ALERT RCB zastąpi ALERT MSWiA. Politycy chcą jeszcze więcej władzy „dla naszego dobra”

Codzienne Dołącz do dyskusji (55)
ALERT RCB zastąpi ALERT MSWiA. Politycy chcą jeszcze więcej władzy „dla naszego dobra”

Procedowana jest nowa ustawa o ochronie ludności i stanie klęski żywiołowej. W przeciwieństwie do projektu sprzed kilku lat, tutaj pojawia się wiele kontrowersyjnych rozwiązań. Zniknie RCB (SMS-y wyśle MSWiA), a także znacznie zwiększą się uprawnienia władz centralnych.

Ustawa o ochronie ludności

Projekt ustawy o ochronie ludności i stanie klęski żywiołowej został już przygotowany przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Nie został jeszcze przyjęty przez rząd, ale będzie to musiało najpewniej nastąpić. Ustawa o obronie ojczyzny w praktyce usunęła niektóre podstawy prawne funkcjonowania systemu obrony cywilnej, co jest zapewne wstępem do dalszych zmian.

Jedną z nich jest usunięcie podległego premierowi Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Jak zauważa „Rz”, zostałaby stworzona specjalna służba dyżurna państwa działająca przy ministrze. Jej celem byłaby:

  • koordynacja wymiany informacji w zakresie ochrony ludności
  • alarmowanie i powiadamianie ludności o zagrożeniach
  • realizacja szkoleń i ćwiczeń

Ta jednostka przejęłaby także system alarmowania za pomocą SMS, czyli obecny alert RCB.

Niektóre uprawnienia byłyby przesunięte na rzecz Ministerstwa Cyfryzacji. MSWiA chciałoby też zwiekszyć możliwości Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego tak, aby oprócz funkcji opiniodawczych i doradczych (jak dotychczas) mógł inicjować i koordynować niektóre działania rządowe z zakresu ochrony ludności.

Powyższe zmiany to jeden z przykładów, bo zmian – tym razem prawdziwie kontrowersyjnych – może pojawić się więcej.

Covidowe przepisy zostaną z nami na zawsze?

„Wyborcza” z kolei dotarła do tego, że projekt zakłada wprowadzenie kolejnych quasi-stanów nadzwyczajnych. Na początku pandemii wielokrotnie rozważaliśmy, czy stan epidemii nie jest jawnym obejściem Konstytucji RP i jej stanów nadzwyczajnych. Dziś czytamy, że pojawią się dwa nowe konstrukty, czyli:

  • stan pogotowia
  • stan zagrożenia

Oba uregulowane w ustawie, czyli dosyć podobne (ustrojowo) do stanu epidemii.

Stan pogotowia mógłby wprowadzić rozporządzeniem szef MSWiA (albo wojewody) na okres do 30 dni, gdy – jak wskazuje „GW”:

z uwagi na niekorzystne okoliczności wywołane działaniami sił natury lub działalnością człowieka, zachodzi potrzeba podniesienia gotowości organów publicznych.

Stan zagrożenia z kolei:

wprowadza w drodze rozporządzenia Prezes Rady Ministrów w przypadku, gdy wprowadzenie stanu pogotowia jest niewystarczające i konieczne jest podjęcie przez organy administracji publicznej dodatkowych działań oraz wprowadzenie stosownych ograniczeń, zakazów i nakazów obowiązujących osoby fizyczne oraz podmioty ochrony ludności

Co idzie za powyższymi?

Możliwość usunięcia dowolnego samorządowego włodarza?

W ustawie pojawiłoby się zwiększenie uprawnień rządu, które mogłyby być realizowane bez zgody Prezydenta RP czy Sejmu lub Senatu. Mając prawo do wdrażania ograniczeń, zakazów i nakazów, zarówno wobec osób fizycznych, jak i podmiotów ochrony ludności, można w istocie bardzo wiele.

Premier mógłby na przykład – zgodnie z projektem – wydawać wiążące polecenia m.in. organom samorządu terytorialnego. Zgodnie z tym samym przepisem, jeżeli adresat odmówiłby wykonania polecenia lub wykonywałby je niewłaściwie, albo w razie

niewykazywania dostatecznej skuteczności w realizacji działań koordynacyjnych

to mógłby zostać przez premiera – na wniosek wojewody – zawieszony, a na jego miejsce ustanawiany byłby rządowy komisarz.

Kolejną kontrowersją, na którą wskazuje „GW”, jest skopiowanie kontrowersyjnego rozwiązania z przepisów covidowych. Między innymi policjant mógłby wydawać każdemu obywatelowi wiążące polecenia związane z niejasno określonym reagowaniem na zagrożenie (z sankcją za niestosowanie się do tego polecenia).

„Wyborcza” sugeruje, że rozwiązania mają na celu wzmocnienie władz centralnych, skoro pandemia już niejako „odpuszcza”.

Nie da się jednak ukryć, że obecna sytuacja na Ukrainie jest bezprecedensowa. Nasze konstytucyjne stany nadzwyczajne nie do końca skuteczne są wobec niejednoznacznej wojny hybrydowej, która – z pozoru nie ingerując w Polskę – może powodować szerokie skutki związane z naruszeniem naszego bezpieczeństwa.