Protest ekologów przeciwko wycince Puszczy Białowieskiej stłumiony w zarodku przez policjantów.
Wycinka Puszczy Białowieskiej, czyli konsekwencja najbardziej bodaj kontrowersyjnej decyzji ministra Szyszko, odbiła się szerokim echem w środowiskach ekologów. Władza nie znosi sprzeciwu. 9 listopada przekonała się o tym grupa 22 aktywistów, która zorganizowała pokojowy protest przeciwko wycince ostatniego naturalnego lasu Europy. Obóz dla Puszczy protestował w holu głównym budynku Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych. Aktywiści domagali się rozmowy z przedstawicielem dyrekcji, natychmiastowego zaprzestania wycinki Puszczy Białowieskiej oraz sprzedaży dotychczas pozyskanego drewna.
Do postulatów należało również objęcie terenem parku narodowego całego obszaru Puszczy Białowieskiej. Pomimo, że protest miał charakter pokojowy, wszystkie 22 osoby biorące udział w proteście zostały zatrzymane.
Potraktowani jak kryminaliści
Zaskakujący był nie tyle fakt zatrzymania protestujących, ile okoliczności, w jakich do niego doszło. Wątpliwe są również zastosowane procedury. Członków Obozu dla Puszczy wyprowadzono z budynku skutych kajdankami, a następnie przewieziono na komendę. Przez półtorej godziny zatrzymani nie mieli możliwości porozumienia się z prawnikami. Mimo wielokrotnych prób skontaktowania się z oficerem dyżurnym, prawnicy nie otrzymali zezwolenia na obecność przy przesłuchaniach. W ramach procedur doszło również do rewizji osobistej, podczas której jednej z kobiet wkładano palce w pochwę i odbyt. Według policji działania miały na celu sprawdzenie, czy kobieta nie ukrywa w miejscach intymnych żyletek bądź innych przedmiotów, umożliwiających okaleczenie sobie lub funkcjonariuszy. Następnie – również ze względów bezpieczeństwa – kobiecie zarekwirowano bieliznę (ryzyko powieszenia). Tym samym doszło do naruszenia gwarantowanej konstytucyjnie godności zatrzymanego oraz złamania przepisów Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.
„Człowiek jest nieskończenie podatny na formowanie”
Charakter przesłuchań na warszawskiej Ochocie doskonale oddaje cytat z „1984” Orwella. Jeden z prawników potwierdził, że zachowanie policji mogło mieć na celu zastraszenie ekologów. Zarówno urągające godności rewizje, jak i wątpliwe procedury, stosowane docelowo wobec osób stwarzających szczególne zagrożenie, nie tylko były zbędne, ale i nielogiczne, jak sam powód zatrzymania. Aktywistom postawiono bowiem zarzut naruszenia miru domowego, podczas gdy pokojowa manifestacja miała miejsce w instytucji publicznej. Nie ma tu również mowy o wdarciu się do instytucji, ponieważ ekolodzy protestowali w godzinach urzędowania. Wiele wskazuje na to, że Obóz dla Puszczy został ukarany „dla przykładu”, ku przestrodze.
Nie podoba Ci się wycinka Puszczy Białowieskiej? Szykuj się na pobudkę
Kolejnego dnia do mieszkania jednej z uczestniczek protestu wtargnęła policja. Z relacji współlokatorki zatrzymanej aktywistki wynika, że policjanci weszli do mieszkania sami, zadawali niestosowne pytania, w tym o zdrowie psychiczne zatrzymanej.
„Wypytywali o to, czy zażywamy narkotyki, czy nadużywamy alkoholu, gdzie pracujemy i leczymy się psychiatrycznie (…) Na pytanie o nakaz, zaczęli się śmiać i mówić, że naoglądaliśmy się amerykańskich filmów”.
Czy u podstaw zatrzymań leżały decyzje polityczne? Czy to już powrót do przeszłości? Wycinka Puszczy Białowieskiej trwa, choć nie wiadomo jak dłużej, ponieważ TSUE zagroził rządowi, że czeka go kara za wycinanie Puszczy Białowieskiej w wysokości 100 000 euro… dziennie.