Kryzys wymuszający likwidację WIBOR-u zdążyliśmy już opanować
W ostatnich latach dość często mamy do czynienia z decyzjami podejmowanymi w jakimś konkretnym celu, które są realizowane długo po tym, gdy o pierwotnej przyczynie zdążyliśmy już dawno zapomnieć. Przykładem może być rezygnacja ze wskaźnika WIBOR. W maju 2022 r. ówczesny rząd Mateusza Morawieckiego zdecydował, że ten wskaźnik referencyjny, od którego uzależnione jest między innymi oprocentowanie naszych kredytów, powinien zostać zastąpiony jakimś innym.
Powodem takiej decyzji było przekonanie o nieadekwatnym odzwierciedlaniu przez WIBOR realiów rynkowych. Rzeczywiście, jest to wskaźnik ustalany na podstawie deklaracji banków o tym, na jaki procent są skłonne pożyczać sobie nawzajem pieniądze na rynku międzybankowym. W rezultacie mamy do czynienia ze wskaźnikiem zbyt zmiennym i zbyt mało transparentnym. Gdzie zaś brakuje transparentności, tam zaraz pojawiają się zarzuty o ustawienie gry przez banki na szkodę kredytobiorców. Nie są do końca nieuzasadnione, bo całe zamieszanie jest pokłosiem globalnej afery z manipulowaniem globalnego wskaźnika LIBOR, dla którego punktem odniesienia jest londyński rynek międzybankowy.
Być może nie byłoby to aż takim problemem, a opinia publiczna nigdy nie zwróciłaby uwagi na wady WIBOR-u, gdyby nie szalejący wówczas kryzys inflacyjny, który wpłynął na skokowy wzrost rat kredytów hipotecznych ze zmiennym oprocentowaniem. Wówczas były to niemal wszystkie udzielone w Polsce kredyty. Jakiegoś winowajcę trzeba było znaleźć. Przy okazji naobiecywano kredytobiorcom, że będą płacić niższe raty, kiedy tylko politycy uzdrowią krajowy rynek finansowy.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
To nie tak, że wskaźnik WIBOR stał się po prostu wygodnym kozłem ofiarnym. Rzeczywiście nie należał do rozwiązań idealnych. Nie bez powodu teraz znajdują się sądy gotowe unieważnić umowy kredytowe oparte o WIBOR. Trzeba przy tym przyznać, że pierwszy taki przypadek miał miejsce dopiero w czerwcu tego roku. Trudno byłoby mówić o ukształtowaniu się w tej sprawie linii orzeczniczej na miarę spraw frankowych.
Najprawdopodobniej bez galopującej inflacji nikomu nie przyszłoby do głowy wymieniać WIBOR na coś innego. Wspominam o tym dlatego, że sytuacja rynkowa się zmieniła. W ofercie banków upowszechniły się kredyty ze stałym oprocentowaniem. Wzrost cen udało się zwalczyć. Rada Polityki Pieniężnej zaczęła obniżać stopy procentowe. Pierwszy następca WIBOR-u okazał się zaś porażką. Czy w tej sytuacji jest jeszcze sens wygaszać wskaźnik WIBOR?
Wskaźnik WIBOR przetrwa co najmniej 6 lat od ogłoszenia jego rychłej śmierci przez polityków
Wspomnianym pierwszym następcą był WIRON. W przeciwieństwie do WIBOR-u oparty był na faktycznych jednodniowych transakcjach depozytowych pomiędzy bankami oraz innymi instytucjami finansowymi. Tym samym rzeczywiście odzwierciedlał w jakimś stopniu to, jakiego oprocentowania oczekują banki, gdy pożyczają pieniądze sobie nawzajem. Jednodniowe transakcje można było złożyć w stopy składane, na przykład miesięczną albo trzymiesięczną.
W teorii WIRON nie był złym rozwiązaniem. Z jakiegoś powodu jednak się nie upowszechnił. Dlatego opracowano nowy wskaźnik: WIRF, który następnie przemianowano na POLSTR. Najważniejsza różnica pomiędzy nim a WIRON-em jest taka, że POLSTR pomija mniejsze instytucje finansowe i skupia się na transakcjach jednodniowych zawieranych przez banki i najważniejsze instytucje. W rezultacie mamy otrzymać wskaźnik, który jest stabilny, odporny na ewentualne manipulacje i wiernie oddający aktualną rzeczywistość rynkową.
Rzecz jednak w tym, że POLSTR nie wejdzie w życie z dnia na dzień. Pierwsze publikacje nowego wskaźnika pojawiły się 2 czerwca tego roku. Na razie nie przynosi on obiecanych przez polityków niższych stóp procentowych. W momencie pisania tego artykułu trzymiesięczny wskaźnik WIBOR wynosi 4,88 proc., miesięczny 5,00 proc. a półroczny 4,72 proc. Dla porównania: trzymiesięczny POLSTR wynosi 4,98 proc., miesięczny 4,86 proc., a półroczny 5,277 proc. Różnice nie są wielkie. Można śmiało postawić tezę, że to rezultat wspomnianej przeze mnie stabilizacji sytuacji rynkowej.
Jeżeli więc nie widać różnicy, to po co cokolwiek zmieniać? POLSTR jest na przykład zgodny z unijnym rozporządzeniem BMR, które wyraźnie preferuje wskaźniki oparte na rzeczywistych danych. WIBOR polegający na samych deklaracjach tego kryterium nie spełnia. Z punktu widzenia kredytobiorców zmiana o charakterze technicznym może nie być taka istotne, jednak ma duże znaczenie dla banków.
Równocześnie nie da się ukryć, że na pełne wdrożenie zmian poczekamy jeszcze lata. Planowo POLSTR zastąpi WIBOR dopiero na początku 2028 r., gdy o kryzysie z 2022 r. mało kto będzie pamiętać. Po drodze czeka nas kilka ważnych kamieni milowych. Na koniec 2026 r. lub początek 2027 r. zaplanowano uchwalenie stosownych ustaw i rozporządzeń, które umożliwią pełne przejście z WIBOR-u na POLSTR. Nowy wskaźnik ma stać się dominujący na rynku w 2027 r.