mieszkania albo poprawa własnych warunków bytowych. Dla reszty zakup mieszkania to inwestycja. Ostatni dostępny raport NBP pokazuje, że w 2020 roku 26 procent kupujących na rynku wtórnym, jako cel podawało zakup pierwszego mieszkania. Kolejne 26 procent wskazywało na poprawę swoich warunków bytowych lub członka rodziny. Na wynajem kupiło mieszkania 18 procent. Z zamiarem sprzedaży z zyskiem zrobiło to 11 procent. Pozostali wskazywali kilka powodów równocześnie. Najem i potrzeby własne lub najem i ewentualna sprzedaż w korzystnym momencie.
Zarabiasz i oszczędzasz, to sam sobie jesteś winny
Mniejsza o motywy, wzrost cen jest oczywisty i nikt z tym nie dyskutuje. Pytanie czy rzeczywiście wprowadzenie podatku katastralnego w miejsce podatku od nieruchomości schłodzi rynek i zahamuje wzrost cen, jak przewidują jego zwolennicy. Trzeba przyznać, że przynajmniej autor tekstu na wspomnianym blogu ostrzega przed skutkami ubocznymi katastru. Wzrost cen najmu i gorsza koniunktura w całej gospodarce, bo budowlanka ma nią duży wpływ. W krajach, w których kataster jest jego wysokość waha się 0d 0,1 procent (Estonia) do nawet 3 procent wartości nieruchomości. Czytając różne argumenty zwolenników tego podatku, trudno mi się ustrzec wrażenia, że kieruje nimi zwykła zazdrość. Wychodzi, gdy docieramy do punktu, jak ten kataster w Polsce skonstruować.
„W Polsce jednak własność jest nowością i rząd powinien chronić osoby, które być może w pierwszym pokoleniu mają swój własny kawałek podłogi. Chodzi przede wszystkim o osoby, które uwłaszczyły się na mieszkaniach spółdzielczych czy gminnych lub takie, które odziedziczyły swoje pierwsze mieszkanie po zmarłych rodzicach czy dziadkach. Osoby, które kupiły sobie mieszkanie, to na tle całej naszej tkanki mieszkaniowej tylko niewielki odsetek. Nikt nie powinien płacić kary za to, że stał się posiadaczem nieruchomości, podobnie jak podatku katastralnego nie powinni płacić seniorzy, którzy mają duże mieszkania w kamienicy w centrum miasta – ani nie mają na to pieniędzy, ani to nie ich wina, że mieszkają akurat w atrakcyjnej z punktu widzenia współczesnych kryteriów lokalizacji” pisze Ireneusz Sudak .
Im dalej w las tym ciemniej
„Podatek katastralny mógłby być naliczany np. od trzeciego mieszkania w rodzinie. Celowo piszę w rodzinie, by uniknąć przepisywania kupowanych nowych mieszkań inwestycyjnych na babcię czy wnuczka. Dlaczego trzeciego? To efekt wstępnych założeń: pierwsze może być odziedziczone, a drugie kupione za ciężko zarobione pieniądze. Zwykle dopiero trzecia nieruchomość staje się inwestycyjną” uważa cytowany autor.
Nie wiem, jak szeroką widzi cytowany autor tę rodzinę. Czy dobrze rozumiem, że jeśli rodzice z dzieci są właścicielami mieszkania, a dwójka ich dorosłych dzieci kupi swoje mieszkania, to ten co kupi je ostatni będzie musiał zapłacić kataster?
Jest też koncepcja powiązania podatku katastralnego z dochodem. Odziedziczyłeś kamienicę w centrum Warszawy, ale w pracy płacą Ci mało – katastru nie płacisz. Zarabiasz dużo i kupiłeś penthouse na Złotej 44 kataster płacisz. Tak byłoby, podobno, sprawiedliwie. Nie wiem też czemu uwłaszczanie nie kłoci się ze sprawiedliwością społeczną, a kupowanie za swoje czy pożyczone choćby 5 mieszkania już tak? Osobiście jestem przeciwna katastrowi. Gdyby jednak już musiał być, niech jego konstruowaniem rządzi rozsądek, a nie zazdrość.