Kierowca zabił się w Tesli. Tesla okazała się temu winna, ale tylko w 1 proc.

Moto Technologie Zagranica Dołącz do dyskusji
Kierowca zabił się w Tesli. Tesla okazała się temu winna, ale tylko w 1 proc.

Wypadki z udziałem Tesli budzą od dawna gigantyczne emocje. Wreszcie mamy wyrok w pierwszym procesie, w którym firma Elona Muska została oskarżona o przyczynienie się do śmierci kierowcy. Ławnicy stwierdzili, że owszem, wypadek Tesli był częściowo winą firmy, ale nieporównywalnie większą odpowiedzialność ponosi 18-letni kierowca i jego ojciec.

Na początku zaznaczmy, że sprawa jest dość… „amerykańska”. Otóż 4 lata temu 18-letni wówczas Barrett Riley ze znajomymi jechał Teslą ojca po Florydzie. Zdecydowanie przekroczył prędkość (jechał 116 mil na godzinę, a to prawie 270 km/h!), gdy było ograniczenie do 30 mil. Stracił jednak panowanie nad pojazdem, wjechał w betonowy słup i stracił życie, podobnie jak inny pasażer, który jechał z przodu.

Lokalne władze stwierdziły, że wypadek był spowodowany po prostu tym, że nastolatek jechał za szybko. Jego ojciec, James Riley, miał jednak inne zdanie. Najpierw twierdził, że śmierć nastolatków spowodowała sama konstrukcja baterii, ale sąd się z tym nie zgodził.

W końcu James Riley wyciągnął inny argument – Telsa bezprawnie zdemontowała z auta system ograniczający prędkość.

Wypadek Tesli. Każdy zainteresowany ponosi winę

Pan James stwierdził, że zamontował ogranicznik, który nie pozwalał synowi na jazdę z prędkością wyższą niż 85 mil na godzinę (czyli 136 km/h). Z tym że syn poprosił podczas prac serwisowych o demontaż urządzenia, a Tesla zrealizowała jego prośbę.

Firma Elon Muska odbiła piłeczkę od Jamesa Riley’a. Stwierdziła, że nie powinien on w ogóle dawać samochodu synowi, skoro wie, że ten porusza się „w tak nieodpowiedzialny sposób”. Sprawa wiec ostatecznie wylądowała w sądzie w Fort Lauderdale.

Co na to wszystko jury? Uznało, że każdy ponosi tu trochę winy. A mianowicie – 90 proc. z niej spoczywa na 18-letnim kierowcy, 9 proc. na ojcu, a 1 proc. na firmie Tesla.

Skomplikowane? To nie wszystko. Otóż ławnicy uznali, że teraz rodzinie 18-latka należy się odszkodowanie w wysokości 10,5 mln dol. za „poniesione straty”. Z tego matka Barretta Riley’a ma dostać 6 mln dol., a pozostałą część ojciec (tak – ten, który jest współwinny tragedii).

Spółka Muska będzie natomiast musiała wypłacić odszkodowanie, które jest adekwatne do jej 1-procentowej winy w wypadku, czyli ok. 105 tys. dol.

Doprawy, mocno „amerykańska” sprawa.